Komentarze
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Wszystko jedno, wszystko jedno…

Nie spodziewałem się, że pisząc ubiegłotygodniowy felieton, dla którego przyjąłem za kanwę słowa Stańczyka z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, będę musiał ponownie odwołać się do tego dramatu i tej samej postaci.

Rozmowa Dziennikarza z widmem królewskiego błazna jest jednak tak znamienna dla naszej obecnej sytuacji, iż warto sięgać do niej, narażając się nawet na posądzenia o niezbyt szeroką erudycję. Wyznając przed Stańczykiem głębię swojej duszy, może i nieświadomie, żurnalista epoki Wyspiańskiego wyraża działania dzisiejszych niektórych autorytetów wobec tego, co wydarzyło się 10 kwietnia ubiegłego roku.

Usypiam brata mego

Warto jednak oddać głos bohaterowi dramatu sprzed 100 lat. W sennej malignie wyznaje Stańczykowi: „Usypiam duszę mą biedną i usypiam brata mego; wszystko jedno, wszystko jedno, tyle złego, co dobrego, okropne rzeczy się dzieją. Patrzeć na przebiegi zdarzeń – dalekie, dalekie od marzeń, tak odległe od wszystkiego, co było wielkie w kraju; że wszystko, co było, przepadło, bezpowrotnie w mroku zbladło: to bajki o trzecim Maju! Matkę do trumny się kładło, siostry i rodzinę całą; ksiądz pokropił i poświęcił, grabarze gruz przywalili; epigonów co zostało, na stypie się weselili wesołością, co przeklina; w pijaństwie duszę zabili, a nie mogli zabić serca. Zostało serce, co woła, spłakane u bram kościoła, skrwawione u wrót świątyni i jeszcze w męce okrutnej, w czułej litości rozrzutnej samo siebie wini.” Z różnych stron dzisiaj, także i tych nobliwych, słychać głosy, że Polsce potrzeba zapomnienia. Tak właśnie – zapomnienia. Po raz kolejny jesteśmy wzywani, by wybierać przyszłość, a to, co wydarzyło się pod smoleńskim lotniskiem należy zamknąć w kronikach historycznych, zakończyć dochodzenie prawdy, przestać się „nurzać w oskarżeniach” etc. Problem jednak w tym, że osobiście nie jestem w stanie zrozumieć, co otrzymamy w zamian, gdy ostatecznie porzucimy chęć poznania prawdy o tragicznym locie do Smoleńska. Wszak zapomnienie o losie przedstawicieli polskiego państwa w mniemaniu tychże autorytetów ma zapewnić świetlaną przyszłość zjednoczonych ludzi. Jednakże wizja jakiejś tam przyszłości jest na tyle ogólnikowa, że nie do końca jestem w stanie zrozumieć, dlaczego akurat ją właśnie mam wybierać. Można by w tym momencie przypomnieć słowa papieża, zwiedzionego przez dyplomację carską, który do Kordiana w dramacie Słowackiego wyrzeka słowa: „Niech się Polaki modlą, czczą cara i wierzą… a niechaj wasz Naród wygubi w sobie ogniów jakobińskich zaród, niech się weźmie psałterza i radeł i sochy… Na pobitych Polaków pierwszy klątwę rzucę.” Dosadne słowa następcy św. Piotra to oczywiście twór literackiej wyobraźni poety, ale przecież wydana przez papieża bulla potępiająca polskich powstańców taką nie była. Papież został zwiedziony przez carską dyplomację. Czy zatem dzisiejszy „nawoływacze do pokoju społecznego” także mylić się nie mogą? Mogą i mam nadzieję, że się tylko mylą. Świadome działanie bowiem byłoby po prostu zdradą.

Pali pieniążek…

Usypianie polskiej duszy to w mniemaniu głosicieli tejże tezy ochrona i wybór lepszej drogi postępu. Może. Jednak w takim rozumowaniu na pierwszy plan, jako pierwszorzędny cel, wysuwa się nie dochodzenie do prawdy, a użyteczność. Bo głosi się nam, że trzeba zapomnieć o ranie głębokiej, traumie smoleńskiej, policzku wymierzonym ojczyźnie w imię doraźnych korzyści i spokojnej przyszłości. Doraźna kalkulacja staje się nakazem odejścia od poszukiwania prawdy. Tymczasem właśnie w prawdzie leży przyszłość. Oszukiwanie bowiem siebie, a także usypianie sumienia w innych rodzi zdatność do niewoli. Doraźna kalkulacja ma bowiem u podstaw nie tyle praktycyzm, ile bardziej strach lub pożądanie korzyści natychmiastowej. Czym innym bowiem jest powiedzenie, iż odstępujemy na dzisiaj od poszukiwania prawdy, ponieważ nie jesteśmy w stanie przy pomocy dostępnych nam dzisiaj środków ją osiągnąć, a czym innym powiedzenie, iż w imię świętego spokoju i bezproblemowości postanawiamy w ogóle zawiesić dążenie do poznania prawdy. Istotą bowiem każdej wspólnoty narodowej i państwowej jest pamięć, w której zawiera się sposób życia na tej ziemi danej społeczności. Pamiętna fraza, iż narody tracące pamięć tracą również i życie, nie jest tylko frazesem i formułą retoryczną, ale wyraża wprost istotę narodu i państwa. Zaś pamięć, choć często oparta na micie, jednakże zawsze jest zbudowana na fundamencie prawdy. Kłamstwo staje się jeno ostoją totalitarnej władzy. Koniunkturalizm dzisiejszy rodzi niechybnie wynarodowienie i utratę suwerenności, chociażby nawet posiadało się własne granice. Casus PRL-u jest wielce pouczający, a szczególnie postać Sługi Bożego Stefana Wyszyńskiego i postawy ówczesnych „autorytetów” wszelkich stanów wobec jego aresztowania.

Nie w twojej mocy przebaczać…

Książę Poetów, Zbigniew Herbert, w wierszu „Przesłanie Pana Cogito” przypomina: „zaiste nie w twojej mocy przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie.” Nie jest to zachęta do krwiożerczego ścigania w szale zemsty tych, którzy dopuścili się takich czy innych zbrodni. Jest to raczej zimna kalkulacja, która dostrzega właśnie w prawdzie najważniejszą podstawę dla kształtowania społeczności i własnego życia. Dodaje bowiem na końcu tegoż wiersza: „a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką: chłostą śmiechu, zabójstwem na śmietniku. Idź, bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek, do grona twoich przodków: Gilgamesza, Hektora, Rolanda – obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów. Bądź wierny! Idź!”. Postaci wielkich rycerzy to wskazanie na tych, którzy w wierności postanowili oddać życie. Zdrada bowiem nie jest jawnym wystąpieniem na forum publicum. Zdrada zazwyczaj czai się w cieniu gabinetów, a ci, którzy jej się dopuszczają, niezbyt są chętni do spotkań ze zwykłymi ludźmi. Lecz warto im przypomnieć, że według Dantego w ostatnim, dziewiątym kręgu piekielnym, zgrzytając zębami i roniąc łzy, Lucyfer pożera tylko trzech: Brutusa, Kasjusza i Judasza. Bo oni zdradzili (w imię koniunkturalizmu) własnych przyjaciół. Ostatecznie nie jest wszystko jedno.

Ks. Jacek Świątek