Z Kedywu do celi śmierci
Jedyną nagrodą za ich hart, poświęcenie i wierność może być tylko pamięć, jaką o nich zachowamy. Wielu żołnierzy polskiego państwa podziemnego często nadal spoczywa w bezimiennych grobach, które nie są nawet oznakowane. Tym cenniejszą wartość mają zatem relacje świadków o tych podłych czasach. Niedawno nakładem wydawnictwa Bellona ukazały się wspomnienia Witalisa Skorupki - „Ja, Orzeł. Z Kedywu do celi śmierci”. Książka ta to wywiad rzeka, przeprowadzony przez Beatę Sławińską zaangażowaną w działalność Fundacji „Łączka”, z 95-letnim już żołnierzem Armii Krajowej.
Tekst poprzedza słowo wstępne prezydenta miasta Siedlce Wojciecha Kudelskiego, który stwierdził, iż dobrze, że wspomnienia jednego z ostatnich żołnierzy polskiego państwa podziemnego wyjdą drukiem. Dzięki temu przetrwa „pamięć o czasach, które minęły, i ludziach, którzy odeszli”.
Honorowy Obywatel Siedlec
W. Skorupka, bliski krewny ks. Ignacego Skorupki, którego śmierć stała się jednym z symboli bitwy warszawskiej, urodził się i wychowywał na Białostocczyźnie. Krótko przed wybuchem II wojny światowej jego rodzina przeprowadziła się do Warszawy. Gdy rozpętała się wojna, Witalis miał zaledwie 16 lat. To podczas okupacji związał się z Siedlcami. Tu pod pseudonimem Orzeł działał w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego. Był członkiem Związku Walki Zbrojnej, a po jego przemianowaniu – Armii Krajowej. Służył w Kedywie prowadzącym działalność dywersyjną. Jednym z zadań, które wówczas wykonywał, była likwidacja konfidentów. Podczas akcji „Burza” brał udział w walkach o Siedlce. Po wkroczeniu Armii Czerwonej, zagrożony aresztowaniem, musiał opuścić miasto. Po wielu latach zaangażował się w upamiętnianie na terenie Siedlec miejsc związanych z tamtymi wydarzeniami. W 1997 r. rada miasta – w uznaniu zasług dla miejscowej społeczności – nadała W. Skorpuce tytuł honorowego obywatela Siedlec.
Likwidacja Krafta
Doszło do niej podczas akcji „Prima Aprilis”, przeprowadzonej 1 kwietnia 1944 r. na magazyny „Rolnika” w Siedlcach, mieszące się wówczas przy ul. 3 Maja, w pobliżu dworca kolejowego. Na skutek zbiegu różnych okoliczności nie osiągnięto wcześniej zakładanego celu, czyli zdobycia środków na działalność konspiracyjną. Akcja ta zakończyła się jednak sukcesem, ponieważ w jej trakcie Witalis Skorupka zabił SS-Sturmscharführera Ludwika Krafta, szefa niemieckiej policji kryminalnej w Siedlcach, „wyjątkowego sadystę mającego na sumieniu śmierć setek ludzi, do których własnoręcznie strzelał”. Zginął wówczas także jego kierowca – Alfons Mantz. Za zlikwidowanie Krafta Skorupka otrzymał Krzyż Walecznych.
Akcja „Burza”
W książce „Ja, Orzeł. Z Kedywu do celi śmierci” poczesne miejsce zajmują wspomnienia dotyczące walk o Siedlce, które w ramach akcji „Burza” toczyły się od 24 do 31 lipca 1944 r. Ważną rolę zarówno w likwidowaniu niemieckich punktów oporu, jak i ocaleniu od wysadzenia ważnych obiektów w mieście, odegrali żołnierze Wehrmachtu, którzy przeszli na stronę powstańców. Skorupka wspomina, że byli to Polacy z Pomorza. Jeden z nich – Karol Lewandowski „Miner” zginął podczas walk. Jego nazwisko widnieje na tablicy przy ul. Piłsudskiego 5 upamiętniającej żołnierzy Armii Krajowej, którzy wówczas polegli.
W trakcie działań bojowych doszło do współdziałania Armii Krajowej z Armią Czerwoną. „W pierwszych dniach Sowieci – wspomina W. Skorupka – byli nastawieni do nas bardzo przyjaźnie, jak na mój gust nawet za bardzo przyjaźnie. Chętnie korzystali ze wszystkich informacji, które posiadaliśmy i przekazywaliśmy im, nie gardzili pomocą naszych żołnierzy”. Wkrótce jednak rozpoczęły się aresztowania, według scenariusza realizowanego wielokrotnie podczas akcji „Burza”. W Krześlinie NKWD uruchomiło więzienie polowe, w którym niedawnych sojuszników przetrzymywano w dołach wykopanych w ziemi, nazywanych przez Polaków dołami katyńskimi. Żołnierzy polskiego państwa podziemnego, którzy byli częścią sił koalicji antyhitlerowskiej, Sowieci rozstrzeliwali lub wywozili na Wschód, skąd wielu nie wróciło.
Ucieczka
W październiku 1944 r. dwóch enkawudzistów zatrzymało na ulicy w Siedlcach W. Skorupkę. Umiejętności zdobyte w Kedywie pozwoliły mu jednak zbiec. W czasie ucieczki zastrzelił obu funkcjonariuszy radzieckiego aparatu represji. Z tego powodu musiał ukryć się w szeregach Ludowego Wojska Polskiego. Wstąpił do szkoły lotniczej, która mieściła się wówczas w Zamościu. Latem 1945 r., zagrożony dekonspiracją, musiał jednak zdezerterować z wojska. Nie były to bezpodstawne obawy. Wiele osób z konspiracyjną przeszłością, które trafiły do wojska, było aresztowanych przez Informację Wojskową, kierowaną przez funkcjonariuszy sowieckiego Smierszu.
Aresztowanie
W celu zdobycia środków na działalność konspiracyjną Skorupka wziął udział w akcji ekspropriacyjnej na kasę elektrowni w Warszawie. Podczas niej został ranny i schwytany. Trafił do więzienia karno-śledczego nr 3, popularnie nazywanym Toledo, które mieściło się w dawnych koszarach 36 pułku piechoty na warszawskiej Pradze. To na jego terenie razem ze śmieciami grzebano zamordowanych żołnierzy podziemia niepodległościowego. Więzienie to w latach 70 XX w. rozebrano, a na jego miejscu zbudowano osiedle mieszkaniowe.
Wyrok
Witalis Skorupka w tzw. procesie kiblowym został skazany na karę śmierci. Tego typu rozprawy, prowadzone z naruszeniem wszelkich zasad postępowania sądowego, odbywały się w celach więziennych. Sędzia, prokurator oraz inne osoby uczestniczące w procesie siadały na pryczach. Oskarżonemu, jako jedyne miejsce do siedzenia, pozostawało wiadro służące za toaletę, popularnie nazywane kiblem. Miało to jeszcze dodatkowo uwłaczać godności podsądnych.
Po wyroku Skorupka został przeniesiony do celi śmierci, w której spędził ponad miesiąc, oczekując codziennie egzekucji. Na skutek starań został jednak ułaskawiony przez Bolesława Bieruta, wówczas prezydenta Krajowej Rady Narodowej, na co wpływ miało zabicie dwóch funkcjonariuszy niemieckiej policji kryminalnej podczas akcji „Prima Aprilis”. Karę główną zamieniono mu na dziesięć lat więzienia.
Więzienna odyseja
Wyrok odsiadywał we Wronkach, Potulicach i Bydgoszczy. W pierwszym więzieniu strażnik przywitał nowo przybyłych słowami: „Tu zostawicie mięso, a kości tam za murem”. Wspomnienia Witalisa Skorupki wzbogacają literaturę dotyczą funkcjonowania więziennictwa w czasach stalinowskich. We Wronkach funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa wykorzystywali osadzonych tam esesmanów do wykonywania mordów na więźniach, których chciano się pozbyć. Na wolność W. Skorupka wyszedł w 1953 r. Miał wówczas 30 lat.
Nie spocząć
Po powstaniu „Solidarności” aktywnie zaangażował się w tworzenie niezależnego ruchu kombatanckiego. Zabiegał m.in. o upamiętnienie więźniów pomordowanych w więzieniach praskich, co zostało uwieńczone sukcesem. W 2001 r. na terenie dawnego więzienia Toledo przy ul. Namysłowskiej odsłonięto pomnik im poświęcony. Teraz ukazał się z nim wywiad rzeka. To tylko niektóre działania, podejmowane przez Witalisa Skorupkę, który dwa lata temu został awansowany do stopnia pułkownika.
Witold Bobryk