Rozmaitości
Źródło: wikipedia
Źródło: wikipedia

Wyjątkowo uciążliwi goście

Ślimaki są szkodnikami, które szczególnym utrapieniem bywają dwa razy w roku: na przełomie maja i czerwca oraz w sierpniu i wrześniu. Jak sobie z nimi poradzić?

Atakują praktycznie wszystkie rośliny ogrodowe, jednak do ich przysmaków należą sałata, buraki ćwikłowe, cukinie, owoce truskawek, funkie, ostróżki, groszek cukrowy i pędy narcyzów. Mało tego, niekiedy wspinają się po roślinach i uszkadzają niżej położone owoce na drzewkach i krzewach. Objawem ich żerowania są nieregularne ubytki wygryzione w liściach, czasami w kwiatach. Zniszczone mogą zostać także młode, delikatne pędy, a siewki - zjedzone w całości. Często można zauważyć srebrzysty, śluzowy ślad, który zdradza ich obecność. - W Polsce żyje ponad 170 gatunków ślimaków lądowych, z czego 17 z nich uznawanych jest za szkodniki. Do szkodliwych ślimaków nagich zaliczane są zwłaszcza: ślinik luzytański (Arion lusitanicus), ślinik wielki (Arion rufus) oraz pomrowik plamisty (Deroceras reticulatum). Mogą wyjadać pęczniejące nasiona, siewki, ale także uszkadzają starsze rośliny. Potrafią się wspinać nawet na wysokie odmiany, stąd ostatnio spotykano je nawet na małych drzewkach owocowych, gdzie uszkadzały owoce - mówi prof. Paweł Bereś z Instytutu Ochrony Roślin - Państwowego Instytutu Badawczego.

Pasjonat roślin i zapalony ogrodnik, a zarazem redaktor naczelny portalu „Działka i Ogród Naszą Pasją”, zwraca uwagę, iż w małej liczebności ślimaki są bardzo ważne, gdyż idealnie rozkładają resztki roślinne, choćby opadłe spod drzew i krzewów owoce. – Jednak problemem jest ich wysoka płodność, która powoduje, że utrzymać je w ryzach jest niezwykle trudno. W związku z tym trzeba je zwalczać – dodaje.

 

Ważna profilaktyka

Okazuje się jednak, że nie ma metody, która pozwoliłaby całkowicie pozbyć się ślimaków ze środowiska. – Można jedynie mówić o sensownym ograniczaniu ich liczebności, bez narażania naszego otoczenia na skażenie środkami chemicznymi oraz powodowania martwicy gleby w wyniku nieprzemyślanego stosowania soli kuchennej, sody, wapna czy też tak ostatnio modnych fusów z kawy (ich nadmiar może być toksyczny dla życia glebowego). Działania muszą być racjonalne, bo w przeciwnym razie możemy sami sobie wyrządzić więcej szkód niż bytujące ślimaki w naszych uprawach – ostrzega P. Bereś, podkreślając wagę profilaktyki. – Ponieważ ślimaki do życia potrzebują wilgoci, należy zastanowić się, jak ograniczyć im możliwość korzystania z dostępu do niej. Można np. lekko osuszyć część terenu, zwłaszcza w pobliżu upraw najbardziej zagrożonych, byle nie przesadzać, gdyż w dobie zmian klimatu wody zaczyna brakować. Robi się to zwykle w ten sposób, że wykopuje się rowki w miejscach wilgotnych w ogrodzie, aby odsączyć część wody z gleby w miejscu namnażania się ślimaków. Rozwiązaniem będzie też wykaszanie fragmentów rowów i zarośli, które są siedliskiem ślimaków. Gdy mamy w pobliżu zaniedbane ogrody, warto prosić ich właścicieli o doprowadzenie ich do porządku. Koniecznie należy zbierać ścięte rośliny, aby nie dopuścić do ich gnicia, gdyż szkodniki te chętnie znajdują w takich resztkach doskonałe warunki do odżywiania, bytowania i składania jaj. Z otoczenia upraw narażonych na uszkodzenie przez mięczaki usuwamy także deski, stosy kamieni i gruzu, wyplewione chwasty, które mogą być kryjówkami oraz miejscem do składania jaj i przezimowania młodych osobników – radzi ekspert.

 

Napuścić innych

W walce ze ślimakami pomocna może być obecność zwierząt, które w środowisku naturalnym odżywiają się mięczakami oraz są ich pasożytami (np. niektóre przywry). – Do głównych reduktorów zaliczymy chrząszcze z rodziny Carabidae, Staphylinidae, Lampyridae oraz pasożytnicze muchówki. Ślimaki nagie jako pokarm stanowią znaczący udział w diecie żab, ropuch, gadów, padalca zwyczajnego, zaskrońca, jaszczurki zwinki, jeży, kretów, ryjówek, a także ptaków, m.in. kosów, rudzików, szpaków, gawronów czy bażantów. Aby zwierzęta te mogły spełniać pożyteczną rolę w naszym ogrodzie, powinniśmy im stworzyć korzystne warunki dla rozwoju. Warto np. zakładać budki lęgowe dla ptaków, zachować dzikie zakamarki i zarośla – zaleca prof. Bereś, dodając, iż ślimaki nie tolerują częstego grabienia, motyczenia, usuwania chwastów, które przyczyniają się do przewietrzenia gleby, a co za tym idzie – eliminacji młodych osobników oraz jaj.

 

Chemia to ostateczność

Inny sposób to użycie preparatów chemicznych (moluskocydów). Wymaga to jednak odpowiedniego dawkowania oraz przestrzegania zasad zawartych na etykietach. – Środki ochrony roślin to ostateczność, ponieważ istnieje niebezpieczeństwo skażenia środowiska oraz własnych produktów roślinnych wskutek nieumiejętnego ich zastosowania. Zabiegi wykonujmy tylko wtedy, kiedy populacja ślimaków jest już liczna i alternatywne metody nie przynoszą spodziewanych rezultatów. Trzeba mieć świadomość, że nie jest to metoda pozwalająca całkowicie wyeliminować je z naszego otoczenia, ponieważ szkodniki mogą występować jednocześnie w różnych fazach rozwojowych. Dlatego największą skuteczność zwalczania uzyskuje się, gdy ślimaki dorastają – wyjaśnia P. Bereś, dopowiadając, iż najlepsze efekty uzyskamy, stosując moluskocydy w godzinach popołudniowych lub wieczorem. Poleca się, aby preparaty na ślimaki wykładać na płaskich miseczkach i okryć je daszkiem, aby woda opadowa lub z podlewania się do wnętrza nie wlewała. Dzięki takiemu postępowaniu preparat nie przenika do gleby i roślin, które jemy, ale też nie musimy często kupować środka, bo na dłużej starcza.

 

Na miód i piwo

Jeśli chodzi ktoś stawia na metody naturalne, może spróbować usypywania barier z tłucznia, popiołu, trocin, plew jęczmienia, wełny owczej, waty szklanej lub wapna niegaszonego. Pomoże to ograniczyć migrację ślimaków do miejsc, w których uprawia się rośliny. Do walki z tymi szkodnikami da się też wykorzystać ich wrogów naturalnych, czyli np. biopreparaty zawierające nicienia Phasmarhabditis hermaphrodita. Larwy inwazyjne tego gatunku aktywnie wyszukują i atakują ślimaki, ale trzeba pamiętać, że po aplikacji biopreparatu trzeba utrzymać wilgotność gleby. Popularnym sposobem jest również zwabianie ich w specjalnie przygotowaną pułapkę chwytną, do której z pewnością przyciągnie je… piwo. – Jego zapach to jeden z najpowszechniej stosowanych atraktantów zwabiających ślimaki do pułapki nawet z odległości do 20 m². Sprawdzą się również: miód lub woda z przewagę miodu, mleko z wodą, drożdże rozpuszczone w wodzie czy też zmieszany z nią olejek rumowy. Można też wlać do środka wodę z olejem do smażenia. Ślimaki, wpadając do cieczy, topią się – tłumaczy prof. Bereś.

Obok pułapki, w której ślimaki się topią, są też tzw. żywołapki. Jako wabik w tym przypadku można zastosować liść sałaty czy gotową marchewkę. Następnego dnia z samego rana wystarczy zebrać gromadkę szkodników i wynieść np. na pobliską łąkę. To żmudny, ale popularny wśród ogrodników sposób na walkę ze ślimakami. Należy bowiem pamiętać, że to naturalni reducenci, którzy, pobierając z martwej materii organicznej niezbędne dla siebie składniki pokarmowe, przyczyniają się do zwrotu substancji mineralnych do podłoża. Te z kolei mogą zostać powtórnie wykorzystane przez organizmy samożywne do wytwarzania substancji odżywczych. Gdy w ogrodzie jest plaga ślimaków, to jednak sentymenty odchodzą na dalszy plan i ogrodnicy zwykle mechanicznie zwalczają szkodniki, które zebrali z gleby i roślin.

Obok innych metod niechemicznych warto wymienić choćby stosowanie opasek z miedzi, wełny owczej, potłuczonych skorupek z jaj, mączki bazaltowej, ziemi okrzemkowej. Wśród upraw sadzi się też rośliny niechętnie odwiedzane przez ślimaki. Tworzą one tzw. pasy buforowe. Za roślinę odstraszającą ślimaki uważano dawniej aksamitkę rozpierzchłą, ale dziś wszyscy wiedzą, że jest ona dla nich przysmakiem. Z kolei niechętnie zjadają lawendę, krwawnik pospolity, wilczomlecz mirtowaty, nasturcję i inne.

MD