Wojna z narodem
Po części jest to zasługa autorów tego siłowego sposobu rozwiązania problemów społecznych. Przez lata konsekwentnie przedstawiali swoją wersję wydarzeń, skrzętnie ukrywając rzeczywiste powody wyprowadzenia wojska na ulice, powodując zamęt w ocenie tamtych wypadków.
Wprowadzenie stanu wojennego poprzedziły wielomiesięczne przygotowania, które miały zapewnić sprawne przeprowadzenie operacji. Strona rządowa od początku traktowała porozumienia sierpniowe jako zło konieczne. Podpisanie ich było tylko manewrem taktycznym, który pozwalał uniknąć groźby otwartej konfrontacji ze społeczeństwem w sytuacji grożącej eskalacją napięcia. Przebieg wydarzeń wskazywał, że nie były to bezpodstawne obawy. Strajki sierpniowe poprzedzał lubelski lipiec. Wydarzenia, które rozegrały się latem1980 r., pokazały, że ludzie nie tylko przestali się bać, ale również potrafią się organizować.
W cieniu porozumień
Władze od początku nie zamierzały respektować zawartych porozumień. Już 12 listopada 1980 r., dwa dni po zarejestrowaniu przez sąd NSZZ „Solidarność”, gen. Wojciech Jaruzelskie na zebraniu Komitetu Obrony Kraju poinformował, że przygotowano „zestaw niezbędnych aktów prawnych dotyczących stanu wojennego”. W tym czasie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych opracowało również szczegółowe plany internowania blisko 13 tys. działaczy opozycyjnych. O tych przygotowaniach gen. Jaruzelski informował stronę radziecką. 5 grudnia na szczycie państw Układu Warszawskiego w Moskwie przedstawił koncepcję samodzielnego rozprawienia się z opozycją, gdy pojawią się oznaki wyczerpania społeczeństwa. Strona rządowa przez kilkanaście miesięcy konsekwentnie podejmowała działania, które zmierzały do osiągnięcia tego celu. Jednym ze sposobów zmęczenia obywateli były permanentne braki podstawowych towarów na rynku. Nieprzypadkowo po wprowadzeniu stanu wojennego sytuacja w zaopatrzeniu uległa znacznej poprawie.
Ku konfrontacji ze społeczeństwem
O zamiarach siłowego rozprawienia się z opozycją świadczy przejmowanie władzy w państwie przez gen. Jaruzelskiego, dotychczasowego ministra obrony narodowej. 11 lutego 1981 r. objął tekę premiera, a 18 października został I sekretarzem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Po skupieniu przez niego całości władzy w państwie przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego nabrały tempa. Już 23 października wprowadzono do działania wojskowe Terenowe Grupy Operacyjne, których rzeczywistym celem było przeprowadzenie rekonesansu przed planowaną operacją. Władze zaczynają stosować również rozwiązania siłowe. 2 grudnia oddziały ZOMO spacyfikowały strajk studentów Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarnictwa w Warszawie. Atak ten był próbą generalną przed rozbijaniem strajków w zakładach przemysłowych.
Straszak radziecki
Straszenie interwencją radziecką było jednym z ulubionych środków szantażowania społeczeństwa przez aparat komunistyczny. Wydaje się jednak, że interwencja Armii Radzieckiej w tym czasie była mało realna. W grudniu 1979 r. Związek Radziecki uwikłał się w wojnę afgańską. Militarna interwencja pociągnęła za sobą sankcje zachodnie. W tej sytuacji kierownictwo Związku Radzieckiego nie było zainteresowane rozpoczynaniem następnego konfliktu, który przyniósłby nie tylko kolejne sankcje, pogarszające sytuację gospodarczą, ale również straty osobowe wśród własnych żołnierzy, co miałoby niewątpliwie negatywny wpływ na sytuację wewnętrzną.
Jeżeli planowano interwencję, to dlaczego głośnio o niej mówiono? Świadczy to raczej o wykorzystywaniu zagrożenia radzieckiego w akcji propagandowej, której celem było budowanie atmosfery strachu. Armia Radziecka w Europie środkowej dwukrotnie tłumiła dążenia wolnościowe w państwach satelickich. Pierwszy raz wkroczyła na Węgry w 1956 r., a drugi do Czechosłowacji w 1968 r. W obu przypadkach akcję militarną przeprowadzono, wykorzystując element zaskoczenia. Sytuacja w Polsce różniła się pod jednym względem. Na Węgrzech i w Czechosłowacji na czele rewolty społecznej stanęli przywódcy komunistycznych partii. Natomiast kierownictwo PZPR było w opozycji wobec dążeń wolnościowych większości społeczeństwa. Nie ulega jednak wątpliwości, że przywódcom Związku Radzieckiego zależało na ustabilizowaniu sytuacji w Polsce, ale nie oznacza to wcale, że chcieli cel ten osiągnąć na drodze interwencji zbrojnej.
Pucz wojskowy
W nocy z 12 na 13 grudnia władzę w kraju przejmuje Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego. Na jej czele stoi jednak premier, a w jej skład wchodzi kilku ministrów. Zazwyczaj w wyniku przewrotów wojskowych dochodzi do obalenia rządu. W Polsce jednak celem zamachu nie była zmiana ekipy sprawującej władzę, ale zachowanie przywilejów rządzących, zagrożonych w wyniku rewolty społecznej. Przeciwnikiem junty wojskowej było społeczeństwo polskie dążące do demokratyzacji życia w kraju. Wojskowi zapomnieli jednak o tym, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Powrót do sytuacji sprzed sierpnia 1980 r. był niemożliwy. Wprawdzie można było sprawnie przeprowadzić zamach stanu, ale wojny z narodem nie można było wygrać. Otto Bismarckowi przypisuje się powiedzenie, że „za pomocą bagnetów można zrobić wszystko, nie można tylko na nich siedzieć”. Z tego wojskowi jednak nie zdawali sobie sprawę. Wygrali bitwę, ale przegrali wojnę. Kilka lat po wprowadzeniu stanu wojennego przyszło im skapitulować przed społeczeństwem. Olbrzymią rolę w walce z przemocą komunistycznego państwa odegrał Kościół katolicki, który w tych trudnych czasach zapewniał nie tylko pomoc prześladowanym, ale również tworzył sferę wolności w okresie reżimu wojskowego.
Krew na rękach
Już pierwszej nocy objęto militaryzacją 129 największych przedsiębiorstw, co oznaczało, że niewykonanie polecenia równało się z niewykonaniem rozkazu. Przerwanie łączności umożliwiło izolację poszczególnych zakładów, co ułatwiło rozbijanie kolejnych strajków. 15 grudnia w kopalni Manifest Lipcowy (obecnie Zofiówka) w Jastrzębiu Zdroju milicjanci otworzyli ogień do górników, raniąc czterech z nich. We Wrocławiu na skutek pobicia przy pacyfikacji strajku na Politechnice zmarła jedna osoba. Następnego dnia w katowickiej kopalni „Wujek” zabito dziewięciu górników, a 21 raniono. 17 grudnia na ulicach Gdańska podczas manifestacji zginęła jedna osoba, a dwie zostały ranne. Kolejne miesiące stanu wojennego przyniosły następne ofiary śmiertelne, które zginęły od kul, zmarły wskutek pobicia lub zostały skrytobójczo zamordowane. Lista ofiar junty nie kończy się wraz ze zniesieniem stanu wojennego. Używanie przez władze przemocy przynosiło jednak skutki odwrotne. Na pogrzebie ks. Jerzego Popiełuszki, zamordowanego w bestialski sposób przez oficerów Służby Bezpieczeństwa, zgromadziły się tłumy ludzi. Kapłan ten po śmierci stał się dla władz jeszcze bardziej niebezpieczny. Dokładna liczba ofiar dyktatury wojskowej nie jest jednak znana. Wiele zbrodni nie wyszło dotąd na światło dzienne. Nieznana pozostaje również liczba osób, które straciły zdrowie na skutek pobicia i psychicznego znęcania się.
W obozach i więzieniach
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. przeprowadzono akcję „Jodła”, w wyniku której internowano ponad 5 tys. osób związanych z opozycją. W trakcie trwania stanu wojennego w obozach dla internowanych, które w przytłaczającej większości mieściły się w zakładach karnych, przetrzymywano blisko 10 tys. działaczy związkowych i opozycyjnych. Na terenie diecezji siedleckiej funkcjonowały dwa ośrodki odosobnienia dla internowanych. Pierwszy mieścił się w Białej Podlaskiej, a drugi we Włodawie. Od 13 grudnia 1981 do 8 stycznia 1982 r. w Zakładzie Karnym w Białej przetrzymywano internowanych z terenów województwa bialskopodlaskiego i siedleckiego. Natomiast od 13 grudnia 1981 do 23 kwietnia 1982 r. w Zakładzie Karnym we Włodawie początkowo przebywali internowani z województwa lubelskiego, a później również z bialskopodlaskiego, siedleckiego, chełmskiego i zamojskiego. W celach propagandowych internowano również byłego I sekretarza Edwarda Gierka i jego współpracowników, których przetrzymywano w lepszych warunkach. W znacznie trudniejszej sytuacji znalazło się kilka tysięcy osób aresztowanych za działalność opozycyjną po wprowadzeniu stanu wojennego. Jeszcze inną formą represji były Wojskowe Obozy Specjalne, które stanowiły ukrytą formę internowania przeciwników pod pozorem prowadzenia szkolenia wojskowego.
Pro memoria
Przez 35 lat osoby, które uczestniczyły w prześladowaniu przeciwników politycznych zachowały nadal swoje przywileje. Problem ten nie dotyczy tylko byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, ale również oficerów Ludowego Wojska Polskiego, którzy odpowiedzialni byli za represje. Dzisiaj wielu z nich przebranych w togi profesorskie nadal uprawia propagandę, przedstawiając w krzywym zwierciadle najnowszą historię Polski.
Witold Bobryk