Komentarze
Wraca nowe

Wraca nowe

Nic nowego nie powiem, gdy stwierdzę, iż intencje człowieka poznaje się nie po jego słowach, ale działaniach.

Współcześni specjaliści od oddziaływań społecznych podkreślają, jak wielką wagę w relacjach międzyludzkich ma tzw. mowa ciała. W czasach ponoć mniej oświeconych powiadano, iż oczy w odróżnieniu od słów nie kłamią, ponieważ są oknami duszy. Wybory prezydenckie zdawały się przechodzić już w przeszłość. Nawet składane protesty wyborcze raczej tego zmienić nie mogą. Aż tu nagle na gdyńskim placu błysnęło. Rafał Kazimierz Trzaskowski z mocą ogłosił, iż na gruncie jego wyborców z drugiej tury będzie budował nowy ruch obywatelski, dla którego znalazł już nazwę - Nowa Solidarność. Pomińmy milczeniem optymizm byłego kandydata na urząd Prezydenta RP. Optymizm, który zakłada, że wszyscy głosujący na niego w drugiej turze będą go popierać i jego partię PO w następnych wyborach.

Tymczasem ponad 1/3 tychże wyborców oddała na niego głos, gdyż była przeciwko następnej kadencji Andrzeja Sebastiana Dudy. Nie popierali go w pierwszej turze, a nawet jeśli, to w wyborach parlamentarnych raczej powrócą do swoich przekonań politycznych. Oddali na niego głos nie z powodu nagłej miłości czy olśnienia jego geniuszem, ale dlatego że nie mieli innej możliwości. A poza tym inicjatywa Trzaskowskiego to zwykłe papugowanie pomysłu prezydenta elekta z wieczoru wyborczego (mowa o tzw. koalicji propolskiej). Jest jednak coś swoiście diabolicznego w tej gdyńskiej propozycji.

 

Będziecie jako bogowie

Istotą działania złego ducha w raju wobec pierwszych rodziców było zwykłe kłamstwo zamazujące rzeczywistość. Blaga, która z rzeczywistością nie miała wiele wspólnego, ale mile łechtała ucho Adama i Ewy. Obudzili się poniewczasie z ręką w nocniku, ale już poza rajem. Podobnej sztuczki chcieli dokonać macherzy z PO na tkance naszego narodu. Użycie nawiązania do obywatelskiego ruchu z początku lat 80 miało dać im możliwość powrotu do władzy. Powrotu opartego na kłamstwie, gdyż powstająca inicjatywa nic nie ma wspólnego z tym, co działo się w Polsce w 1980 r. Zresztą historycy są pewni, iż idea Solidarności zakończyła się w momencie, gdy Komisja Krajowa i Lech Wałęsa zgodzili się na powtórną rejestrację związku, pieczętując tym samym decyzję o jego delegalizacji przy wprowadzeniu stanu wojennego w 1981 r. Ta druga Solidarność miała być tylko i wyłączenie związkiem zawodowym. Eksplikacją tego były pierwsze częściowo wolne wybory, gdy rolę ruchu Solidarność przejął Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie. Czym zatem może być owa nowa, czyli trzecia Solidarność? Z pierwszą nie ma zbyt wiele wspólnego. Sam dźwięk słowa nie wystarcza. Gdy pierwsza była ruchem jednoczącym ideą wolnej Polski, trzecia rodzi się z idei wykluczenia 1/3 społeczeństwa z możliwości wypowiadania się na temat wspólnej ojczyzny. Dowodem są liczne wypowiedzi w ciągu tych ostatnich dwóch tygodni, które od czci i wiary odsądzają popleczników zwycięzcy elekcji prezydenckiej, aż po propozycję wydzielenia dla nich specjalnej strefy i odłączenie jej od Polski na rzecz Ukrainy. Podstawą więc tegoż ruchu ma być dzielenie Polaków, a nie ich jednoczenie. A poza tym pierwsza Solidarność wyrosła z okrzyku, który wydobył się z gardeł Polaków na placu Zwycięstwa w Warszawie 2 czerwca 1979 r.: „My chcemy Boga!”. Na gdyńskim placu nie było śladu nawet po pępowinie łączącej dziecko z matką. Czymże jest więc ta trzecia, ponoć nowa, Solidarność?

 

Simia Dei

W teologii szatan nazywany jest często „simia Dei” – małpa Boga. Ten termin wskazuje dokładnie na sposób jego działania. Próbuje on naśladować Stwórcę, ale nic z tego wyjść nie może, bo dokonuje tego tylko w warstwie słownej. Tragikomiczność tych poczynań ujawniają ponadto konsekwencje z nich wynikające. W zapowiedziach powstania Nowej Solidarności pojawiła się zajawka o tym, że filarami budującymi tenże ruch mają być m.in. organizacje pozarządowe (NGO) oraz samorządy. I tutaj pojawia się zasadnicza wątpliwość. Nie wszystkie samorządy włączyły się w kampanię Trzaskowskiego, co więcej – część z nich wprost popierała jego kontrkandydata. Ponadto całkiem niedawno, w czasie kampanii przed wyborami samorządowymi, PO głosiła potrzebę odpartyjnienia władz samorządowych. Tymczasem teraz wprost chce wpisać samorząd w plan polityczny. Podobnie z organizacjami samorządowymi. Często pomiędzy nimi istnieje przepaść ideologiczna wręcz nie do przebycia. Nie ma więc sposobu, był złączyć je w jakiejś wspólnej sprawie. A mając w pamięci podpisywane przez Trzaskowskiego jako prezydenta stolicy zobowiązania, nie sposób nie domniemywać, która część organizacji pozarządowych poprze jego inicjatywę. A to rodzi już u podstaw spór ideologiczny. Nowa Solidarność, nawet jeśli będzie się od tego odżegnywać, na sztandar wciągnie tęczowo-antifowską ideologię. I chociaż w warstwie słownej krzyczeć będzie o przywiązaniu do tradycji, to z pragmatycznego powodu (oparcie środowiskowe) będzie realizować programy tychże środowisk. I w tym miejscu trochę przypominają się działania władz komunistycznych w 1980 r., które nasyłanymi agentami chciały spętać oddolny ruch społeczny. Nowa Solidarność, jak zgrabnie ujęła to K. Lubnauer, ma ujarzmić energię społeczną. Owo ujarzmienie nie jest niczym innym, jak kolejną próbą budowania nowego porządku w naszej ojczyźnie. Bo – poza ogłoszeniem Rafała Trzaskowskiego bogiem i carem – nic nie wiadomo na temat podstaw ideowych tejże inicjatywy, jej programu, a nawet struktur i władz. Ideologiczny komizm tejże inicjatywy może nawet pogłębić się, gdy były kandydat na Prezydenta RP zdejmie koturny i rozepnie pas wyszczuplający.

 

Rocznicowy poligon

Prawdę o inicjatywie Trzaskowskiego i jego partii poznamy zapewne w sierpniu. Jest to czas ważnych rocznic: 76 rocznicy wybuchu powstania warszawskiego, 100 rocznicy Bitwy Warszawskiej i 40 rocznicy wydarzeń sierpniowych. Przedsmak mieliśmy już wraz ze sporem o wystawę IPN w Gdańsku. Wszystkie te rocznice wymagają współdziałania władz państwowych z samorządowymi i odwrotnie. Dla inicjatywy R. Trzaskowskiego generowanie konfliktu jest jak najbardziej na rękę. Jeśli w tym ważnym dla pamięci społecznej czasie dojdzie do eskalacji konfliktu i prób zawłaszczania wydarzeń, wówczas z całą jasnością będziemy wiedzieli z czym mamy do czynienia. Oby ta jasność nie pochodziła z mieczy archanielskich strzegących bram raju.

Ks. Jacek Świątek