Wymagające uprawy
Przede wszystkim fakt, że są to rośliny bardzo wymagające, jeśli chodzi o warunki glebowe. W zasadzie pod ich uprawę powinny być przeznaczane najlepsze gleby. Na ubogim piaszczystym stanowisku trudno uzyskać zadowalające plony, a nakłady ponoszone na nawożenie i nawadnianie na pewno się nie zwrócą.
Z tego względu we wschodniej części Mazowsza nie ma tradycji ogrodniczych, a rolnicy raczej nastawiają się na hodowlę bydła i trzody chlewnej. Natomiast uprawie warzyw w pobliskich okolicach Siemiatycz sprzyjają gleby doliny Bugu. Produkcja warzywnicza jest ponadto bardzo pracochłonna w porównaniu np. do uprawy zbóż.
W polskich glebach obserwujemy zjawisko degradacji, związane ze spadkiem zawartości substancji organicznej, która jest substratem do tworzenia próchnicy glebowej. Uprawa roślin warzywnych nie wpływa na poprawę bilansu substancji organicznej, ponieważ pozostawiają one po sobie niewielkie ilości resztek pozbiorowych. Mówiąc kolokwialnie: z pola wyniesiony zostaje cały plon. Podnoszenie zawartości substancji organicznej w glebie jest procesem bardzo trudnym i długotrwałym, dlatego rolnicy zajmujący się uprawą warzyw szczególną uwagę powinni zwracać na to, żeby poprzez uprawy przynajmniej nie zubażać gleby. Poziom próchnicy glebowej decyduje o dostępności składników pokarmowych czy wody dla roślin w okresie uprawy.
W Katedrze Warzywnictwa kontynuowane są badania zapoczątkowane przez prof. Romualdę Jabłońską-Ceglarek dotyczące stosowania różnego rodzaju nawozów organicznych w uprawie warzyw. Czy to alternatywa, czy konieczność?
Polski rolnik zmuszony jest do zastanowienia się nad efektywnym wydaniem każdej złotówki. Poza tym coraz bardziej świadomie podchodzi do swojej pracy. Źródłem składników pokarmowych dla roślin uprawnych są przede wszystkim nawozy mineralne, które są bardzo drogie. Nie zawsze warunki uprawy pozwalają na efektywne ich wykorzystanie przez rośliny. Jeśli chodzi o nawozy organiczne, najlepszy dla warzywnictwa jest obornik koński. Ale ponieważ pogłowie koni bardzo zmalało, pozostaje obornik świński, bydlęcy czy tzw. pomiot ptasi. W gospodarstwach ogrodniczych – ze względu na brak hodowli zwierząt, która dostarczałaby obornika – z powodzeniem można posiłkować się tym dodatkowym źródłem materii organicznej, jakim są nawozy zielone czy słoma pozostająca po sprzęcie zbóż.
Do jakich wniosków prowadzą badania?
Wiodącym tematem badań realizowanych w Katedrze Warzywnictwa jest stosowanie w uprawie warzyw różnego rodzaju nawozów organicznych, szczególnie nawozów zielonych oraz słomy. Stosuje się je, żeby dostarczyć substancji organicznej do gleby. Zapobiega to m.in. zjawisku zmęczenia gleby oraz zapewnia bioróżnorodność w zmianowaniu. Badania były prowadzone w uprawie kapusty białej, czerwonej, włoskiej, cebuli, warzyw korzeniowych, jak buraki i marchew, a więc tych gatunków, które mają duże znaczenie gospodarcze oraz są najczęściej uprawiane i wykorzystywane przez Polaków.
Jakie wnioski daje stosowanie słomy jako źródła materii organicznej?
Niedawno zakończyliśmy w Katedrze Warzywnictwa duże doświadczenie związane z wykorzystaniem jej do ściółkowania gleby w uprawie warzyw oraz dostarczenia glebie materii organicznej. Oprócz najbardziej tradycyjnych, jak słoma żytnia czy pszenna, używaliśmy słomy gryczanej, rzepakowej i kukurydzianej. Badania dowodzą, że ta ściółka poprawia warunki termiczne i wilgotnościowe wzrostu roślin. A ponieważ po zbiorze plonu głównego pozostaje na polu, jest przyorywana i stanowi źródło materii organicznej.
Dodam, że w gospodarstwach ogrodniczych bardzo często stosuje się ściółkowanie gleby, chociażby po to, żeby ograniczyć ilość zabiegów uprawowych. Ponieważ słoma stanowi barierę dla wzrostu chwastów, mniejszych nakładów wymaga wówczas odchwaszczanie. Dodatkowe korzyści to czystość plonu, np. owoców pomidorów, ponieważ nie stykają się z ziemią, oraz ograniczenie bezpośredniego kontaktu z czynnikami, które mogłyby powodować np. porażenie owoców przez choroby i ich psucie się.
Od kilkunastu lat jako źródło substancji organicznej stosowane jest w naszym kraju podłoże po uprawie pieczarek. Badania, prowadzone również na wydziale przyrodniczym UPH, potwierdzają, że ten uboczny produkt w produkcji pieczarek można w ten sposób zagospodarować.
Jak ocenia Pani „świadomość agrotechniczną” obecnego pokolenia, które decyduje się na to, by pozostać na gospodarstwie?
W regionie siedleckim jest wśród rolników spore grono absolwentów naszej uczelni. Wiedza, jaką wynoszą ze studiów, na pewno nie idzie na marne. Wiedzą, że trzeba postępować zgodnie z dobrą praktyką rolniczą, to zresztą wymóg unijny.
Pani Profesor, co zmienia się w asortymencie upraw warzywniczych oraz w tym oferowanym przez rynek?
Statystyki dowodzą, że zmniejsza się wielkość areału przeznaczonego pod uprawę takich gatunków warzyw, jak buraki, kapusta, marchew, cebula. Nie przekłada się to jednak na wysokość plonów, ponieważ obecnie wykorzystuje się bardziej plenne odmiany. Z drugiej strony, wyraźnie widać, że zmieniają się upodobania kulinarne Polaków. Jeszcze 20 lat temu w naszych kuchniach królowały wymienione wcześniej gatunki warzyw, głównie dlatego, że dobrze się przechowywały. Dzisiaj w ciągu całego roku, także w sezonie zimowym, mamy dostęp do warzyw, których kiedyś nie można było albo kupić, albo pozwolić sobie na ich zakup, ponieważ były bardzo drogie, jak pomidory. Poza tym inspirowani różnego rodzaju programami kulinarnymi prezentowanymi np. w telewizji poszukujemy nowych warzyw. Kilkanaście lat temu mało kto słyszał np. o roszponce czy innych odmianach sałaty, albo o szalotce czy brokułach. Co więcej, pojawiają się one także w przydomowych ogródkach. Rośliny klimatu umiarkowanego, jak właśnie sałaty, znajdują w Polsce dobre warunki do uprawy. Ankiety przeprowadzone przez nas kilka lat temu, w których pytaliśmy o nowe gatunki warzyw uprawianych w ogrodach działkowych oraz źródło, z jakiego ich właściciele czerpią informacje o uprawie, pokazały, że asortyment uprawianych warzyw znacznie się zmienił, a wiedza pochodzi głównie z internetu oraz telewizji.
Opłaca się je uprawiać u nas na skalę towarową?
Nie zajmuję się wprawdzie ekonomiką rolnictwa, ale przypuszczam, że poza sezonem wegetacyjnym łatwiej i taniej przywieźć z krajów cieplejszej strefy klimatycznej te warzywa, które u nas są uprawiane wiosną i latem, niż uprawiać je w warunkach szklarniowych, ponosząc wysokie koszty związane z ogrzewaniem i doświetleniem tych pomieszczeń, by stworzyć odpowiednie warunki do wzrostu roślin.
Czym, w opinii Pani Profesor, kieruje się polski konsument, kupując warzywa?
Z jednej strony podkreślamy, że zależy nam na warzywach zdrowych, pochodzących z upraw ekologicznych. Ale w większym stopniu o naszych wyborach decyduje zasobność portfela. Uprawy ekologiczne w porównaniu z konwencjonalnymi są bardziej pracochłonne. Nie stosuje sie tam chemicznych środków ochrony roślin, często może się to wiązać z niższymi plonami. Cena takiego produktu powinna być więc adekwatna do poniesionych na jego wyprodukowanie kosztów, tzn. o kilka złotych wyższa za kilogram.
Dziękuję za rozmowę.
KL