Z austriackiego zamku do Samogoszczy
Parafia św. Jadwigi Śląskiej, która powstała już w XIV w., położona jest na skraju diecezji przy drodze 801 prowadzącej z Wilgi do Maciejowic. Historia powrotu pieczęci do parafii zaczyna się 3 maja, w święto Matki Bożej Królowej Polski. Tego dnia na skrzynkę mailową parafii przyszła wiadomość z Austrii. - Autor listu przedstawił się jako właściciel zamku Auhof w pobliżu miasta Perg. Pisze, że pieczęć z 1748 r. pochodząca z „Twojego kościoła” została odnaleziona po zakończonej okupacji rosyjskiej w latach 1945-46. „Jeśli jesteś zainteresowany jej zwrotem, napisz do nas”. Do maila dołączono zdjęcie pieczęci - opowiada ks. Bogusław Filipiuk, proboszcz parafii w Samogoszczy. I przyznaje, że wiadomość ta dotarła późnym wieczorem, kiedy już nie zaglądał na skrzynkę. - Następnego dnia rano zadzwonił telefon stacjonarny. Ktoś, próbując mówić łamanym polskim, poinformował mnie o wysłanym mailu. Prawdopodobnie był to czeski opiekun, który przyjechał do Austrii zajmować się właścicielem zamku.
Opowiedział, że pieczęć od II wojny światowej była przechowywana w małym kościółku. Teraz natomiast baron poprosił go, żeby poszukał jej właścicieli – wspomina proboszcz.
Jakiś czas później do parafii dotarł drugi mail od barona z Austrii. Hansgeorg Löw-Baselli napisał w nim, że pieczęć została zrabowana przez żołnierza sowieckiego prawdopodobnie w 1945 r. W Górnej Austrii, gdzie mieści się zamek Auhof, wojska radzieckie miały kwaterę zimową i letnią dla 90 żołnierzy. To właśnie tam musiał trafić wojskowy, który zabrał pieczęć z Samogoszczy. Z braku drewna opałowego prawie wszystkie meble, zwłaszcza te z drewna liściastego, były posiekane i spalone zimą. „Zdewastowany kompleks budynków został zwolniony w kwietniu 1946 r. Żołnierze wycofali się z Auhof, ale pozostali w Austrii jako władza okupacyjna przez dziesięć lat, aż do podpisania traktatu państwowego w 1955 r. W trakcie wieloletnich prac porządkowych odnaleziono i starannie zachowano waszą starą pieczęć parafialną z 1748 r., nie mając najmniejszego pojęcia o miejscu pochodzenia. Dopiero w 2018 r. rozszyfrowałem napis i cała nasza rodzina za pośrednictwem e-maila ustaliła możliwie poprawną siedzibę pieczęci” – cytuje słowa właściciela zamku ks. B. Filipiuk.
Ślad w najstarszych księgach
Proboszcz parafii w Samogoszczy przyznaje, że początkowo podszedł do tych informacji sceptycznie. – Nie miałem pojęcia o istnieniu takiej pieczęci w historii parafii. Po prostu nikt na ten temat nigdzie nie pisał. Nawet bałem się otworzyć załączniki dołączone do maila, sądząc, że może to być jakiś wirus – przyznaje ks. Bogusław. Dlatego wiadomościami otrzymanymi od austriackiego barona postanowił zainteresować ks. prałata Bernarda Błońskiego, dyrektora Archiwum Diecezjalnego w Siedlcach. – Potwierdził, żeby być ostrożnym. Jako pierwszy otworzył załączone do maila zdjęcia. Okazało się, że rzeczywiście na tych fotografiach jest pieczęć – zaznacza proboszcz. Podczas rozmowy telefonicznej z Austrii poinformowano go, że jeśli chce ją odzyskać, ma przyjechać po nią na zamek. – Powiedziałem, że wyjazd będzie niemożliwy ze względu na trwającą pandemię. Poprosiłem, aby pieczęć została przesłana pocztą lub przez kuriera. Wysłałem maila z dokładnym adresem. W kolejnej wiadomości baron poprosił mnie, abym poszukał jakichś dokumentów, na których widnieje pieczęć, jako dowód na to, że ta pamiątka faktycznie należy do nas – mówi ks. B. Filipiuk. Sugerując się informacją, że pieczęć została uprowadzona w czasie II wojny światowej, poszukiwania objęły księgi z początku XX w. – Niestety, nigdzie nie było jej śladu. Wtedy poprosiłem ks. Błońskiego, żeby przejrzał dokumenty pochodzące z parafii, które znajdują się w kurialnym archiwum. Niestety, on również niczego nie znalazł – podkreśla proboszcz. – Kiedy już wydawało się, że nie odnajdziemy żadnego śladu, coś mnie tknęło, żeby zajrzeć do najstarszych ksiąg, które mamy w swoich zbiorach – zaznacza ks. B. Filipiuk. Trop okazał się właściwy. Pieczęć po raz pierwszy pojawia się pod koniec 1828 r. w księdze zmarłych, małżeństw i chrztów. – Była stawiana każdego roku przez kolejne sześć lat. Proboszczem parafii wtedy był ks. kan. Felicjan Wojno. Za jego czasów został wzniesiony obecny kościół. I choć pełnił funkcję w latach 1827-1877, to od 1835 r. pieczęci już nie używał. Nie wiadomo, co działo się z nią przez ponad 100 lat, od 1835 do 1945 r. – stwierdza ks. Bogusław.
Klęcząca postać św. Jadwigi
Pieczęć dotarła do parafii 29 czerwca, w uroczystość św. Apostołów Piotra i Pawła. – Po powrocie z odpustu w Sobolewie zastałem przed plebanią paczkę z Austrii. Dopiero jak zobaczyłem pieczęć na własne oczy, uwierzyłem w te wszystkie wcześniejsze informacje – przyznaje ks. B. Filipiuk. Kilka dni później cenną pamiątkę obejrzał ks. B. Błoński i na podstawie załączonych do niej dokumentów potwierdził, że bez wątpienia należy ona do parafii w Samogoszczy.
Pieczątka posiada drewniany trzon, na którym znajduje się krzyżyk. Sama tarcza jest natomiast metalowa. Widnieje na niej klęcząca postać św. Jadwigi przed krzyżem ustawionym na stole i napis: „Sigillum Ecclesia Parochialis Samogosiensis”. – Duży problem był z odczytaniem roku, który jest na pieczęci. W przekazanych informacjach najpierw pojawił się 1848 r. W dokumentach, które znaleźliśmy w paczce, już 1748 r. Wspólnie z ks. Błońskim oglądaliśmy pieczęć pod lupą. Udałem się nawet do zegarmistrza, żeby ją obejrzeć przy pomocy jego sprzętu powiększającego. Na 99% można stwierdzić, że jest to rok 1798. A dlaczego została po raz pierwszy postawiona dopiero w 1828 r.? Na to pytanie nie znaleźliśmy odpowiedzi – tłumaczy proboszcz. Pieczęć oglądał także Daniel Olszewski, inspektor ds. zabytków ruchomych Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. – Powiedział, że to bardzo cenna pamiątka – przyznaje ks. Filipiuk. I zapewnia, że pieczęć pozostanie na terenie parafii.
Parafianie poruszeni
Historia cennej pamiątki wzbudziła ogromne zainteresowanie wśród parafian. – Kiedy na naszym parafialnym profilu na facebooku podałem informację o pieczęci, dotarła ona do prawie 14 tys. odbiorców. Takiego zasięgu nie miały chyba wszystkie nasze posty razem wzięte – stwierdza z uśmiechem proboszcz. W niedzielę 4 lipca wierni mogli oglądać pieczęć w kościele. – Wszyscy jesteśmy poruszeni uczciwością właścicieli zamku oraz ich determinacją w odnalezieniu właścicieli. Z otrzymanych maili bije wielka życzliwość. Baron swój list kończy słowami: „Od tego czasu jesteśmy bardzo blisko, jestem bardzo szczęśliwy, Europa stała się bardzo mała. Z poważaniem dla ciebie i twojej wspólnoty parafialnej”. Oczywiście wysłałem podziękowania ze skanem śladu pieczęci i informacją, że do nas dotarła. Nie otrzymałem do tej pory żadnej odpowiedzi – mówi ks. Filipiuk. I podsumowuje: – Niech Bóg uczciwemu 85-letniemu baronowi i wszystkim, którzy pomogli odnaleźć parafię, z której pochodzi pieczęć, wynagrodzi swoją łaską. Dzięki nim parafia odzyskała kolejny eksponat, który być może zostanie wpisany do rejestru zbytków i będzie stanowił element jej historycznego dziedzictwa.
Kinga Ochnio