Wobec elekcji Stanisława Leszczyńskiego
Część szlachty podlaskiej przeżywała początkowo rozterkę, bowiem jak zapisał W. Kuczyński, „detronizacja była ogłoszona i wydrukowana z podpisami posłów z niektórych ziem”, a poza tym szwedzki generał Horn deklarował, iż jeśli detronizacja będzie prędko promulgowana, król szwedzki odstąpi od kontrybucji. Dlatego niektórzy Podlasianie przystępujący do tego aktu „obawą zniszczenia fortun byli przynagleni”. Spora część szlachty z ziemi bielskiej, która sympatyzowała z Sapiehami, była już wcześniej nastawiona proszwedzko. Wiadomo, że w kwietniu przybyli do Warszawy i spotkali się u byłego marszałka sejmowego Krzysztofa Zawiszy: były poseł stolnik bielski Aleksander Józef Gąssowski, syn byłego kasztelana Grota oraz syn wojewody podlaskiego i oficer szwedzki Adlerfeld.
20 maja zawiązała się konfederacja w Sandomierzu w obronie Augusta II, która również rozesłała manifesty – wkrótce przywieziono je na południowe Podlasie i do województwa brzesko-litewskiego. Sandomierzanie wzywali szlachtę litewską do połączenia się z nimi i ogłaszali powołanie pod broń pospolitego ruszenia. W odpowiedzi na to konfederaci warszawscy nie pozostali bezczynni. 24 maja Krzysztof Zawisza zapisał w swym pamiętniku: „Wyjechałem do obozu z Warszawy. Ze mną jechali wojewodzic podolski Łużecki, któremu generalstwo nad infanterią oddane, pan Poniatowski starosta borciański, któremu generalstwo oddane nad kawalerią”. Jan Łużecki był w tym czasie właścicielem Kąkolewnicy, Ruskiej Woli, Dąbrówki, Lipniak, Brzozowicy i Pukaniewic (w ziemi drohickiej), zaś Stanisław Poniatowski był synem Franciszka, łowczego podlaskiego, a w przyszłości miał zostać ojcem ostatniego króla polskiego.
Widząc takie rozdwojenie wśród społeczeństwa polskiego, król szwedzki Karol XII przystąpił do energicznego działania i w czerwcu wyruszył z Warmii ku Warszawie. Wkrótce wyznaczył na lipiec elekcję nowego króla polskiego. Mimo zakazu Augusta II i sandomierzan część szlachty podlaskiej, szczególnie z ziemi bielskiej, przyjechała na pole elekcyjne. Prawdopodobnie przybyli oni z podskarbim wielkim litewskim Benedyktem Sapiehą, jako jego klienci. 12 lipca pamiętnikarz zanotował: „Nastąpiła potem elekcja pod Warszawą. Zjechały się tam województwa wielkopolskie i inne. (…) gen. Horn asystował tej niesłychanej i oby nigdy nie praktykowanej przykładem elekcji, gdzie Szwedzi obstąpiwszy szopę z kawalerią swoją, przez gwałt Stanisława Leszczyńskiego wojewodę poznańskiego, kazali obrać królem”. Jeszcze dokładniej opisał to podlaski pamiętnikarz Wiktoryn Kuczyński: „W niebytności ks. Prymasa (Radziejowskiego – przyp. J. G.) i kasztelana krakowskiego (Lubomirskiego – przyp. J. G.) i innych senatorów (…) ksiądz Święcicki biskup poznański nominował na króla polskiego JMP Stanisława Leszczyńskiego wojewodę poznańskiego nad spodziewanie wszystkich i lubo ks. Prymasowi przykrem to było, ale tolerować musiał”.
Taki sposób elekcji od razu wywołał protest zgromadzonych, wśród których na czoło wysunęli się posłowie podlascy. Ówczesny pamiętnikarz Erazm Otwinowski był pełen podziwu dla ich odwagi i zanotował: „Posłowie także województwa podlaskiego, już nie z tej racji co prymas i pan krakowski (Lubomirski – przyp. J. G.), ale widząc gwałt wielki wolnej elekcji, manifestowali się, bo gen. Horn będąc tam groził wszystkim kontradykującym ogniem. Pułkowników szwedzkich porozstawiał, którzy notowali sprzeciwiających się i posyłał Horn do każdego nie pozwalającego pogróżką”.
Nad przenikliwością ówczesnego przywódcy Podlasian zastanawiał się później znany XX-wieczny historyk Józef Feldman: (Na polu elekcyjnym) „zjawiła się gromadka szlachty podlaskiej, zaś na jej czele chorąży bielski Jeruzalski. Skromny szlachcic występujący dotąd w roli jednego z oponentów wobec króla Sasa, nieoczekiwanie wzniósł się na wyżyny niezawisłości narodu przed gwałtem postronnym. Niby Jeremiasz, widzący przyszłe klęski przestrzegał wielkim głosem: Nie zostawiajmy potomności przykładu wyboru króla wśród obcej siły zbrojnej, wg woli obcego mocarstwa”. Prorocze słowa tonęły wśród wrzawy szwedzkich adherentów. Niedługo po obiorze nowego elekta okazało się, ile warta była szwedzka protekcja (być może chodziło tylko o zastraszenie oponentów). Kilka dni po elekcji Szwedzi przeprowadzili ulicami Warszawy około 600 osób z Podlasia, głównie ze szlachty nurskiej i drohickiej ze związanymi rękami i w kajdanach na nogach. Zostali oni aresztowani za opór stawiany przy ściąganiu kontrybucji. Pomimo osobistych próśb Stanisława Leszczyńskiego i jego żony, gen. Horn pozostał głuchy. Żona elekta, Katarzyna z Opalińskich Leszczyńska, ponoć płakała, gdy gen. Horn nie uwolnił zatrzymanych i odesłał ich do głównej kwatery. 20 lipca pani Leszczyńska zwróciła się listownie do Karola XII, prosząc go o łaskę dla uwięzionych, ale i ta interwencja nie odniosła skutku.
Dlatego na pierwszy manifest nowego elekta Rzeczpospolita odpowiedziała wymownym milczeniem. Żaden z sejmików pozostających pod węzłem konfederacji warszawskiej nie pospieszył się z uznaniem jego królewskości. Właściciel Radzynia Podlaskiego Stanisław Antoni Szczuka pisał do biskupa Andrzeja Chryzostoma Załuskiego: „Spadł na Ojczyznę nowy chaos nowych łez i utrapień i dolegliwość nieszczęść nie na jeden dzień”. Przedsiębiorcze jednostki próbowały wykorzystać ten chaos. Burmistrzowie Międzyrzeca Podlaskiego zbierali nakazane składki i kontrybucje, ale obracali to na własne potrzeby, nie rozliczali się z radą miejską, nie zwoływali posiedzeń sądów, a wyroki ferowano w zaufanych domach. Na szczęście ich niecny proceder nie trwał długo.
Józef Geresz