Komentarze
Źródło: DREAMSTIME
Źródło: DREAMSTIME

Wysłać na szczaw

Kreowany przez Tadeusza Rossa przybysz z innego kontynentu, sławny już Zulu Gula, zwykł jak mantrę powtarzać słowa: „Polska to piękna kraj”. Przy czym mówiąc je, wcale nie miał na celu podkreślenia wspaniałości naszej ojczyzny, ile raczej prześmiewcze wskazania na istniejące w niej paradoksy.

Wspomniałem tę postać, gdy w ostatnim czasie dowiedziałem się z ust prominentnych działaczy partii obecnie rządzącej, iż bieda i związane z nią niedożywienie dzieci, na co wskazują raporty instytucji międzynarodowych, są wynikiem nadmiernego spożycia alkoholu przez rodzicieli lub braku zainteresowania szczawiem, grubą pokrywą zalegającym boiska sportowe w naszej ojczyźnie. No cóż, w pierwszym odruchu pomyślałem, że przynajmniej wiadomo, dlaczego rząd Donalda Tuska z taką determinacją przez swoją pierwszą kadencję forsował projekt budowy „orlików”. Z wypowiedzi polityków jego partii wynikałoby, iż miało to być strategiczne przygotowanie naszego kraju na nadciągający niechybnie kryzys ekonomiczny. Jako dobry rządca przygotował dla swoich rodaków zasoby żywności, bo przecież obecnie każde dziecko i każdy Polak może przejść się na owe boiska i nazbierać sobie szczawiu do woli. Zaniedbaniem tylko było nieobsadzenie owych terenów sportowych drzewkami mirabelkowymi, co powoduje, że możemy cieszyć się tylko zupą, a o kompociku zapomnieć musimy. To istny ból, ale przecież doskonale łagodzony myślą o zaradności naszych rządzących.

Słoma z butów zawsze wyjdzie

Cóż, żartować zawsze można, przynajmniej wówczas łatwiej człowiekowi znosić trudy istnienia. Niestety, mam wrażenie, że zbytnio przyzwyczajamy się do obecności w naszej przestrzeni publicznej objawów zwykłego chamstwa i buractwa. Bo jakże zrozumieć wykrzykiwania osoby przynależącej do obecnie rządzącej przewodniej siły narodu, która w programie publicystycznym wskazuje jako jedyne źródło niedożywienia dzieci ich własnych rodziców, którzy zapijaczeni nie są w stanie opiekować się właściwie swoimi pociechami. I to jeszcze w momencie, gdy wobec jednego z pomniejszych sądów kierowane jest oskarżenie o to, że dla własnego spokoju rozbił dobrze funkcjonującą, choć niebogatą rodzinę, zabierając dzieci rodzicom. Krzyk w sprawie rodziców, którzy zabierają swoim pociechom dzieciństwo poprzez nieumiejętność zapanowania nad własnym pociągiem do alkoholu, jest o tyle wredny i chamski, że problem niedożywienia wcale nie dotyczy tylko rodzin dysfunkcyjnych, ale również tzw. porządnych. Po prostu w Polsce coraz częściej zaczyna pojawiać się problem biedy i wszelkie zaklinania rzeczywistości przez rządzących nie zmienią tego faktu. Buractwo polega w tym przypadku na tym, że w imię własnego przywiązania do stołków i nieumiejętności przyznania się do własnych błędów ekonomicznych, serwuje się nam oskarżenia Bogu ducha winnych ludzi, sekowanych tylko za to, że są biedni i nie stać ich na kawior. Taka postawa nie jest tylko domeną polityków.

Medialna wataha

Zastanawiałem się, jaki element będzie dominował w debacie medialnej po przewidywalnym odrzuceniu przez sejm wniosku o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu Donalda Tuska. I raczej się nie pomyliłem. Dominantą owej debaty było oczywiście twierdzenie o niepotrzebności owego działania partii opozycyjnej. Zadziwienie moje wzbudziła tylko postawa posłów Solidarnej Polski, którzy chyba w imię ogólnego bycia przeciw PiS postanowili gromadnie wstrzymać się od głosu. W miarę dobry medialnie zabieg prezesa PiS z tabletem wprowadził jednak do tej debaty nowy element. Otóż na nim postanowiono się skupić. Tymczasem wyłożone w punktach zaniedbania i grzechy rządów PO zeszły całkowicie na nie drugi, ale tysięczny plan. I to jest dla mnie właśnie buractwo. Bo przecież nikt nie zaprzecza, że w Polsce pojawiły się ogromnie niekorzystne zawirowania ekonomiczne, które w niedalekiej już przyszłości mogą zaowocować wybuchem społecznym. Rozpadający się na naszych oczach system emerytalny, braki w oświacie, których nie zastąpią kontrole NIK, wzrastające szczególnie wśród ludzi młodych bezrobocie, które zaczyna przybierać oznaki trwałego stanu, zapaść na rynku inwestycji… Można mnożyć przykłady. Dość syntetycznie wyłożone przez Jarosława Kaczyńskiego z trybuny sejmowej winy rządu winny stać się natychmiast kanwą do uruchomienia nie tylko debaty i to poważnej, ale nawet do uruchomienia dziennikarzy śledczych. A tymczasem bal na Titanicu trwa w najlepsze. Kpiną są przy tym słowa szefa rządu, który zgłaszającym wotum nieufności zarzuca destabilizowanie sytuacji w kraju. Jakby można było jeszcze bardziej zdestabilizować chaos. A dziennikarze milczą. Z zaciekawieniem tylko śledzą doniesienia z kolejnych castingów do tych czy innych programów telewizyjnych.

Schodzimy pod ziemię, na ziemi żyć się nie da

Jacek Kaczmarski w swojej balladzie „Górnicy” dość obrazowo scharakteryzował nasze społeczeństwo w momencie wprowadzenia stanu wojennego. Tylko podziemne życie dawało możliwość nie tyle przeżycia, ale uchronienia resztek godności osobistej. Nie namawiam do tworzenia struktur podziemnych, ile raczej do przeorania dokładnego naszej społeczności na niższym poziomie niż media mainstreamowe czy sala obrad parlamentu. Gdy zmieni się ogląd przyczyn tego stanu rzeczy, który mamy, wówczas pojawi się możliwość posłania na szczaw wszystkich amatorów tej roślinki. Albo przynajmniej do zbierania mirabelek.

Ks. Jacek Świątek