Z apteki na bloga
Suplementy przede wszystkim stanowią świetny, dochodowy biznes. Jeśli chodzi o samą suplementację, to założenia są dobre, ale problem pojawia się, gdy nad dobro pacjenta przedkładany jest zysk. Problemem są źle skonstruowane przepisy, które powinny regulować te kwestie. Niestety, firmy produkujące suplementy są głównym reklamodawcą większości mediów, lobby jest bardzo duże, a wiadomo, że reklamy są po to, by napędzać rynek i sprzedaż.
Pod pseudonimem Pan Tabletka kryje się magister farmacji, który pomaga Polakom czytać etykiety leków, suplementów i świadomie dokonywać wyborów. To dość niecodzienny pomysł…
Jestem z wykształcenia farmaceutą i męczyło mnie w pracy to, że wciąż odpowiadam na te same pytania, które pojawiają się w tym samym sezonie, a do tego są inspirowane reklamami w mediach. W naszym kraju pacjenci edukują się głównie na reklamach i internecie, a nie są to najlepsze źródła wiedzy. W internecie trudno odsiać rzetelną wiedzę od fake news, a reklamy nie są najlepszym źródłem wiedzy o zdrowiu. Ich celem jest skłonienie klienta, by kupował więcej i więcej, co w przypadku suplementów kłóci się z ideą takiej farmacji, jakiej mnie uczono na Uniwersytecie Jagiellońskim. Nam zawsze mówiono, że do apteki przychodzi się głównie po radę, a z dobrej wychodzi z dobrym słowem i wiedzą, niekoniecznie z tabletkami. Aptekę można i nawet trzeba sobie wybrać, ale taką, w której jest zaufany farmaceuta potrafiący doradzić i odradzić. I ja się teraz tym zajmuję, tylko nie w aptece, a na swoich stronach i poprzez książkę. Wciąż jednak pomagam w kilku aptekach, żeby być na bieżąco. Mam też swoich stałych klientów, którzy liczą na mnie.
Reklamy suplementów w Polsce są bardzo powszechne i chyba skuteczne?
Suplementy przede wszystkim stanowią świetny, dochodowy biznes. Jeśli chodzi o samą suplementację, to założenia są dobre, ale problem pojawia się, gdy nad dobro pacjenta przedkładany jest zysk. Problemem są źle skonstruowane przepisy, które powinny regulować te kwestie. Niestety, firmy produkujące suplementy są głównym reklamodawcą większości mediów, lobby jest bardzo duże, a wiadomo, że reklamy są po to, by napędzać rynek i sprzedaż.
Media alarmują, że w ostatnich tygodniach mamy spory wzrost zachorowań wśród dzieci. Rzeczywiście jest ich więcej niż co roku czy to raczej naturalny stan – jak to jesienią?
Zdecydowanie co roku na jesieni mamy wysyp infekcji u dzieci, a temat jest bardzo nośny, co widać po liczbie i tematyce odwiedzanych stron w sieci. Poczekałbym na dokładniejsze badania, czy tym razem jest znacząco większy. Tak naprawdę dopiero na wiosnę będziemy mogli powiedzieć, jaki ten sezon był. Bardzo nie lubię straszyć, bo doskonale wiemy, że stres i nerwy znacząco osłabiają odporność. Dlatego warto zadbać o swoje zdrowie psychiczne.
Wracając do kwestii zwiększonych zachorowań dzieci, przyczyną może być szkoła. Bo jeśli przez okres wakacyjny czy lockdownu uczniowie nie chodzili na lekcje, nie mieli kontaktu z różnymi wirusami, ich układ odpornościowy trochę się rozleniwił i teraz – siłą rzeczy – tych infekcji jest więcej.
Co najbardziej osłabia odporność dziecka?
To samo, co u dorosłych: nieregularny tryb życia i brak wystarczającej ilości odpoczynku oraz snu. To elementy, o które bardzo ciężko zadbać, ponieważ żyjemy w pośpiechu, od najmłodszych lat jesteśmy przyzwyczajani do tego pędu. Dlatego dzieci chodzą niewyspane, zmęczone i są podatne na infekcje. To bardzo proste rzeczy, które maja wpływ na cały organizm. Na pewno niedobre są wszystkie skrajności, zarówno pod kątem diety, jak i aktywności fizycznej – zwłaszcza jej brak. Mamy więcej badań o dobroczynnym wpływie regularnej aktywności fizycznej na cały organizm niż suplementów diety! W sezonie infekcyjnym czynnikiem, o którym wciąż się nie pamięta, jest jakość powietrza w sypialni. Jeśli ktoś mieszka w smogu, pyle, powinien o nie zadbać. Podobnie z wilgotnością – jeśli mamy w domu zbyt suche powietrze, w sezonie grzewczym wpływa to na obniżenie odporności i zwiększa ryzyko infekcji górnych dróg oddechowych. Dlatego małe dzieci w suchych pomieszczeniach wolniej wracają do zdrowia. Także nawodnienie jest niezmiernie istotne dla zdrowia, bo jeśli ktoś jest odwodniony, jego organizm pozostaje osłabiony. Zwłaszcza dzieci są bardzo podatne na odwodnienie i warto budować dobre nawyki w tym zakresie.
Coraz więcej pediatrów odchodzi od przepisywania antybiotyku na każdą lekką infekcję, jednak wciąż chętnie przepisują wszelkiego rodzaju specyfiki na odporność, które w składzie mają więcej syropu glukozowo-fruktozowego niż tych dobroczynnych składników. Jak wybierać suplementy świadomie?
Kiedyś rzeczywiście był boom na antybiotyki, jednak medycyna idzie cały czas do przodu. Większość lekarzy, których spotykam, stara się nie dawać leków „na wszelki wypadek”. Ale znam też rodziców, chodzących od lekarza do lekarza, by dostać receptę na antybiotyk. A tych trzeba używać rozsądnie, podobnie jak suplementów czy preparatów na odporność, zwalczanie infekcji itp. Reklamy farmaceutyków zainspirowały mnie do tego, by zestawiać skład farmaceutyków i pokazywać różnice. Namawiam Polaków do czytania składów i zachęcam do wyciągania wniosków, na ile to, co znajduje się w danym opakowaniu, jest zgodne z przekazem reklamowym. I to się dzieje. Analizy na blogu czy profilu facebookowym Pana Tabletki są bardzo popularne, co pokazuje, że zaczynamy szukać informacji i świadomie dokonywać wyborów.
Mimo że jest Pan farmaceutą, promuje naturalne metody odporności…
Zgadza się. Tak zostałem wychowany, w taki sposób została zbudowana moja odporność. Generalnie warto wiedzieć, że fakt, iż dziecko często choruje, wcale nie oznacza gorszej odporności. Dzieci w okresie żłobkowo-przedszkolnym przechodzą kilka, kilkanaście infekcji – taka jest statystyka. To chorowanie ma związek z tym, że pamięć immunologiczna musi nauczyć się różnych schematów postępowania dla różnych patogenów. Warto potraktować to częste chorowanie jako jeden z elementów wzmacniania odporności. Oczywiście nie wolno tracić czujności i obserwować dziecko.
Co poradzi Pan rodzicom, którzy ciągle walczą z infekcjami u malucha?
Warto założyć dzienniczek chorób dziecka i zapisywać, ile tych infekcji faktycznie przebywa, jaki mają przebieg, żeby można było realnie ocenić, czy jest ich dużo. Dziecko przechodzi średnio 10 do 12 infekcji rocznie – takich bez powikłań, pobytów w szpitalu itp. Jeśli podzielimy to przez pół roku naszej zimy, to wychodzą nam dwie infekcje w miesiącu, czyli dziecko jest tydzień zdrowe, a tydzień chore. Trzeba to zaakceptować. Staram się tłumaczyć rodzicom, że jeśli dziecko choruje w tym okresie okołoprzedszkolnym, zwykle nie jest to ich wina. Takie podejście bardzo obniża samoocenę rodziców, i tak umęczonych chorobami malucha. Rodzice traktują to często jako osobistą porażkę i podejmują nieracjonalne decyzje, w tym są podatni na reklamy różnych suplementów, środków na odporność.
Obok akceptacji takiego stanu i konsultacji z lekarzem – co jeszcze mogą zrobić rodzice?
Przede wszystkim warto uczyć się i próbować zrozumieć, czym jest odporność i na czym polega jej budowanie. W sytuacji, kiedy rodzicom wydaje się, że dziecko choruje zbyt często, warto wykonać pogłębioną diagnostykę laryngologiczną w kierunku trzeciego migdałka, a także alergologiczną. Często to anemia osłabia cały organizm, powoduje senność, zmęczenie, brak apetytu, zwiększając podatność na infekcje. Podobnie niedobory witaminy D. Stymulowanie odporności sztucznymi środkami może tej odporności szkodzić, w niektórych sytuacjach nawet bardzo, np. kiedy dziecko ma niezdiagnozowaną astmę, alergię albo choroby układu odpornościowego. Z domowych sposobów polecam m.in. olej z czarnuszki, który sprawdza się przy katarach, produkty pszczele: pyłek, pierzga, klasyczne zakwasy babcine, np. z buraków.
Dziękuję za rozmowę.
JAG