Z lasu na Grunwald
- Moim ulubionym okresem w historii Polski jest średniowiecze, mylnie utożsamiane z zacofaniem. To właśnie wtedy powstały pierwsze utwory piśmiennicze, budowle sakralne i obronne, którymi zachwycamy się do dziś. To wówczas rodziło się państwo polskie - mówi Tomasz Bylina, nadleśniczy Nadleśnictwa Biała Podlaska. Te zainteresowania sięgają wczesnych lat szkoły podstawowej. - Wtedy wciągnęły mnie książki historyczne i historia Polski. Bodajże w czwartej klasie wpadła mi w ręce powieść Karola Bunscha „Dzikowy skarb” opisująca czasy piastowskie. Potem był cały cykl tzw. powieści piastowskich - wspomina z nostalgią. Szukając dla siebie miejsca w życiu, po ukończeniu szkoły podstawowej złożył podanie do Liceum Konserwacji Zabytków w Lublinie. - Niestety, nie otrzymałem stamtąd żadnej odpowiedzi. Być może popełniłem błąd, bo trzeba było tam pojechać? - zastanawia się.
Gdy zbliżał się czas składania dokumentów do szkoły średniej, choć nie miał leśników w rodzinie, wybrał Technikum Leśne w Białowieży. Tam odżyły wcześniejsze zainteresowania. – Od pierwszej klasy należałem do kółka historycznego prowadzonego przez znakomitą nauczycielkę historii Wierę Siemieniuk, a następnie Wojciecha Szymanowskiego – wspomina. – Było w nim kilkunastu uczniów. Opiekowałem się też izbą pamięci, w której znajdowały się eksponaty z czasów II wojny światowej, m.in. hełmy, bagnety, medale, plany i mapy. Wtedy patronem szkoły był gen. Aleksander Waszkiewicz, który urodził się w Białowieży. W ramach koła co jakiś czas spotykaliśmy się i rozmawialiśmy na tematy związane z historią. Były to jednak lata 80 i o wielu sprawach wówczas nie mówiono, choćby o napadzie sowietów na nasz kraj. Później uświadomiłem sobie, że były to tzw. tematy poprawne politycznie. Nie poruszaliśmy np. kwestii granic po 1939 r., złożonego okresu międzywojennego, a tym bardziej pierwszej „Solidarności”. Rozumiem, że ówczesny system zastraszał ludzi – dodaje T. Bylina. – Gdy byłem w trzeciej klasie, dowiedziałem się, że mój daleki krewny, jak sam mówił: „z Piłsudskim jadł z jednego kotła”, i zacząłem się interesować postacią marszałka J. Piłsudskiego. Tak pozostało do dziś. Mój krewny należał do Polskiej Organizacji Wojskowej (posiadam jego oryginalne zaświadczenie), brał udział w oswobodzeniu Wilna z gen. Lucjanem Żeligowskim. O Katyniu dowiedziałem się dopiero na studiach, chociaż o potyczkach z sowietami mówił mój dziadek, który walczył pod Kockiem w 1939 r. – przyznaje.
Jako jedyny uczeń z trzech klas piątych zdawał historię na maturze, zaliczając ten egzamin na ocenę bardzo dobrą. – Nasza pani historyk bardzo namawiała mnie na studiowanie historii – dodaje. Nie wybrał jednak tego kierunku, bo – jak mówi – w technikum „zaraził się” przyrodą, lasem, a poznawanie tajników zawodu leśnika zaowocowało fascynacją leśnictwem. Podążając za nią, wybrał studia leśne w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Dziś zwraca uwagę, że czasy studenckie były dla niego okresem poznawania historii najnowszej, tej prawdziwej, która kiedyś była wypaczona.
Pasje zostają w rodzinie
„Leśną pałeczkę” przejął po ojcu jego starszy syn Jakub, również absolwent Technikum Leśnego w Białowieży, dziś student i stażysta w Nadleśnictwie Biała Podlaska. On też podzielił z nim zainteresowania historią. – Kuba, mając niespełna dziesięć lat, pojechał z moim bratem na rekonstrukcję bitwy pod Grunwaldem. Wrócił oczarowany i oznajmił, że też chciałby się w takie wydarzenie włączyć. Nawiązaliśmy kontakt z Chorągwią Księcia Ziemowita Mazowieckiego, tj. bractwem rycerskim zrzeszającym członków z niemal całej Polski – wyjaśnia nadleśniczy. – Zostaliśmy zaproszeni, jednak warunkiem uczestnictwa w bractwie było wykazanie się właściwym ubiorem i sprzętem, gdyż istotą rekonstrukcji jest wierne odtworzenie epoki. W naszym przypadku to przełom XIV i XV w., musieli zaopatrzyć się w ubiór z czasów średniowiecza, m.in. specjalnie szyte skórzane buty, ubranie wierzchnie, ekwipunek rycerza, a także namiot zrobiony na bazie średniowiecznych wzorów, bowiem rekonstrukcje trwają zazwyczaj kilka dni. Wszystko to wymagało czasu, ale też nakładów finansowych – zauważa.
Razem ruszamy w bój
Od kilku lat obaj biorą udział w obchodach rocznicy bitwy pod Grunwaldem, w walkach narodów, pokazach, inscenizacjach. – Z chwilą przyjęcia mnie i Jakuba w poczet Chorągwi Księcia Siemowita Mazowieckiego lipiec to dla nas czas przygotowań do największego wydarzenia w Europie dotyczącego odtwarzania dziejów średniowiecza, jakim jest bitwa pod Grunwaldem. To ukoronowanie naszej przygody z rycerstwem – podkreśla z dumą Tomasz Bylina. – Od ponad czterech lat wychodzimy do bitwy we dwóch, uczestnik rekonstrukcji musi mieć bowiem ukończone 18 lat. Czuję ojcowską dumę, gdy w bój ruszamy obok siebie – dodaje. Podkreśla przy tym, że jak najwierniejsze odtworzenie epoki wymaga wczucia się w ówczesne realia, co dla laika stanowi niemałe wyzwanie. – Inscenizacja bitwy jest odtwarzana zawsze w sobotę, w okolicy 15 lipca. Gdy tylko usłyszymy „Bogurodzicę”, mimo dwudziestu kilku kilogramów uzbrojenia na sobie, z radością ruszamy na Krzyżaków – mówi ze śmiechem. Leśnik z nietypową pasją podkreśla, że w tym wszystkim ważna jest także umiejętność dzielenia się nią z innymi, przekazywania wiedzy i doświadczenia. Ojciec i syn uczestniczą w pokazach walk rycerskich, opowiadają o rycerstwie, epoce, kulturze. Biorą udział w różnego rodzaju imprezach szkolnych i plenerowych. – Do tej pory współpracowaliśmy m.in. ze szkołami w Ciciborze Dużym i w Grabanowie, a także z parafią w Białej Podlaskiej. Poświęcamy swoje urlopy, ale gdy widzimy zachwyt w oczach dzieci i radość z możliwości włożenia hełmu lub zbroi, walki na miecze czy też wysłuchania ciekawych opowieści, nigdy nie żałujemy – podkreśla.
Pracując w Nadleśnictwie Biała Podlaska, starają się kultywować tradycję rycerską, a przy okazji promować Lasy Państwowe. – Zabieramy ze sobą baner nadleśnictwa. W ubiegłym roku byliśmy np. na „Wiwatach królewskich”, które upamiętniają pobyt króla Kazimierza Jagiellończyka w Międzyrzecu Podlaskim. Gościliśmy także na pikniku rodzinnym w Kaliłowie, gdzie nasz namiot rycerski stanął obok namiotu nadleśnictwa – dodaje.
Na węgierskim dworze
Pod koniec stycznia tego roku pan Tomasz wziął udział w zdjęciach do serialu „Korona królów”. – Casting odbył się na zamku w Sztumie. Mimo że poszukiwani byli mężczyźni w moim wieku, zabrałem ze sobą córkę jako osobę towarzyszącą. Od razu zaproponowano mi rolę dowódcy straży węgierskiej. Po usilnych namowach jednego z reżyserów Magda również zgodziła się zagrać w filmie. Zdjęcia odbyły się na zamku w Malborku, który miał przedstawiać stolicę Węgier, a więc dwór króla Karola Roberta i Elżbiety Łokietkówny, i trwały trzy dni. Każdy rozpoczynał się o 6.00, a kończył po kilkunastu godzinach. Jednak nikt nie był zmęczony – snuje opowieść. A jak na tę niecodzienną sytuację zareagowali współpracownicy? Leśnik-rycerz dzieli się ciekawostką: – Przed kręceniem ujęć poproszono mężczyzn, aby się nie golili. Tak więc przez dwa tygodnie chodziłem do pracy z zarostem powiększającym się z dnia na dzień. Pamiętam spojrzenia pracowników i pytania: co się stało? Trzymałem jednak wszystkich w niepewności. Niektórzy nie wiedzą do dziś – śmieje się nadleśniczy. – Kilka dni na planie było dla mnie i Magdy wspaniałym przeżyciem, a także kolejnym doświadczeniem – wyjaśnia. – W różnego rodzaju pokazach rycerskich pomaga nam już najmłodszy syn Dominik, który niebawem wzmocni nasz poczet rycerski pod Grunwaldem – podsumowuje Tomasz Bylina.
Małgorzata Kołodziejczyk