Wyzwalanie człowieka
Taka odpowiedź zapewne padłaby w kontekście tak różnych wydarzeń, jak spoliczkowanie Michała Boniego przez Janusza Korwin Mikkego czy też zamieszania wokół odwołania rządu Donalda Tuska i oraz poszczególnych ministrów. Większość z nas przenosi jednak ten schemat odpowiedzi na inne wydarzenia dziejące się w naszej ojczyźnie. Dla wielu niezrozumiałym jest zamieszanie wokół osoby prof. Chazana czy też dywagacje na temat ekskomunikowania prezydent Warszawy za odwołanie tego ostatniego z funkcji dyrektora szpitala im. Świętej Rodziny.
Podobnie zresztą odnosimy się do innych spraw, jak chociażby kwestia wystawiania spektaklu „Golgota Picnic” lub też innych obrazoburczych dla chrześcijan sztuk. O innych, m.in. zatrzymaniu prac przy ekshumacji żołnierzy wyklętych – nawet nie słyszymy. Dlaczego tak się dzieje? Wydaje się, że zasadniczym dla dalszych rozważań będzie przywołanie słów Nicolasa Gomeza Davilli, zmarłego w 1994 r. kolumbijskiego myśliciela, filozofa i teologa politycznego: „Wyzwolić człowieka to od kilku stuleci ułatwić mu plebejski sposób bycia”. Być może nie do końca zrazu odczytamy tę sentencję, ale stanowi ona doskonałą ilustrację stanu ducha współczesnych Polaków.
Położymy płasko uszy, pysk na kłódkę, ogon w ruch
W dzisiejszym świecie dotkniętym epidemią zrównywania wszystkiego ze wszystkim określenie kogoś mianem „plebejusza” wydaje się być czymś obraźliwym. Zdecydowanie pejoratywne znaczenie tego słowa wniknęło do słownika ludów europejskich dopiero po rewolucji francuskiej. W społeczeństwach wcześniejszych istnienie stanów, różniących się między sobą nie tylko statusem społecznym, ale również i zadaniami, było czymś normalnym. Nie była to forma segregacji, gdyż przenikanie z jednego stanu do drugiego było możliwe, choć dość trudne. Trudność ta wynikała jednak z konieczności spełnienia pewnych warunków, z których element majątkowy był nader znikomy. Przykładem są chociażby akty nobilitacji w I Rzeczpospolitej, gdzie kryterium najważniejszym jawiły się cechy wewnętrzne kandydata do stanu szlacheckiego, np. waleczność czy honor. Zniesienie w wyniku francuskiej rewolty społeczeństwa stanowego zaowocowało przeniesieniem znaczenia „plebs” na pole kulturowe. Od tej pory oznacza ono tę część ludzkiej społeczności, której niskość oznacza prymitywność. Współczesny polski raper oddaje to w dość dosadnych słowach: „P jak prostactwo, L jak lamusy, E jak ewidentny zanik umysłu, B jak buractwo, S jak spie..ć.” Cóż, być może jest to rzeczywiście dość dosadne, ale jednak dokładne oddanie prymitywności dzisiejszego plebsu. Co ciekawe, z całości tekstu owego wokalisty wyłania się obraz społeczeństwa typowo miejskiego. Wydaje się, że Nicolas Gomez Davila właśnie takie rozumienie plebsu chciał przekazać w swojej sentencji. Jeśli więc promowane od kilku stuleci „wyzwalanie człowieka” ma oznaczać pozwolenie na ten styl życia, to pojawia się problem zasadniczy: czy jeszcze można mówić o wywyższaniu istoty ludzkiej, której zasadniczą różnicą wobec innych stworzeń jest właśnie kultura? Ale zadajmy inne pytanie: czy w polskiej rzeczywistości mamy do czynienia z tak rozumianym plebsem oraz z jego promocją społeczną?
Ja tu żyję i tu chciałbym mieć swój raj
Dwa wydarzenia ostatnich tygodni wskazują, że, niestety, tak. Chodzi tu o sprawę prof. Chazana oraz o wstrzymanie prac ekshumacyjnych przy grobach żołnierzy wyklętych. Choć z pozoru są to wydarzenia dość odległe od siebie, to jednak ze sobą związane ściśle. Dotyczą bowiem tego, co specyficznie ludzkie, a od czego odżegnuje się plebs jak diabeł od święconej wody. A mianowicie ludzkiego honoru, opartego na wierności rzeczywistości wbrew ideologiom. Honor jest w dzisiejszym świecie elementem raczej niepotrzebnym, gdyż nie przynosi doraźnych korzyści. Honorem nie jest działanie Janusza Korwin Mikkego, choć wielu zdaje się za takowe je uznawać. Opiera się ono nie na dawnym pojęciu satysfakcji, ponieważ ratowanie honoru poprzez pojedynek zawsze dawało możliwość przeciwnikowi dobrego i godnego przygotowania się do walki. Lider KNP działał znienacka i dlatego nie można uznać tego za działanie honorowe. Honor jest poczuciem własnej godności, której korzenie sięgają głębi człowieczeństwa. Dlatego nie można go sprzedać za doraźną korzyść. Prof. Chazan mógł, broniąc swojej doraźnej korzyści, jaką jest posada dyrektora szpitala, ukryć swoje poglądy i postąpić wbrew własnemu sumieniu. Miałby zewnętrzny spokój. Podobnie z ekshumacją ofiar stalinowskich represji. Przypomnienie ich to przypominanie, że nawet w warunkach sprzedania Polski Sowietom przez państwa alianckie w Jałcie, nie można pogodzić się z narzuconą niewolą i wyrazić przeciw niej sprzeciw, choć wizją jest śmierć. Andrzej Kołakowski dość dokładnie oddał ten dylemat: „Trudno jest wytrwać, gdy wszystko zdaje się stracone. Trudno jest marzyć, gdy marzenia Twoje depczą. Trudno jest stać, gdy chcą Cię rzucić na kolana. Marzyć o słońcu, gdy wokoło strugi deszczu. Lecz przysięgaliśmy na orła i na krzyż, na dwa kolory, te najświętsze w Polsce barwy, na czystą biel i na gorącą czerwień krwi, na wolność żywych i na wieczną chwałę zmarłych”. Postaw tych nie rozumie ni w ząb dzisiejsze parweniuszostwo. Domeną bowiem człowieka jest odwaga, domeną zwierzęcia – spryt. Zamiast wskazywać na ludzkie postawy, szerzy się dzisiaj, pod pozorem konieczności dbania o przeżycie, ów nie ludzki sposób egzystencji.
Więcej tu plebsu będzie niż w średniowieczu
Ten śródtytuł jest również zaczerpnięty z twórczości przywoływanego rapera. Pytanie tylko: czemu chcą tak wychować ludzi, aby stanowili rodzaj pospólstwa? Otóż greckim odpowiednikiem łacińskiego plebsu jest demos oznaczający zwykły motłoch, który odpowiednio ukierunkowany będzie robił wszystko, co możnowładcy zechcą. Doskonale sterowalna masa ludzka mogąca zwalać pomniki, rwać bruk i siłowo rozwiązywać sprawy społeczne. Taki zwarty Komsomoł w wydaniu demokratycznym. Nicolas Gomez Davila jasno stwierdzał, że „wolność jest marzeniem niewolników. Człowiek wolny wie, że potrzebuje kryjówki, ochrony i pomocy”. Tak, dzisiaj szczególnie należy chronić człowieka wolnego przed zakusami sprowadzenia go do plebsu.
Ks. Jacek Świątek