Wotum za ocalenie życia
Pan Ela, czyli Aleksander Szczepański, za ocalenie życia podczas wojny obiecał wystawić Maryi kapliczkę. Stoi do dziś przy ul. Brzeskiej 46. Pod figurką Maryi widnieje napis: „Ofiara za ocalenie życia. Fundatorzy Helena i Aleksander były Ela. 1946”. Jego historia to zaledwie kropla w morzu tych, jakie miały miejsce w czasie wojny, ale przypomina, że wiara czyni cuda. Jak wyglądał czas wojny w Siedlcach i okolicy, a także życie Żydów, możemy dowiedzieć się z relacji samego Eliasza Kesselbrennera, która została spisana 26 stycznia 1958 r. „Miałem młyn w Siedlcach, jak weszli Niemcy, wygnali nas z młyna” - rozpoczął swoją opowieść. Podczas okupacji niemieckiej przebywał w Siedlcach, w 1941 r. przeniósł się z rodziną na wieś. Znaczący był rok 1942, w którym miała miejsce likwidacja siedleckiego getta. Nad ranem zostało ono otoczone szczelnym kordonem przez oddziały niemieckie, granatową policję oraz oddział Ukraińców z Trawnik. Żydom rozkazano zgromadzić się na terenie najstarszego cmentarza żydowskiego, gdzie bez wody i pożywienia siedzieli do następnego dnia.
Niemieccy strażnicy co jakiś czas strzelali do tłumu. Około południa zabrano grupę osób przeznaczonych do dalszej pracy na rzecz III Rzeszy. Jednocześnie Niemcy i ich pomocnicy – Ukraińcy i żydowscy policjanci – przeszukiwali budynki na terenie getta. Próbujących ukrywać się Żydów rozstrzeliwano na miejscu lub przewożono na cmentarz żydowski przy ul. Szkolnej i tam mordowano.
Na kolanach
W niedzielę, 23 sierpnia 1942 r., około 10 tys. osób spośród zebranych na cmentarzu Niemcy pognali na stację kolejową… Wśród nich był pan Ela. – Szli kolumną na stację kolejową, tzw. pestkę, czyli tę towarową, a nie osobową – opowiada Edward Kopówka, dyrektor Muzeum w Treblince, który odkrył tę historię podczas zbierania materiałów do książki. – Szli ulicą Piłsudskiego, skręcili we Floriańską. Eliasz odłączył się od grupy i według jednej wersji ukląkł przed figurą Matki Bożej Kodeńskiej, która stoi na skwerze Wileńskim do dziś, lub – według drugiej wersji – przed krzyżem. Pewne jest, że się odłączył od kolumny, ukląkł i zaczął modlić – podkreśla, dodając, że w czasie wojny to był naturalny widok, iż w takich miejscach zawsze ktoś się modlił. – Natomiast Żydzi nie modlą się, klęcząc, a jedynie na stojąco – zaznacza. Prawdopodobnie dlatego Niemcy i Ukraińcy nie zwrócili na niego uwagi i poszli dalej. Żydów załadowano do wagonów, które następnie ruszyły do obozu w Treblince. On został…
W młynie u Szczepańskich
– Ponieważ z zawodu był młynarzem i znał to środowisko, miał kontakty z polskimi młynarzami. Spod tego krzyża lub kapliczki poszedł do Szczepańskich, których młyn znajdował się ok. 1 km dalej w stronę Międzyrzeca Podlaskiego – opowiada E. Kopówka. – Oni go ukryli, dzięki czemu udało mu się przeżyć – dodaje.
Dalsze losy bohatera tej opowieści są nie do końca sprecyzowane. Najprawdopodobniej w styczniu 1943 r. przeniósł się w okolice Łukowa, a po kilku tygodniach wyjechał z żoną do Warszawy. Żona została aresztowana przez Niemców i zginęła. Przez pewien czas wędrował po wsiach, następnie do wyzwolenia mieszkał w Wawrze i powrócił do Siedlec.
– Z zebranych informacji wynika, że ożenił się z córką lub kuzynką młynarza, który udzielił mu schronienia, i przyjął ich nazwisko Szczepański. Co ciekawe, przyjął też katolicyzm, jego akt chrztu odnalazł ks. Paweł Rytel-Andrianik w kościele św. Stanisława. Pochowany został na cmentarzu katolickim na Janowskiej pod nazwiskiem Szczepański – dodaje.
Ale to nie koniec historii. Pan Ela obiecał, że jeśli uda mu się przeżyć wojnę, wystawi Maryi kapliczkę. Dowodem na to, że tak się stało, jest kapliczka przy ul. Brzeskiej 46 – widoczna od strony ulicy, stoi przed prywatnym domem.
– To bardzo nietypowe zachowanie, bo jeśli Żydzi przechodzili już na chrześcijaństwo, to przeważnie przyjmowali protestantyzm, bo on jest im bliższy, gdyż przede wszystkim mieli zakaz budowania figur, obrazów itd. – zauważa E. Kopówka.
Ciekawa i zacna postać
Pan Ela, będąc już Aleksandrem Szczepańskim, katolikiem, nie zerwał jednak po wojnie więzów ze społecznością żydowską. – W Siedlcach była to grupa od 30 do 50 osób, które od 1945 r. do 1948 r. spotykały się dość systematycznie – opowiada E. Kopówka. – Rozmawiałem z osobą, która znała Szczepańskiego. Podobno Żydzi go pytali: „Ale panie Szczepański, po co pan tu do nas przychodzi?”. A on odpowiadał, że chce posłuchać jidysz, że to język, bez którego nie może się obejść, i kiedy słyszy te dźwięki, są one mu miłe dla ucha. Wspominał też, że zawsze miał ubranie oprószone mąką – dodaje, zauważając, ze pojawiały się też uwagi dotyczące zmiany wiary. – Pytali go, czy mu teraz lepiej, czy Bóg wysłuchuje jego modlitw bardziej, od kiedy przeszedł na katolicyzm. Na to on odpowiadał: „To jest ten sam Bóg. Czy w judaizmie, czy w katolicyzmie, to jest ten sam”. Był poczciwy, nie ukrywał swojego żydostwa, nie zerwał kontaktów ze współbraćmi. To bardzo ciekawa i zacna postać – podkreśla E. Kopówka.
Dwa niezwykłe ślady
Także ks. kan. Janusz Wolski, proboszcz parafii pw. Świętego Ducha, na terenie której znajduje się kapliczka, przyznaje, że słyszał opowieści o Aleksandrze Szczepańskim. – Tę historię poznałem z opowiadań mojego dawnego kierowcy, który kiedyś był taksówkarzem i często opowiadał, że w tamtym miejscu mieszkał Żyd, który obiecał Matce Bożej wystawienie kapliczki, jeśli przeżyje wojnę – wspomina.
– Obok obrazu „Jezu, ufam Tobie” z siedleckiej katedry, namalowanego najprawdopodobniej przez Pereca Willenberga, ojca Samuela, który był więźniem Treblinki i udało mu się zbiec, to jedyna taka pozostałość po siedleckich Żydach związana z katolicyzmem – akcentuje E. Kopówka.
Pan Ela
Ela Kaselbrener 23 sierpnia 1942 r. szedł w kolumnie razem z innymi Żydami w stronę towarowej rampy kolejowej, skąd odchodziły transporty do Obozu Zagłady w Treblince. Ul. Floriańska, którą szła kolumna, usłana była trupami. U zbiegu ul. 3 Maja i Floriańskiej Ela Kaselbrener niepostrzeżenie odłączył się od maszerującej kolumny i ukląkł przed krzyżem stojącym na skrzyżowaniu. Konwojujący esesmani nie zwrócili na niego uwagi. Miał wówczas 62 lata, a przed wojną miał młyn i dobre kontakty z polskimi młynarzami. To oni przez okres okupacji ukrywali go i strzegli. Przeżył szczęśliwie wojnę. Dnia 3 października 1944 r. zmienił wyznanie na rzymskokatolickie w parafii św. Stanisława w Siedlcach. Jego rodzicami chrzestnymi byli: Franciszek Maksymiuk i Maria Moskwiak. Następnie 30 grudnia 1944 r. ożenił się z Heleną Arak, mającą wówczas 47 lat, którą bliżej poznał w czasie ukrywania się. W 1947 r. zmienił nazwisko na Aleksander Szczepański. Zmarł 20 stycznia 1967 r. i został pochowany na katolickim cmentarzu przy ul. Janowskiej. Do dziś na jego dawnej posesji przy ul. Brzeskiej 46 stoi kapliczka, wybudowana w 1946 r. jako podziękowanie za ocalone życie.)
Edward Kopówka, Żydzi w Siedlcach 1850-1945, Stowarzyszenie Tutaj Teraz, Siedlce 2009.
JAG