Wołanie o pomoc dla Jemenu
Jako naoczny świadek wydarzeń w Jemenie opowiedział o kryzysie humanitarnym, z jakim mierzą się miliony Jemeńczyków. Mówił również o sytuacji chrześcijańskich wolontariuszy w muzułmańskim kraju. Wraz z zaproszonym gościem na spotkanie przybyli pracownicy Caritas Polska: Katarzyna Woźniak, wieloletnia wolontariuszka, obecnie pracująca w dziale projektów zagranicznych, która podczas spotkania tłumaczyła wypowiedzi dyrektora Caritas, oraz Maurycy Pieńkowski, który pojechał do Dżibuti, aby rozpoznać potrzeby jemeńskich uchodźców. - Sytuacja w Jemenie to największy kryzys humanitarny od czasów II wojny światowej. 22 mln z 29 mln mieszkańców potrzebuje natychmiastowej pomocy - mówił M. Pieńkowski. - Jemeńczycy są już u granic wytrzymałości. Ponad milion osób w ciągu ostatnich dwóch lat zachorowało na cholerę, ciężką chorobę, którą w warunkach europejskich można z powodzeniem leczyć, ale w Jemenie brakuje właściwie wszystkiego: lekarstw, lekarzy, szpitali - podkreślał.
Dlatego wielu Jemeńczyków, pokonując 25-kilometrowy odcinek drogą morską, ucieka do Dżibuti. Na tratwach zbudowanych z plastiku i drewna docierają z Półwyspu Arabskiego na sąsiedni kontynent afrykański, gdzie w maleńkim kraju o niecałym milionie mieszkańców szukają schronienia. – Od początku wojny przez terytorium Dżibuti uciekło ok. 50 tys. Jemeńczyków, z czego 5 tys. pozostało na stałe w Dżibuti. Połowa tych osób żyje na co dzień w obozach uchodźczych, a połowa na ulicy – mówił F. Martialis. – Kiedy tu docierają, nie mają żadnego miejsca, w którym mogą się zatrzymać, i nikogo, aby prosić o pomoc. Zwracają się do nas, do Caritas. Wiedzą, że nawet jeśli nie będziemy mieć wiele do zaoferowania, to powitamy ich jak braci i siostry – zaznaczał.
Pomagamy każdemu, kto się zgłosi
Caritas w Dżibuti powstała w 1952 r. i jest najstarszą organizacją humanitarną w kraju. – Oczywiście staramy się pomagać konkretnie, przez dostarczanie żywności, udzielanie pomocy psychologicznej i wspierając artykułami pierwszej potrzeby. W zeszłym roku pomogliśmy jedynie 300 osobom. To nieduża liczba, ale to pierwszy krok – tłumaczył dyrektor Caritas Dżibuti.
Caritas prowadzi również klinikę medyczną, jedyną placówkę w kraju, gdzie pomoc udzielana jest bezpłatnie każdemu, kto się zgłosi. W zeszłym roku z pomocy skorzystało 6 tys. osób. – Przychodzą biedni, dzieci z ulicy, młode kobiety, niepełnosprawni, ale również bogaci, ponieważ słyszeli o wysokiej jakości usług w naszej klinice. Przyjmujemy każdego: biednych i bogatych – opowiadał F. Martialis. Wszyscy pracownicy kliniki są wolontariuszami, a leki dostępne w placówce pochodzą z darów. – W każdym tygodniu pomaga nam 50-60 osób, w tym m.in. siostry zakonne, żołnierze, mieszkańcy Dżibuti, którzy chcą dać coś od siebie. Są wśród nich również lekarze i pielęgniarki oraz ludzie tacy jak ja, którzy wykorzystują swoje umiejętności. Niektórzy przychodzą raz w tygodniu, inni pomagają jedną godzinę w miesiącu. Każdy czas poświęcony przez ludzi dobrej woli bardzo nam pomaga – tłumaczył.
On jest twoim bratem
– Z wykształcenia jestem prawnikiem. Zawsze chciałem pojechać gdzieś daleko, żeby służyć biednym. Modliłem się do Boga, pytając, do którego kraju powinienem wyruszyć. Usłyszałem: zostań tu. Trochę rozczarowała mnie ta odpowiedź, ale zostałem we Francji. Byłem wolontariuszem przez dziewięć lat. W końcu otrzymałem propozycję wyjazdu zagranicę i od tamtej pory podróżuję. Biskup Dżibuti i Somalii szukał osoby, która przyjedzie do Dżibuti i będzie tam pracować. Zgłosiłem się. Powiedziałem: tak, jestem, czekałem na to. Pracuję i mieszkam tam razem z moją żoną Polką i dwiema córeczkami – opowiadał o swoim powołaniu F. Martialis.
Dżibuti to kraj muzułmański. – Nie mamy prawa pokazywać żadnych symboli religijnych, chrześcijańskich, krzyża. Noszę krzyżyk i czasami w trakcie pracy wydostaje się on spod koszuli. Zdarza się, że podchodzą do mnie muzułmanie i spluwają. Ale wtedy inni muzułmanie reagują: „Przestań. Nie rób tak. On jest twoim bratem. Jesteśmy braćmi, którzy sobie pomagają”. Sytuacja bywa różna. Ale jeśli ktoś podejdzie do mnie i zapyta, dlaczego pracujesz w Caritas, nie boję się powiedzieć prawdy i mówię szczerze, że robię to dla Jezusa – opowiada F. Martialis. – Nie znam żadnego katolika z Dżibuti, gdyż jeśli nawrócą się na katolicyzm, grozi im śmierć, odrzucenie przez rodzinę i prawo zemsty – dodał.
Na wiele nieprzyjemności narażone są siostry zakonne pracujące w klinice. Jednak nie zdejmują stroju zakonnego. – Zadaliśmy sobie pytanie, czy siostry powinny pracować w habitach, czy bez. Doświadczały one pogardy od muzułmanów, np. oplucia. Wtedy zrozumieliśmy, że jeśli dojdzie do takiej sytuacji i siostry zdejmą habit, to będzie dla nas koniec. Jesteśmy chrześcijanami i nie będziemy tego ukrywać. Pracujemy otwarcie, a siostry zostaną w habitach – mówił F. Martialis. I pomimo trudnych doświadczeń zachęca, aby nie bać się ludzi innych kultur: – Pierwszą i bardzo ważną rzeczą jest spojrzenie na drugiego człowieka jak na syna i córkę Boga. Czasami boimy się, jesteśmy pełni lęku, ale pamiętajmy, jaka jest nasza chrześcijańska tożsamość. Powinniśmy miłować każdego bliźniego – i tego, który jest obok nas, i tego, którego nie znamy. Jeśli ludzie dostrzegą naszą otwartość i miłość, zaczną ją odwzajemniać – przekonywał.
Ułamek raju
Kościół w Dżibuti składa się przede wszystkim z chrześcijan z całego świata. Jednak nie zamykają się oni w enklawach, zapraszają muzułmanów do wspólnego celebrowania świąt. – Wspólne przeżywanie świąt religijnych umacnia nas i sprawia, że jesteśmy szczęśliwi. Muzułmanie przychodzą i świętują z nami, a potem zapraszają nas, chrześcijan, do wspólnego celebrowania ramadanu – opowiadał Francesco. – Każdy z nas jest nadal w swojej religii, nadal wyznaje swojego Boga, ale możemy wspólnie celebrować święta ważne dla tej drugiej strony. Dla mnie to ułamek raju, ponieważ dzięki miłości jesteśmy w stanie być razem. Tworzą się mosty pomiędzy społecznościami w naszym kraju – dodawał.
– Chcę wam pokazać jedną ważną rzecz, którą przekazał mi jeden z uchodźców, wygląda jak różaniec, ale to taki muzułmański różaniec, na którym modlą się słowami: „Bóg jest wielki”. Co to znaczy? Czy to dla nas jest prawda? Tak – opowiadał F. Martialis. – Kiedy ten człowiek uciekał z Jemenu, to była jedna z niewielu rzeczy, które zdążył zabrać. Tę cenną pamiątkę podarował nam, chrześcijanom, dziękując za okazaną pomoc. To sprawia, że jestem szczęśliwy, bo dostałam coś tak ważnego dla osoby innego wyznania – zaznaczył.
Pierwszy krok
F. Martialis podkreślił również znaczenie niedawnej pielgrzymki Ojca Świętego do Abu Dabi. – Dla nas, ludzi mieszkających w regionie krajów arabskich, to była rewolucja, przełom. Po tym spotkaniu do Caritas często przychodzili muzułmanie, którzy chcieli więcej dowiedzieć się o chrześcijaństwie, o Jezusie – mówił dyrektor Caritas. – Mimo wszystko są to ludzie bardziej zamknięci niż my, dlatego to my, chrześcijanie, powinniśmy wykonać ten pierwszy krok – zaznaczył i odwołał się do słów Ojca Świętego. – Papież Franciszek powiedział, aby biedny Kościół wspomagał ubogich ludzi. My w Dżibuti jesteśmy takim ubogim Kościołem, który pragnie pomóc tym jeszcze uboższym. Kiedy widzimy wsparcie od was, czujemy się bogaci. Dlatego jestem wdzięczny za zaproszenie do tej parafii, za przyjęcie nas i wysłuchanie naszego świadectwa, gdyż bez tego trudno jest działać – powiedział na zakończenie Francesco.
Apelujemy o solidarność i pomoc ofiarom tego olbrzymiego kryzysu wysyłając SMS na numer 72052 o treści JEMEN (koszt 2,46 zł z VAT), a także za pomocą przelewu na konto 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384 z dopiskiem JEMEN.
Monika Król