Rozmaitości
WZW C - ukryta epidemia

WZW C – ukryta epidemia

Na świecie zakażonych wirusem HCV jest ok. 185 mln osób, czyli ponad pięć razy więcej niż żyjących z HIV/AIDS. O tym, jak wygląda sytuacja w Polsce, mówi dr n. med. Magdalena Rosińska z Zakładu Epidemiologii Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny.

Według naszych danych ok. 0,5% dorosłych ma wirusa we krwi, tyle samo miało kiedyś z nim kontakt, ale nie jest zakażona. Inaczej to ujmując, co setna osoba miała kiedykolwiek kontakt z wirusem HCV, z czego u połowy rozwinęło się przewlekłe zakażenie.

A co z tą połową, która miała szczęście i wirus się u nich nie rozwinął?

Część osób pozbywa się wirusa samoistnie. Kiedyś oceniano, że w ten sposób eliminuje wirusa ok. 20% zakażonych. Dziś wiemy, że w niektórych grupach ten odsetek może sięgać nawet 40%. U większości jednak dochodzi do przewlekłego zakażenia i do końca życia stanowią zagrożenie dla innych, jeżeli nie zostaną skutecznie wyleczeni.

Ta choroba nazywana jest często ukrytą lub cichą epidemią…

Choroba rozwija się latami bezobjawowo. A jak już pojawiają się objawy, to są niecharakterystyczne: zmęczenie, trudności z koncentracją, niepokój, depresja, bóle stawowo-mięśniowe, swędzenie skóry. Zarażeni wirusem przez długie lata mogą czuć się całkiem dobrze, a tymczasem w ich wątrobie dochodzi do nieodwracalnych zmian.

Faza ostra choroby trwa ok. pół roku i właśnie w tym okresie organizm może sam zwalczyć wirusa. Jednakże w 60-80% postać ostra przechodzi w przewlekłą, a ta może prowadzić do marskości i raka wątroby. Tempo rozwoju choroby jest szybsze, jeśli do zakażenia doszło w starszym wieku, a także w przypadku nadużywania alkoholu oraz u osób otyłych.

Co roku przybywa ok. 3 tys. nowych zachorowań. Jest to podobno wierzchołek góry lodowej. Skąd tylu zakażonych, skoro placówki medyczne są coraz bardziej sterylne?

To wszystko prawda, ale weźmy pod uwagę, że choroba rozwija się latami. Dzisiejsze zachorowania są więc pokłosiem zakażeń sprzed kilkunastu, kilkudziesięciu lat. Przypadki, które dziś wykrywamy, to kumulacja dawnych kontaktów z medycyną. Około 70% zakażeń HCV miało miejsce najprawdopodobniej przed 1992 r., głównie poprzez transfuzje krwi i preparatów krwiopochodnych, a także poprzez dializy, zabiegi endoskopowe, podczas hospitalizacji i zabiegów chirurgicznych.

Skoro choroba tak długo przebiega bezobjawowo, jak można ją wykryć?

To akurat nie jest trudne. Już pod koniec lat 80 XX w. opracowano test wykrywający we krwi przeciwciała przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu C. Pomimo wdrożenia kolejnych generacji tych testów, nie są one doskonałe. Wynik dodatni na obecność przeciwciał nie musi oznaczać choroby. Opierając się tylko na teście, nie moglibyśmy odróżnić osób z przewlekłym zakażeniem od tych, które wirusa zwalczyły. Z kolei wynik ujemny niekoniecznie wyklucza zakażenie. Test wykrywa przeciwciała, a wykrywalny ich poziom rozwija się do dwóch miesięcy od zakażenia.

Dopiero dodatkowe badanie pozwala nie tylko na wykrycie wirusa, ale również na wykrycie go wcześniej, już po kilku dniach od zakażenia. Kolejnym krokiem w diagnostyce jest określenie, ile wirusa znajduje się we krwi oraz określenie jego genotypu.

Od 1 listopada 2015 r. zdecydowanie polepszyła się sytuacja chorych na WZW C, gdyż na liście refundacyjnej znalazły się dwa nowoczesne leki.

To nadzieja dla chorych ze zrekompensowaną marskością wątroby, oczekujących na przeszczep, po przeszczepie, i dla których poprzednia terapia trójlekowa okazała się nieskuteczna. Trzeba jeszcze dodać, że terapia będzie możliwa dla wszystkich chorych, bez względu na genotyp wirusa. Musimy jednak mieć na uwadze, że zagwarantowanie tak nowoczesnej terapii jeszcze nie oznacza wyeliminowania problemu zakażeń HCV i ich następstw, bo do tego potrzebna jest skuteczna wykrywalność. Czyli wracamy do edukacji, budowania świadomości pacjentów i lekarzy, do zapewnienia wystarczającej ilości narzędzi diagnostycznych, do konieczności rozwiązań systemowych.

Dziękuję za rozmowę.

JAG