
Wszystko jest w rękach Boga
Jest Pan autorem wielu książek opowiadających o losach Polaków na Kresach Wschodnich. Nie wpisują się one jednak w ciągle jeszcze obecny u nas mit tych terenów jako „sielskich, anielskich”…
Istotnie. Treść moich książek wynika z faktu, że niestety nie było tam sielsko i anielsko. Chociaż takie momenty też się zdarzały. Taki fragment „sielskości” uwiecznił w „Szczenięcych latach” mój Mistrz Melchior Wańkowicz. Ale w innych swych książkach pokazywał inny obraz Kresów. Zarzucano mu wtedy, że on, kresowy szlachcic, „kala własne gniazdo”, opisując dwory szlacheckie i związany z nimi system gospodarowania jako anachroniczny i niegwarantujący polskim ziemianom przetrwania.
Sprawa ta wlokła się za nim nawet na emigracji. Ja starałem się przedstawiać dawne Kresy Rzeczypospolitej takimi, jakie one były – gdzie stale toczyły się jakieś wojny, powstania, odbywały się prześladowania narodowe i rugowanie polskości. Stale niszczono też Kościół rzymskokatolicki będący główną ostoją polskości. W swoich książkach staram się koncentrować na okresie międzywojennym 1918-1947, czyli od czasu odzyskania przez Polskę niepodległości do czasu, gdy ostatnie większe kolejowe transporty Polaków odjechały do Polski w nowych granicach, co przypieczętowało ich odpolszczenie. Okres ten był pomijany przez historyków albo przedstawiany tendencyjnie. W poprzednim ustroju w ogóle nie można było o nim pisać.
Jak aktualnie wygląda sytuacja Polaków na dawnych Kresach?
Niestety obecnie nie jest najlepsza. Osób o polskich korzeniach jest bardzo dużo, ale liczba przyznających się do polskości Polaków zmniejsza się systematycznie, co pokazują kolejne spisy powszechne w krajach takich, jak Ukraina, Białoruś czy Litwa. ...
Anna Wolańska