Wraca stare
Nie brakuje ich przy ruchliwych arteriach komunikacyjnych - przechowują pamięć tragedii, które kiedyś się wydarzyły. Krzyże. Tyle ich wokół nas. Przywykliśmy do ich obecności, wtopiły się w codzienność, w tysiące migających reklam, w codzienny zgiełk. Problem w tym, że nader często stają się dziś znakami niewidzialnymi, przezroczystymi. Są, a jakby ich nie było. Jakby nic nie znaczyły, niczego nie komunikowały, nie zwracały ku Temu, który jedynemu w swoim rodzaju Krzyżowi nadał wyjątkową rangę. Który pobłogosławił świat krzyżem. Martwe znaki? Ścieżki donikąd?... Coraz więcej jest takich, którym krzyż przeszkadza.
Co rusz słyszymy utyskiwania ateistów, że ich obraża, łamie przestrzeń wolności, której przecież są współgospodarzami. Ba, swego czasu wadził nawet znak krzyża kreślony przez młodego skoczka narciarskiego tuż przed kolejną sportową próbą. Powód? „Obraża uczucia ateistyczne” widzów. Trudno o większy absurd. Podobnie jak tłumaczenie młodych ludzi chowających ów znak w mało widocznym miejscu w pięknych, pachnących nowością apartamentach. Bo im „nie pasuje” do nowoczesnych mebli.
Jak donoszą media, wielu przedstawicieli nowej władzy rozpoczęło jej sprawowanie od usunięcia krzyży z gabinetów. ...
Ks. Paweł Siedlanowski