Wzór, o którym trzeba mówić
Pomnik usytuowany po lewej stronie przykościelnego placu składa się w dwóch części połączonych przestrzenią krzyża. Po lewej stronie, pod godłem Polski, widnieje napis: „W 100 rocznicę Bitwy Warszawskiej Cud nad Wisłą”. Po prawej widać postać Maryi w niebieskim płaszczu. Niżej umieszczone zostały słowa: „Matko Boża Łaskawa, Strażniczko Polski, chroń ojczyznę naszą”. Na postumencie przeczytać można natomiast informacje o miejscowym bohaterze Januarym Geonecie - uczestniku Bitwy Warszawskiej, który zmarł 10 lutego 1921 r. wskutek rany odniesionej w listopadzie 1920 r. Centralnym punktem niedzielnej uroczystości była Eucharystia w intencji ojczyzny sprawowana pod przewodnictwem proboszcza - ks. kan. Zygmunta Głębickiego, głównego pomysłodawcy upamiętnienia wydarzeń sprzed 100 lat. Mówił o nich w homilii. Po Mszy natomiast pomnik został poświęcony, złożono pod nim wiązanki kwiatów. Asystę honorową zapewniła podczas uroczystości 19 Lubelska Brygada Zmechanizowana im. Gen. Dyw. F. Kleeeberga.
Obecne były poczty sztandarowe OSP STANIN oraz Armii Krajowej koło Tuchowicz oraz przedstawiciele władz samorządowych różnego szczebla.
Przywrócić pamięć
Uroczystość była okazją do uhonorowania ks. Z. Głębickiego, który od 20 lat posługujący w tutejszej parafii, Złotym Medalem za Zasługi dla Obronności Kraju. W imieniu ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka odznaczenie wręczył kapłanowi na początku Mszy św. Łukasz Kudlicki, szef gabinetu ministra. Decyzję ministra odczytał ppłk Jacek Mucha z Departamentu Kadr MON.
– Wniosek o uhonorowanie księdza proboszcza złożyli jego przyjaciele i znajomi, wiedząc, ile serca wkłada w popularyzowanie historii Polski – mówi koordynator uroczystości Paweł Pasik, dyrektor biura poselskiego posła Sławomira Skwarka, który objął wydarzenie patronatem honorowym. Czas realizacji pomnika to zaledwie dwa miesiące. – Ks. Zygmunt wyszukuje informacje o bohaterskich parafianach, opowiada o nich, słowem – żyje tym. Upamiętnienie bohaterów było jego wielkim marzeniem. Można powiedzieć, że rzucił nam przynętę. Umożliwiły to środki z programu zarządu województwa lubelskiego „Warto być Polakiem”, które pozyskaliśmy. Pomnik wyszedł bardziej okazały niż początkowo zakładano także dzięki udziałowi sponsorów – tłumaczy P. Pasik. I dodaje, że już wzbudza wielkie zainteresowanie. – Kilka miesięcy temu, gdy dopiero klarował się pomysł, ksiądz proboszcz z ambony prosił, by parafianie zgłaszali informacje o swoich przodkach, którzy brali udział w Bitwie Warszawskiej. Nie było odzewu. Kiedy pomnik powstał, ludzie zaczęli rozmawiać i wróciła pamięć. Kilka osób zgłosiło się do księdza, kilka zadzwoniło do mnie. Tłumaczymy, że January Geonet jest niejako postawiony za wzór, ale pomnik dedykowany został wszystkim, którzy uczestniczyli w tej wojnie – zaznacza.
Na pierwszym planie Polska
PYTAMY Ks. kan. Zygmunta Głębickiego, proboszcza parafii Trójcy Świętej w Staninie
Na pomniku widnieje nazwisko Januarego Geoneta. W jaki sposób Ksiądz go odkrył?
Rozpoczynając pracę w Staninie, z nekrologu na jednej z mogił wyczytałem, że spoczywający w niej parafianin był uczestnikiem Bitwy Warszawskiej. Zacząłem szukać o nim informacji. Odnalazłem akt zgonu oraz dokument o śmierci i pogrzebie z komórki wojskowej w Warszawie. Mając w ręku taką kartę, nie mogłem już wypuścić jej z rąk…
January urodził się w Osinach; dzisiaj to parafia Wandów, ale 100 lat temu była to nasza parafia. Mama Januarego pochodziła stąd, ojciec prawdopodobnie spod Warszawy. Ok. 1940 r. rodzina wyjechała stąd, mówiło się, że w okolice Łodzi. Kilka lat temu parafianin, zamawiając Mszę, wspomniał, że mama Januarego przyjeżdżała na jego mogiłę jeszcze w latach 60. Zatrzymywała się zawsze u jego rodziców. Powiedział też, że ten chłopiec został ranny w kolano. Z dokumentów wynika, że powodem śmierci było zatrucie krwi z rany postrzałowej. Miał zaledwie 17 lat, wyruszając na front jako ochotnik 205 pułku piechoty. Mamy wzór, o którym nie można nie mówić. Chcąc, by pamięć o nim przetrwała już kilkanaście lat temu zadbałem, by na jego grobie ustawić pomnik.
January rozbudził historyczną ciekawość Księdza kanonika…
Następstwem poszukiwań dotyczących tego młodego człowieka było zainteresowanie się udziałem mieszkańców tych terenów w powstaniu styczniowym. W 1863 r. na terenie naszej parafii stoczone zostały cztery bitwy, a nawet pięć – jeśli liczyć te w wiosce nienależącej obecnie do naszej parafii. Z różnych opracowań wydobyłem nazwiska polegli albo zmarłych wskutek ran bitewnych. Dotarłem nawet do osoby dotychczas niewymienianej w publikacjach. Chyba prowadziły mnie dusze samych powstańców… Doprowadziłem do ustawienia na cmentarzu symbolicznej mogiły, na której wymieniłem nazwiska oraz poległych bezimiennych bojowników o wolność i związane z nimi miejsca bitew.
W jaki sposób popularyzuje Ksiądz wiedzę o lokalnych bohaterach?
Już od kilku lat podczas procesji we wspomnienie Wszystkich Świętych czy w Dzień Zaduszny, modląc się za poległych w obronie ojczyzny, zawsze wymieniam z imienia każdego powstańca i Januarego, podaję liczbę poległych w bitwach w okolicach Stanina. W ciągu roku co najmniej kilkanaście razy odwołuję się do faktów historycznych, które miały miejsce na terenie naszej parafii. Rok obchodów setnej rocznicy Cudu nad Wisłą to dobry moment, by uwypuklić udział naszego lokalnego bohatera, który jak żertwa ofiarna był uczestnikiem tej bitwy. Można przenośnie powiedzieć, że dzięki niemu mamy swój udział w tym wielkim zwycięstwie. W świadomości tutejszej społeczności J. Geonet nie istniał, nie znano faktów. Tym większa radość, że wznieśliśmy trwałą pamiątkę – pomnik, który w naszym środowisku mówi coś każdemu, zwłaszcza dzieciom. Idąc na Mszę, czytając napisy, wiele zapamiętają. Usytuowanie pomnika z pewnością będzie też przyciągać uwagę przechodniów, przyjezdnych czy gości. Liczę, że będzie on przede wszystkim pełnił rolę edukacyjną.
Kto Księdza wspierał?
Z wielką pasją w organizację i realizację pomnika odniósł się P. Pasik. Pan poseł G. Skwarek jeszcze jako wójt gminy Adamów przywiązywał dużą wagę do miejsc pamięci historycznej i wydarzeń rocznicowych. Sekundował mojej decyzji, by w rocznicę bitwy stoczonej pod Staninem 14 marca 1863 r. odprawiać św. Czynię to rokrocznie. Uznanie należy się także Piotrowi Lendzionowi, który ze swoimi druhami zawsze był gotowy do działania m.in. przy instalowaniu pomnika. Ludzie z wielką życzliwością reagowali na każdą prośbę o pomoc.
Zainteresowania Księdza przeszłością są rozległe.
Mój tatuś – Feliks Głębicki uczestniczył w wojnie bolszewickiej, był nawet odznaczony krzyżami zasług. Gdy pytałem, czy brał udział w Bitwie Warszawskiej, wspominał, że idąc z wojskiem od Lwowa, pod Łosicami dowiedzieli się, że bolszewicy uciekają spod Warszawy. Kazali im ruszać za nimi w stronę Białegostoku. W Dworni w parafii Wilczyska, skąd pochodzę, oprócz niego w tym samym oddziale służył Józef Właciński i stryjeczny brat taty Józef Głębicki, a w innym na wojnie był Aleksander Kowalczyk. Ponieważ nie było wtedy elektryczności, wieczorami często schodzili się do nas na pogaduszki Całe moje dzieciństwo było wykołysane opowieściami o ich dziejach w tamtej wojnie. Starszym braciom tatuś przykazywał, że nie wolno o tym nikomu mówić. Ja byłem za mały, żeby rozumieć dlaczego. Ale byłem tak przesiąknięty tym wszystkim, że z czasem pomogło mi to uporządkować różne sprawy związane z naszą ojczyzną. Nie twierdzę, że jestem znawcą historii, ale jeśli chodzi o moje poglądy, zawsze były czytelne: na pierwszym planie Polska i moralność.
Odznaczenie jest powodem do satysfakcji?
Przede wszystkim było dla mnie wielkie zaskoczenie i w założeniu miała być to niespodzianka. Miło mi, że nasze starania zostały zauważone i że dowiedziała się o nas Warszawa. Zamysłem było uhonorowanie tutejszego środowiska, wzbudzenie w nim dumy. Udało się. Jak Bóg da, z czasem podejmiemy próbę podobnego upamiętnienia powstańców styczniowych.
Serdecznie Księdzu gratuluję i dziękuję za rozmowę!