Komentarze
Wypoczynek politycznie poprawny

Wypoczynek politycznie poprawny

Lato w pełni. Wakacje w pełni. Pogoda, jak pogoda: jest cały czas, chociaż nie zawsze taka, jakiej akurat oczekujemy. A skoro lato i wakacje, to i sezon wypoczynkowy w zenicie.

Wędrówka ludów trwa - rzec można, chociaż ostatnio niezbyt dobrze to hasło się kojarzy. Jedni jadą na północ, drudzy wędrują na południe. Jedni cieszą się zyskami, a drudzy trzymają się za kieszeń w nadziei, że pozostała zawartość wystarczy na powrót do domu. Wiele skrzyżowań na tych wakacyjnych szlakach.

Temat wypoczynkowy okazuje się być gorący jak – używając letnich środków artystycznego wyrazu – rozgrzany słońcem piasek bałtyckich plaż. I niestety – jak to często bywa – jest też okazją do manipulacji i przegięć w rozmaite strony.

Jeden z moich „ulubionych” tygodników zamieścił tekst, w którym turystów pani redaktor nie oszczędza, bo już w tytule nazywa ich Hunami, co ja przynajmniej kojarzę z niezbyt mile widzianym faktem najazdu. No a potem lekkie pióro wypisuje całą listę zachowań, które „turystyczni Hunowie” demonstrują, wprawiając w prawdziwe osłupienie tubylców. Mamy więc pijaństwo, agresję, brawurę i lekceważenie zasad, brud, obsiusiane wydmy, wulgaryzmy, palenie na plaży i balangi do rana. Na liście pojawiają się też mało rozgarnięte dzieci, które nie wiedzą, co to Bałtyk. Szczerze mówiąc: nic odkrywczego, ale nasza pani redaktor poczuła się jak prawdziwa „Kolumbica”. Mało tego: poza odkryciem postanowiła jeszcze zbadać przyczyny takiego stanu rzeczy. Zbyt wnikliwe te badania nie były, ale najważniejsze są przecież wnioski, z których jasno wynika, że „Kiepscy turyści” to z pewnością beneficjenci programu 500+ (czytaj: bieda, prymityw i patologia) oraz członkowie ugrupowań o charakterze narodowym. Imponująca przenikliwość, a raczej… wróżbiarstwo podparte pewnie odrobiną niechęci.

Dobrze, że ja w tym roku nie byłem nad naszym morzem. Pojechałem na Podhale i spędziłem cudowny tydzień w leśnej ciszy nad Nowym Targiem. Jeden dzień w Zakopanem utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że w tym mieście pojawiać się nie powinienem. Dlaczego? Bo nie lubię atmosfery wiecznego targowiska, unoszącego się wokół zapachu przepalonego oleju, ścisku i tłoku na chodnikach i stania w kolejkach do wszystkiego. Ja tego nie lubię i dlatego z takich miejsc uciekam. Jest jednak wielu takich, którym widocznie takie klimaty odpowiadają, skoro tam są i płacą za to „bycie” ciężkie pieniądze. Zachowują się rozmaicie: jedni lepiej, inni gorzej. Jest wiele zachowań rażących, ale nie sądzę, by można było je przypisać wyłącznie jednej, konkretnej grupie.

Pani redaktor z Newsweeka wyszła chyba ze zbyt prostego założenia, że źle zachowują się tylko narodowcy i elektorat PiS. Tak: to było założenie, a nie wniosek. Założenie paskudne, jak każdy schemat i uogólnienie. Paskudne i rzecz jasna mało sprawiedliwe, bo kłamstwo sprawiedliwe być nie może.

Osobista kultura, generująca nasze zachowania w miejscach publicznych, to nie kwestia politycznej przynależności. Poziom wrażliwości człowieka nie wynika też raczej z jego wyborczych sympatii. Chyba, że mówimy o ideologiach, ale to już całkiem inna sprawa. Kulturę i wrażliwość kształtuje bardzo wiele czynników. W znacznym stopniu także media. Warto się więc może czasem zastanowić, czy Kiepski jest tylko karykaturą, czy też stał się idolem i wzorcem?

Nie lubię prostactwa i cwaniactwa, ale w odróżnieniu od niektórych wiem, że ono barw politycznych nie przywdziewa. Kiedy patrzę na tłum plażowiczów, to nie dzielę ludzi według schematów partyjnych. Widzę ludzi: kulturalnych lub kulturalnych „inaczej”. Z pewnością nie „zapiszę” ich do żadnej partii. Mogę się tylko zastanowić, kto w największym stopniu te złe wzorce kształtuje…

Janusz Eleryk