Wyważyli drzwi do lasu
Pozostały wprawdzie ludzkie dramaty i ogromne szkody, ale ich naprawianiem ma się zająć sprowadzony z cmentarzyska politycznych słoni Marcin herbu „Pogłos” Kierwiński, namaszczony na pełnomocnika rządu do przeprowadzenia rychłej odbudowy zniszczonego Dolnego Śląska i zdewastowanej Opolszczyzny. Zanim jednak pan pełnomocnik cokolwiek odbuduje, zatopione zostanie jeszcze wiele, w tym choćby większość spółek skarbu państwa.
Jak doniosły właśnie nieuśmiechnięte media, po zaledwie dziesięciu miesiącach uśmiechniętych rządów łączna suma strat w 22 największych spółkach państwowych w drugim kwartale roku wyniosła 322 mln zł, gdy w analogicznym okresie ubiegłego roku notowały one zysk w wysokości 11,5 mld zł. Tak. Z miliardowych zysków nieudacznicy uczynili milionowe straty i nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Z ponurackich mediów można się było także ostatnio dowiedzieć, że w kasie NFZ brakuje już 15 mld zł, by spiąć ten rok i wypłacić szpitalom pieniądze za wszystkie zaległe świadczenia medyczne.
Pozostając przy służbie zdrowia i odpowiedzialnej za nią ministrze Izabeli Leszczynie, to niewątpliwie stała się ona gwiazdą ostatnich dni. W swoim dyletanctwie postanowiła konkurować z samym premierem, który po raz kolejny wziął i się wściekł. Tym razem poszło o tzw. alkotubki – dostępne w dyskontach saszetki do złudzenia przypominające opakowania z musem owocowym dla dzieci, napełnione jakąś berbeluchą mającą kilka procent alkoholu. To coś nieświadome podstępu i nieczytające etykiet babcie zaczęły podobno kupować swoim wnukom. Problem natychmiast podchwycił niemający szczęścia w zarządzaniu krajem premier, który piętrzące się niepowodzenia niemal codziennie musi przykrywać jakimiś zastępczymi, nośnymi społecznie tematami. No bo kto z nas chciałby rozpijać nieletnich?
W trakcie transmitowanego na żywo posiedzenia rady ministrów szef rządu polecił ministrowi rolnictwa, by natychmiast zajął się sprawą: „Więc Czesław, będę bardzo prosił, żebyś teraz pojechał do resortu i sprawę rozstrzygnął”. Czesław natychmiast pojechał i rozstrzygnął. Kiedy się okazało, że to coś jest najprawdopodobniej sprzedawane jako całkowicie legalny produkt, kiedy wszystkim wydawało się, że kolejną żenującą scenę spektaklu utrzymanego w rosyjskiej konwencji mamy za sobą, wówczas na scenę wyszła ona i wywaliła razem z framugą drzwi do lasu. „W przypadku wątpliwości co do pełnoletniości osoby, która chce kupić alkohol, sprzedawca będzie miał obowiązek zażądania dokumentu potwierdzającego wiek kupującego” – powiedziała Leszczyna.
Pani ministra najwyraźniej uznała, że nie ma pilniejszych spraw i potrzeb niż popisywanie się własną ignorancją. Na mocy obowiązującej od lat ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi zarówno na sprzedawcy, jak i na właścicielu sklepu ciąży obowiązek weryfikacji wieku kupującego alkohol za każdym razem, gdy tylko pojawiają się w tej kwestii jakiekolwiek wątpliwości. Oznacza to dokładnie tyle, że żadnych nowych przepisów wprowadzać nie trzeba.
Reżyserowane przez Tuska i jego ministrów przedstawienia robią wrażenie na coraz mniejszej liczbie widzów. Nie wiem, ile jeszcze razy uśmiechnięci wyważą drzwi do lasu. Zapewne będą to robili do upadłego. Mam tylko cichą nadzieję, że Tusk nie wyśle do sklepów jakiegoś „Cześka” z nakazem legitymowania seniorów. No bo skoro można pomylić mus owocowy z alkoholem, to jak we współczesnym świecie, nie sprawdzając dowodu osobistego, odróżnić wnuczka od wystrojonej w ciuchy nastolatka babci…
Leszek Sawicki