Rozmaitości
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Woda zdrowia doda

O potrzebie nawadniania organizmu także zimą, zaletach zup warzywnych i kwasu buraczanego - w rozmowie z dietetyk Beatą Mońką.

Przy wyborze wody ważna jest jej jakość. Po jaką sięgać? Najlepiej po „czystą”. Co to oznacza? Najlepsza byłaby woda źródlana, ale o taką trudno w dzisiejszych czasach. Najkorzystniej, jakby nie zawierała chloru. A to, jaką wodę pijemy, zależy już od indywidualnych upodobań. Zwykle ludzie nie lubią pić wody i nauczenie ich systematycznego nawadniania organizmu jest trudnym zadaniem. Na ogół kierujemy się bowiem zasadą: „Najeść się, a nie napić” albo sięgamy po colę, która ze względu na dużą zawartość cukru zwiększa zapotrzebowanie na wodę. Cola nie nawadnia, wręcz przeciwnie - pijąc ją, odwadniamy się. Podobnie jest z kawą, która działa moczopędnie, a osoby pijące ją w nadmiarze nie są dobrze nawodnione.

Organizm należy nawadniać nie tylko latem, ale też zimą. Jak zrobić to skutecznie? I czym można zastąpić „surową” wodę, która w sezonie jesienno-zimowym – przyznajmy wprost – nie bardzo nam smakuje?

Na początek ważne przypomnienie: nasz organizm składa się przede wszystkim z wody i właśnie woda jest niezbędna do przebiegu wszystkich procesów metabolicznych, w tym przyswajania składników odżywczych i wydalania toksyn z organizmu. Dlatego jest tak istotna! Woda oczyszcza nas i wzmacnia. Jest pierwszym, czyli najważniejszym składnikiem zdrowego stylu życia.

Przy wyborze wody ważna jest jej jakość. Po jaką sięgać? Najlepiej po „czystą”. Co to oznacza? Najlepsza byłaby woda źródlana, ale o taką trudno w dzisiejszych czasach. Najkorzystniej, jakby nie zawierała chloru. A to, jaką wodę pijemy, zależy już od indywidualnych upodobań. Zwykle ludzie nie lubią pić wody i nauczenie ich systematycznego nawadniania organizmu jest trudnym zadaniem. Na ogół kierujemy się bowiem zasadą: „Najeść się, a nie napić” albo sięgamy po colę, która ze względu na dużą zawartość cukru zwiększa zapotrzebowanie na wodę. Cola nie nawadnia, wręcz przeciwnie – pijąc ją, odwadniamy się. Podobnie jest z kawą, która działa moczopędnie, a osoby pijące ją w nadmiarze nie są dobrze nawodnione.

 

A odpowiednie nawodnienie – przypomnijmy – to klucz do zdrowia. Czym grozi zbyt niskie spożycie wody?

Efekt braku nawodnienia to m.in. bóle głowy i nadciśnienie. Jeśli nie „słuchamy” naszego pragnienia i pijemy zbyt mało w stosunku do zapotrzebowania, możemy zaobserwować wzrost pulsu, ale też zwiększa się ryzyko udaru. Odwodnienie organizmu skutkuje podwyższonym poziomem cholesterolu i cukru – słowem: wszystko nam się „zagęszcza”. Zaburzone trawienie objawia się m.in. zaparciami. Zwiększa się senność, pojawiają się problemy z koncentracją uwagi itd.

Zapotrzebowanie na wodę to kwestia indywidualna, zależy ono od wagi, stanu zdrowia czy pogody, ale też od ilości spożytego cukru, ostrych lub słonych przypraw użytych do przygotowania posiłku. Słone i pikantne potrawy zatrzymują wodę i – paradoksalnie – zwiększają na nią zapotrzebowanie. Zatrzymanie wody grozi obrzękami. Utrzymanie równowagi witaminowo-mineralnej jest kluczowe dla zdrowia. Tę zależność obserwujemy m.in. na przykładzie sodu i potasu, tj. składników regulujących gospodarkę wodną organizmu. Sód odpowiada za utrzymanie wody w komórkach ciała, zaś potas – za jej przyswajanie. Między tymi dwoma pierwiastkami musi zachodzić równowaga.

W przypadku osoby dorosłej sugeruje się spożycie od 350 do 500 ml (w upały) wody na każde 10 kg masy ciała. U dzieci ważących do 10 kg: ok. 100 ml na kilogram, na każdy z kolejnych 10 kg – 50 ml itp. Wiele dzieci, niestety, pije mało wody.

 

Zatem zmieniamy nawyki: na dzień dobry – szklanka wody.

Tak, a argumentem „za” jest m.in. potrzeba nawodnienia organizmu po ośmiogodzinnej przerwie od ostatniego picia (tyle czasu zazwyczaj śpimy). Szklanka wody wypita zaraz po przebudzeniu to też – lubię używać tego określenia – poranny „wewnętrzny” prysznic dla naszego przewodu pokarmowego.

Zaczynanie dnia od wody jest bardzo ważne, a pomocą w przełamaniu niechęci sięgania po „surową” wodę może być nadanie jej delikatnego smaku, np. poprzez wciśnięcie do szklanki odrobiny soku z cytryny albo szczypty soli w przypadku osób, które mało spożywają jej na co dzień. W sezonie jesienno-zimowym zalecane jest picie np. ciepłej wody ze szczyptą bądź małym plasterkiem imbiru, co pozwoli i na nawodnienie organizmu, i jego rozgrzanie.

Musimy nauczyć się słuchać swojego organizmu i zawsze, ilekroć pojawia się pragnienie, natychmiast sięgać po wodę! Nie czekać, ale też nie wlewać jej w siebie, tylko sączyć powoli, co skutkuje lepszą przyswajalnością.

 

Co proponuje Pani do picia w sezonie zimowym w zastępstwie – albo obok – wody?

Doskonałym nośnikiem wody, zwłaszcza jesienią i zimą, są wszelkiego rodzaju zupy. Najlepiej, jeśli będą to zupy bogate w warzywa! Zupy warzywne dostarczają organizmowi potrzebnych minerałów pozwalających zachować równowagę wodno-mineralną.

Zimową porą chętniej – i słusznie – sięgamy też po napary ziołowe. Zalecam jednak nie herbatki „specjalnego przeznaczenia”, np. działające moczopędnie, ale typowe ziółka na bazie rumianku czy kopru włoskiego albo mieszkanki rozgrzewające, np. napar z majeranku i macierzanki.

Zimą nie każdy ma ochotę na soki warzywne, najlepiej świeżo wyciskane. A szkoda. Bo picie ich to dobry sposób na nawodnienie organizmu oraz dostarczenie potrzebnych mu witamin i minerałów. Osoby z „dobrą energetyką” mogą sięgać po soki warzywne z nutą owoców – nie owocowo-warzywne (z uwagi na dawkę cukru), tylko warzywno-owocowe, np. marchewkowo-jabłkowy albo pomidorowy. Alternatywą są też buliony warzywne spożywane na ciepło.

 

Swoim pacjentom poleca Pani kwas buraczany, najlepiej domowej roboty. Dlaczego picie go jest tak ważne w prowadzeniu zdrowej diety?

Kwas buraczany, o czym warto pamiętać, również jest źródłem wody. Poza tym spożywanie go wpływa korzystnie na cały przewód pokarmowy: wzmacnia żołądek i usprawnia trawienie. Dodanie czosnku do kwasu sprawia, że działa on antybiotycznie, niszcząc niekorzystne dla organizmu wirusy i bakterie. Podsumowując: kwas buraczany porządkuje układ pokarmowy i – jako naturalny probiotyk -zaopatruje go w dobrą mikroflorę, a przy tym wzmacnia odporność.

Ilość kwasu, jaki powinniśmy wypić, zależy od stanu naszych jelit. Początkowo może być to ¼ czy ½ filiżanki, ewentualnie z dodatkiem wody, z tendencją rosnącą. Jeśli zaczniemy od zbyt dużej objętości, możemy doznać „rewolucji” żołądkowo-jelitowej i stwierdzić, że kwas buraczany nam nie służy. Tymczasem on zawsze jest dobry, tyle że i do dobrych rzeczy czasem trzeba przyzwyczajać się stopniowo.

 

Dziękuję za rozmowę.


Przepis na kwas buraczany

Składniki: 2 kg (8-10 sztuk) jędrnych, średniej wielkości buraków ćwikłowych; kromka czerstwego, lekko podsuszonego, pieczonego na zakwasie chleba razowego żytniego (razem ze skórką) lub jabłko pokrojone na ćwiartki; ewentualnie duży ząbek czosnku.

Przygotowanie: Umyte pod bieżącą wodą buraki obrać ze skórki. Pokroić w cienkie plasterki i ułożyć w dużym szklanym słoju lub kamiennym garnku. Buraki zalać przegotowaną letnią wodą. Na wierzchu położyć kromkę czerstwego razowego chleba; można dodać też ząbek czosnku (a nawet trzy – wówczas kwas będzie miał zdecydowany, wykwintny smak). Od ilości użytego czosnku zależy też antybiotyczna i antywirusowa moc kwasu buraczanego.

Słój lub garnek z przygotowanymi burakami należy obwiązać gazą i postawić w najcieplejszym miejscu w kuchni na okres czterech – pięciu dni. Po tym czasie zdjąć ostrożnie gazę, za pomocą dużej łyżki zdjąć pianę, która uformuje się na powierzchni, i do idealnie czystych butelek albo słoiczków zlać klarowny rubinowoczerwony kwas buraczany. W szczelnie zamkniętych butelkach lub słoikach ustawionych na najniższej półce w lodówce bądź bardzo chłodnej piwnicy można przechowywać go nawet kilka miesięcy.

*Przepis na kwas buraczany pochodzi z książki B. Mońki „Przepisy na zdrowie!”. Więcej informacji znajdą Państwo na stronie: przepisynazdrowie.com.

AW