Rozmowy
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Wstydź się!

Rozmowa z o. prof. Jackiem Salijem OP, teologiem, pisarzem i publicystą.

Znamy to uczucie bardzo dobrze, chociaż każdemu wstyd doskwiera nieco inaczej. Jedni wstydzą się rzadko, inni praktycznie stale; jednych zapiecze na chwilę, innych pali tak dotkliwie, że trudno to znieść. A powody wstydu? Bywają tak różnorodne i nieraz tak zdumiewające!

Cały ten rozgardiasz da się stosunkowo łatwo uporządkować, jeśli uświadomimy sobie fundamentalną celowość poczucia wstydu. Otóż wstydzimy się wszystkiego, co obiektywnie lub w oczach drugiego, albo też tylko w moim własnym mniemaniu, pomniejsza moją wartość i godność. Wszystkiego, co czyni mnie niegodnym szacunku lub śmiesznym. Właśnie dlatego wstydzimy się również rzeczy moralnie neutralnych, np. gospodyni wstydzi się z powodu przesolonej zupy, a chłopakowi wstyd, że jego dziewczynie brakuje dwóch przednich zębów. Z tego samego powodu staram się ukryć braki mojej urody, niektóre czynności fizjologiczne, brak towarzyskiej ogłady itp., wydobywam zaś na jaw te cechy i umiejętności, które - jak sądzę - przedstawią mnie w korzystnym świetle albo przynajmniej pozwolą zginąć w tłumie i nie wyróżniać się negatywnie. Jednak rzeczy moralnie neutralnych prawie nie wstydzimy się wobec swoich najbliższych. Wobec mojej matki, żony czy dziecka nie wstydzę się, że jestem rano nieogolony ani moich nóg cienkich jak patyki, ani łaty na mojej koszuli.

Te okoliczności nie poniżają mnie bowiem w oczach moich najbliższych – moja godność nie ucierpi na tym, że dzieci zobaczą mnie w połatanej koszuli.

 

Mam wrażenie, że z poczuciem wstydu wszystko się pokręciło. Nie ma go, kiedy powinien być, a pojawia się, gdy nie ma ku temu żadnych powodów.

 

Wstyd szczególnie powinien nas bronić przed postawami i postępkami nagannymi moralnie. Bo złe czyny i postawy szczególnie uderzają w naszą godność. Dlaczego jednak małe zło bardziej nas czasem zawstydza niż zło niewspółmiernie większe? Ktoś wstydzi się wylegiwać leniwie w łóżku, ale brutalnie walczyć o swoje, nie zważając na cudzą krzywdę. Inny zapadłby się pod ziemię ze wstydu, kiedy go przyłapią na kradzieży pęczka rzodkiewek, ale nie odczuwa tego, porzucając żonę z małymi dziećmi. Jeszcze inny wstydzi się siedzieć w tramwaju, kiedy obok stoi staruszka, lecz nie ma problemu z wypędzeniem rodzonej matki do domu starców.

 

Jak wytłumaczyć ten brak proporcji między poczuciem wstydu a obiektywnym powodem do niego?

 

Na tym właśnie polega bezwstyd: że ktoś nie wstydzi się tego, czego wstydzić się powinien. ...

MD

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł