Komentarze
Wkręcenie w zakrętki

Wkręcenie w zakrętki

Niewielka plastikowa zakrętka butelki to niby drobiazg, a jednak potrafi rozgrzać do czerwoności opinię publiczną.

Wszystko za sprawą nowej unijnej dyrektywy, która zacznie obowiązywać już 1 lipca. Od tej chwili każde plastikowe zamknięcie butelki lub kartonu ma być doń przytwierdzone na stałe. Większość firm na długo przed wyznaczonym terminem zdołało wprowadzić owo innowacyjne rozwiązanie. Jedna z mleczarni przyznała, że za patent (porównywalny niemal z wynalezienia koła) dostosowujący linie produkcyjne do potrzeb chwili zapłaciła aż 30 mln zł.

„Przyspawane” do butelek zakrętki od razu wywołały wiele negatywnych emocji. Na pomyśle unijnych biurokratów większość ludzi nie zostawia suchej nitki. W sieci zaroiło się od filmików i memów, które mają uzmysłowić, jakimi drobiazgami i absurdalnymi rzeczami zajmuje się Unia Europejska.

Ostatnie chwile nieskrępowanego picia z gwinta pobudziły wyobraźnię mnóstwa osób, które publicznie dzielą się pomysłami, jak skutecznie oderwać zakrętkę od butelki, a następnie pozbyć się sterczących końcówek. Wszystko po to, by gasząc pragnienie, nie wepchnąć sobie korka w nos lub nie poranić ust, policzków czy brody. Na finiszu kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego przytwierdzone zakrętki stały się nawet integralną częścią batalii o brukselskie mandaty.

Na pierwszy rzut oka sprawa zakrętek jest śmieszna, wręcz absurdalna. Kiedy się jednak bliżej jej przyjrzeć, to widać, że Unia Europejska wprowadza właśnie kolejne „genialne” rozwiązanie problemu, którego nikt nie miał. Nakrętka przymocowana do butelki nie jest rozwiązaniem ani oczywistym, ani funkcjonalnym, ani naturalnym. Nikt o nie nie prosił, nikt się go nie domagał. Wręcz przeciwnie – większość osób, uznając ten wynalazek za nieżyciowy, wciąż odrywa zakrętkę od butelki. Po co zatem unijni urzędnicy usiłują po raz wtóry uszczęśliwić nas na siłę? Ano trwale zespolona z butelką zakrętka okazuje się być kolejnym krokiem milowym mającym ustrzec planetę przed nadciągającą apokalipsą.

O ile dobrze pamiętam drugie już pokolenie osób segregujących śmieci zdołało pojąć, że przed wrzuceniem do „żółtego” należy zgnieść plastikową butelkę i wrzucić bez nakrętki. Jeszcze do niedawna w „instrukcjach obsługi” żółtych worków i pojemników było napisane: „Nakrętka jest wykonana z innego materiału niż butelka PET, dlatego przed procesem recyklingu trzeba ją zawsze odkręcić i wyrzucić oddzielnie. Dzięki temu proces przygotowania surowca do powtórnego przetworzenia będzie znacznie łatwiejszy. Dotyczy to wszystkich typów nakrętek i zakrętek, zarówno wykonanych z tworzywa sztucznego, jak i metalu”. Stąd też w naszym otoczeniu pojawiło się wiele pojemników na różne plastikowe zakrętki, wieczka, kapsle i zatyczki, które następnie sprzedawano, by z uzyskanych środków sfinansować np. operacje czy sprzęt rehabilitacyjny dla dzieci.

Aż tu nagle łup! Okazało się, że nas, nasze matki i ojców spece z plastikowej branży po prostu wkręcali. Na szczęście w porę pojawiła się nowa unijna dyrektywa. Przepis, który wreszcie odmieni życie każdego prostego Europejczyka.

Kiedy Chiny budują kolejne linie superszybkich kolei, Singapur megalotnisko, USA stację kosmiczną, my… My bohatersko rozwiązujemy problem kształtu marchewki, krzywizny banana, ładowarkowych wtyczek, a nawet zakrętek. Teraz, gdy już pełną gębą możemy się cieszyć kolejnym cywilizacyjnym osiągnięciem, warto, byśmy może zaczęli realnie myśleć o rychłym opuszczeniu tego postępowego towarzystwa.

Leszek Sawicki