Historia
Wobec krwawych zmagań pod Ostrołęką

Wobec krwawych zmagań pod Ostrołęką

23 maja 1831 r. płk Miller z grupy gen. Umińskiego zajął w Sokołowie Podlaskim część taboru Dybicza, wziął kilkuset jeńców i dużą ilość zaopatrzenia, ale musiał zatrzymać się pod Krzemieniem, mocno bronionym przez piechotę i artylerię nieprzyjaciela (n-pla).

Stąd przerzucił się na drogę do Skrzeszewa i Drohiczyna, i tu również zagarnął jeńców i tabory. Gen. Tomicki wziął do niewoli maruderów w Mokobodach, ale nie mógł sforsować grobli w Chodowie, podobnie jak gen. Wroniecki przeprawy pod Iganiami.

23 maja gen. Chłapowski zaskoczył – od strony Berezowa i Dubin – Rosjan rozłożonych obozem pod Hajnowszczyzną (obecnie Hajnówka). W dwukrotnym natarciu rozbito siły gen. Lindena blokujące partyzantów kryjących się w Puszczy Białowieskiej. Ciąg dalszy tej bitwy rozegrał się na drodze pościgu do Białowieży. Ostatecznie wzięto do niewoli 400 sołdatów carskich, zdobyto działo i kilkaset karabinów. Na noc zmęczeni żołnierze polscy wrócili do Berezowa.

23 maja armia polska opuściła Tykocin, cofając się tą samą trasą. Gen. L. Kicki, właściciel Krześlina, pisał do żony Natalii: „Wystaw sobie, ludność wiejska tutejsza gromadami z wiosek i lasów, w których szukała przed Moskalami schronienia, znosiła nam resztę zapasów przez nieprzyjaciół nie zrabowanych i to darmo. Jak nas ujrzą, płaczą z radości. Gdy odjeżdżamy łkają rozpaczliwie, całując nogi nasze. Bogate obywatelki, otoczone córkami i służbą dźwigają same na plecach rozmaite zapasy żywności, dla rozdania jej nam i żołnierzom. Konie wszystkie zrabowali im Moskale. Podczas jednej z ostatnich utarczek żona kanoniera pomagała mężowi obsługiwać armatę. Kapitan przez litość odpędził ją, a ona niewiele myśląc z rannego żołnierza ubranie zdjęła, odziała się nim i wróciła pomagać mężowi… W utarczce z ariergardą w bliskości wioski Choroszcz, kiedy grzmiały baterie nasze, wysunąłem się, chcąc rozpoznać położenie n-pla i cóż spostrzegłem? Starca białego jak gołąb klęczącego na małym pagórku z rękoma błagalnie wyciągniętymi ku niebu. Był to ostatni towarzysz pancerny z pobliskiej wioski. Błagał o miłosierdzie boskie dla nas i błogosławieństwo”. Natalia Kicka, przyszła właścicielka Suchowoli w pow. radzyńskim, informowana przez męża, pisze w swych pamiętnikach, że jednemu pastuszkowi patrol n-pla daremnie przypiekał ręce ogniem, by wydał kierunek odejścia Polaków.

Rankiem 24 maja żołnierze gen. Chłapowskiego stanęli w Masiewie, gdzie przybył Eugeniusz Ronko z ponad 200 partyzantami. Generał chciał zostawić oddział strzelców białowieskich na miejscu, sądząc, jak pisze w swym pamiętniku, że tu z miejscowymi ludźmi więcej dokażą, niźli w polu w innym terenie, ale uległ w końcu naleganiom Ronki. Wkrótce przybyli następni ochotnicy, więc zaczęto formować zaczątki trzech nowych pułków. W Puszczy pozostało tylko około 100 partyzantów pod komendą J. Schröttera.

Swym marszem, zwycięskimi walkami i alarmującymi podjazdami, wyłapywaniem kurierów i rozbrajaniem mniejszych grup gen. Chłapowski wzbudził panikę wśród Rosjan. Niestety, były to pozorne sukcesy. 24 maja feldm. Dybicz w rejonie Wysokiego Mazowieckiego nawiązał łączność z gwardią. Odpowiedzialny za działania na tyłach Dybicza, gen. Umiński zawiódł. Tego dnia wysłane przez niego oddziały wróciły do Suchej i Kałuszyna. Dowódca ten nie stanął na wysokości zadania. Trzymał się lękliwie pierwszej części rozkazu. Nie skoncentrował przydzielonych mu oddziałów Bielińskiego i Dziekońskiego, nie uderzył na Pahlena II, nie zajął Siedlec i Grannego, nie próbował połączyć się z Łubieńskim, nie osiągnął nawet drobnych sukcesów. Dlatego w Kwaterze Głównej postanowiono udzielić mu dymisji z zajmowanego stanowiska.

A w Siedlcach po opuszczeniu głównej armii Dybicza pozostały tylko małe siły, ale miasto było poważnie zdewastowane. „Kurier Warszawski” z 25 maja donosił: „W Siedlcach po opuszczeniu miasta przez nieprzyjaciela, nie było ani jednego domu, który nie byłby uszkodzony”. Dybicz po nawiązaniu łączności z gwardią ruszył forsownym marszem na spotkanie z armią polską. 26 maja miała miejsce krwawa bitwa pod Ostrołęką, która stanowiła punkt zwrotny w tej wojnie. Brało w niej udział sporo Podlasian. Pochodzący z Rogoźnicy ppłk Józef Borzęcki prowadził w niej swój I baon do nieudanego przeciwnatarcia. Właściciel Dowspudy gen. Pac, podtrzymywany przez swego adiutanta, schodził z pola bitwy dwukrotnie ranny. Właściciel Krześlina gen. L. Kicki został ranny jeszcze ciężej. Pocisk armatni wyrwał mu kawał uda i zmiażdżył kość biodrową. Ułani chwycili go i nieśli ku zabudowaniom, ale zmarł w drodze. Około 17.00 gen. Skrzynecki rzucił do walki swój ostatni odwód – 5 DP gen. Kamieńskiego pochodzącego spod Łęcznej. Dzielny gen. Kamieński zginął od pocisku działowego, który urwał mu obie nogi. Osłaniał odwrót dowódca I brygady gen. Zawadzki (w niej był 20 pp. płk. Podczaskiego, właściciela Sarnak). Kilkadziesiąt lat później potomek Zawadzkiego w Skrzyszewie pod Łukowem, dumny ze swego dziada, pokazywał legionistom Piłsudskiego jego portret.

W bitwie pod Ostrołęką brali udział: por. art. H. G. Niewęgłowski oraz Jan Kahl z Międzyrzeca oraz podoficerowie Józef i Ludwik Goławscy z Gołaszyna koło Łukowa, Bazyli Golczewski i Józef Ziemnicki z Białej Podlaskiej. Były wikariusz z Kodnia ks. T. Puchalski wspominał: „Napotykam wóz drabiniasty napełniony rannymi, między którymi znalazłem jednego podpułkownika z pułku liniowego, ojca familii, który pięć razy był mocno rannym. Zobaczywszy mnie woła – kapelanie zlituj się nad nami. Kazałem zatrzymać konie… Umierający z ran odniesionych ppłk chwyta mnie za rękę, całuje, płacze z radości i bólu mówiąc „O! Jak szczęśliwy jestem, że w ostatni moment mego życia odbieram błogosławieństwo zapewniające mi szczęśliwą wieczność. Daj mi rozgrzeszenie, gdyż najdalej za godzinę życie zakończę z przyczyny ujścia krwi… Inni podobnież biorąc mnie za szyję, ściskając płaczą. Całują krzyż Jezusa Chrystusa i mnie…”.

Józef Geresz