Wójt Gajowy winny
Akt oskarżenia przeciwko wójtowi został sformułowany w lipcu. Krzysztofowi Gajowemu zarzucono przekroczenie uprawnień, działanie na szkodę gminy, realizację inwestycji bez przetargów, zawyżanie faktur przy budowie przykościelnego parkingu oraz nieprawidłowości w związku z budową kanalizacji sanitarnej w Staninie i Wesołówce. Z tego ostatniego zarzutu wójt został zwolniony.
Obrońca oskarżonego mecenas Stanisław Moczybrodzki domagał się uniewinnienia dla swego klienta, twierdząc, że wójt wprawdzie łamał prawo, ale robił to dla dobra lokalnej społeczności. Prawnik zauważył też, że Gajowy nie uzyskał żadnych korzyści majątkowych z tytułu popełnionych nieprawidłowości, a jego czyny noszą znamiona znikomej szkodliwości społecznej. Prokurator natomiast argumentował, by wójt otrzymał karę 1,5 roku pozbawienia wolności, ale bez zawieszenia. Przypomniał, że na skutek poczynań oskarżonego gmina poniosła straty w wysokości ponad 400 tys. zł.
Sąd nie miał wątpliwości co do winy Gajowego. Prowadząca sprawę sędzia Edyta Cieliszak nie chciała jednak komentować orzeczenia. Tuż po ogłoszeniu werdyktu zostało przedstawione jego uzasadnienie. – Zebrany w sprawie materiał dowodowy był obszerny. W toku postępowania sądowego udowodniono ewidentne nieprawidłowości: inwestycje bez przetargów, przekroczenie uprawnień, złamanie przepisów ustawy o zamówieniach publicznych, nakłanianie jednego z pracowników do poświadczenia nieprawdy w dokumentach – tłumaczyła sędzia. – Oskarżony dopuścił się tych wszystkich czynów, należy jednak pamiętać o tym, że przekraczając prawo, nie odniósł żadnych korzyści osobistych. Nie pozostało to bez wpływu na wymierzoną karę – dodała.
Sąd nie przychylił się do sugestii prokuratury, by pozbawić wójta możliwości piastowania stanowisk w administracji państwowej na okres 4 lat. – Myślę, że sam wyrok skazujący jest już dla oskarżonego wystarczającą karą – podkreśliła E. Cieliszak.
Wójt wysłuchał wyroku z kamienną twarzą. – Orzeczenie sądu przyjmuję pokornie i nie będę go komentował. Wszystko robiłem dla dobra gminy, niestety znaleźli się źli ludzie, którzy zaprowadzili mnie na ławę oskarżonych – wyjaśnił. Z zajmowanego stanowiska wójt rezygnować nie zamierza. – Nadal chcę pracować dla dobra lokalnej społeczności. Wiem, że ludzie mi ufają. Żadna instytucja nie może mnie pozbawić stanowiska. Zostałem wybrany przez ludzi, nie przez Radę Gminy czy inne wąskie gremium. Dopóki wyrok się nie uprawomocni, nadal będę pełnił swoje obowiązki. Co dalej, zobaczymy – stwierdził.
Wyrok nie jest prawomocny, zatem Krzysztof Gajowy ma prawo złożenia apelacji do Sądu Okręgowego w Lublinie. Czy tak się stanie? Trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi, gdyż wójt nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji w tej sprawie. Abstrahując od tego, czy apelacja będzie, czy też nie – warto pamiętać, że prawo jest zawsze prawem i to, czy się je łamie dla dobra lokalnej społeczności, czy własnego, nie ma większego znaczenia. Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku Kodeks Karny przewiduje stosowne sankcje natury prawnej i nie ma możliwości ich uniknięcia. Nawet dobre, aczkolwiek niezgodne z prawem intencje nikogo nie zwalniają od odpowiedzialności. Dura lex, sed lex…
Marcin Gomółka