Opinie
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Wolność upragniona i wymodlona

Z Polską ciągle jest kłopot. Historycy mówią: złe położenie geopolityczne. Nasze ziemie od wieków deptały ordy tatarskie, najeżdżały - przekonane o swojej cywilizacyjnej wyższości - oddziały germańskie, paliły i rabowały chciwe łupu armie ruskie, szwedzkie, kozackie. Polski „kłopot” próbowali „rozwiązać” zaborcy, rozszarpując Rzeczypospolitą na trzy części. Skazana na polityczny niebyt miała nigdy nie powstać do życia.

Przypisano jej rolę „pawia narodów i papugi”. Albo „panny bez posagu”, która musi czynić nieustanne umizgi, aby ktokolwiek chciał się nią zajmować. Paradoksalnie, jedynym krajem, który nigdy nie uznał rozbiorów, była Turcja. Ponoć istniał nawet szczególny rytuał na dworze sułtana: władca osmański podczas prezentacji dyplomatów zadawał pytanie: „A gdzież to jest poseł z Lechistanu?”. Dworzanie odpowiadali: „Poseł Lechistanu jeszcze nie przybył”. Na polskiego ambasadora czekało puste krzesło. Sułtan nie pozwolił zburzyć budynku polskiej ambasady, zamykając go na klucz, który przechowywał w skarbcu - ostatni władca turecki oddał go przybyłym ambasadorom Polski po odzyskaniu przez naszą ojczyznę niepodległości. Gdy przyszedł ów długo wyczekiwany, wyśniony dzień, okazało się, że na wschodnich rubieżach kontynentu zbierają się chmury zapowiadające kolejną groźną burzę. Bolszewicy postanowili „uszczęśliwić” Europę „wyzwalając” lud pracujący spod panowania „panów”, a przy okazji rozdeptać jej narody butami półdzikich hord krasnoarmiejców.

Kiedy w 1920 r. pod Warszawą zatrzymała się potężna armia, gotowa do zadania śmiertelnego ciosu, cała Polska padła na kolana przed krzyżem Chrystusa i u stóp Jego Najświętszej Matki. Modlono się dniem i nocą. Generał Maxim Weygand, który wówczas przebywał w Warszawie, pisał po latach w swoich pamiętnikach: „W kościołach, o każdej godzinie dnia, można było widzieć mężczyzn i kobiety zanurzonych w zapamiętałej modlitwie; to jest właściwe słowo do określenia ich postawy i wyrazu ich twarzy. Wielu pomiędzy nimi, przechodząc przed ołtarzem, kładło się krzyżem na posadzce i błagało w kompletnym samozapomnieniu Tego, co może wszystko. Nigdy nie widziałem ludzi tak modlących się jak w Warszawie”.

To, co nie udało się w 1920 r., w jakimś stopniu powiodło się w 1939. Minister spraw zagranicznych Związku Radzieckiego Wiaczesław Mołotow, uzasadniając (tajny) rozbiór Rzeczpospolitej, pogardliwie nazwał ją „bękartem Traktatu Wersalskiego”, odmawiając prawa do samodzielnego bytu.

Z Polską miał problem Hitler, potem Stalin i jego następcy. ...

Ks. Paweł Siedlanowski

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł