Kościół
Źródło: FOTOLIA
Źródło: FOTOLIA

Wołanie z doliny śmierci

„O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: Eloi, Eloi, lema sabachthani, to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”. Relacje synoptyków mówią o dwukrotnym wołaniu Jezusa na krzyżu (por. Mt 27,46.50; Mk 15,34-37). Treść drugiego („Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”) znamy tylko z relacji Łukasza (Łk 23,46).

Marek ewangelista przytacza słowa Chrystusa w języku aramejskim, Mateusz – po hebrajsku. „Być może wydały się one naocznym świadkom tak bardzo ważne – mówił w katechezie z 7 grudnia 1988 r. Jan Paweł II – że relacjonując rozgrywający się na Kalwarii dramat, uznali za słuszne przytoczyć je właśnie w tym języku, którym posługiwał się Jezus i większość współczesnych Mu Izraelitów. Być może przekazał je Markowi Piotr, podobnie jak wypowiedziane w Ogrójcu słowo Abba – Ojciec (por. Mk 14,36)”. Nie jest jednak najważniejsze, w jakim języku zachowały się słowa. Kluczowa staje się ich wymowa. Od tego, jak je zrozumiemy, zależy bowiem bardzo wiele.

Pretensje do Boga?

Teologowie zgodnie podkreślają, że dramatyczne wołanie Jezusa z krzyża nie jest znakiem zwątpienia, aktem desperacji. Nieprzypadkowe są też użyte w nim słowa. Zostały wzięte z Psalmu 22, jednego z najbardziej przejmujących tekstów Starego Testamentu. Zdumiewający w swej paradoksalności, rzuca wyzwanie naszym wyobrażeniom na temat wiary. „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku. Boże mój, wołam przez dzień, a nie odpowiadasz, [wołam] i nocą, a nie zaznaję pokoju. A przecież Ty mieszkasz w świątyni, Chwało Izraela! […]” (w. 2-4). ...

Ks. Paweł Siedlanowski

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł