Z miłości do książek
Książka wychowuje i kształtuje człowieka od najmłodszych lat - jest o tym przekonana emerytowana nauczycielka i wieloletni dyrektor Szkoły Podstawowej w Kaplonosach Walentyna Kuszpa, która w lutym otrzymała nagrodę główną w kategorii „dorośli”, dyplom i złote pióro wójta gminy Wyryki za najciekawsze hasło promujące bibliotekę i czytanie. Zwycięska sentencja wyraża treść życia i postępowania jej autorki: „Biblioteka - kochać i żyć! Człowiek nieczytający książek to człowiek pozbawiony drogi do świętości, mądrości i wrażliwości”. Zamiłowanie do czytania, rozbudzone zazwyczaj we wczesnym dzieciństwie, nie zawsze utrzymuje się przez całe życie. U pani Walentyny jest inaczej - z książkami nie rozstaje się nigdy. - Chęć do czytania wyniosłam z domu, a w piątej klasie szkoły podstawowej zaczęły się rozwijać moje zainteresowania literackie - mówi W. Kuszpa. Potem była studentką filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej i z racji wybranego kierunku studiów zapoznawała się z obszerną literaturą.
Wykonywany przez nią w następnych latach zawód nauczyciela zobowiązywał do ustawicznego kontaktu ze słowem pisanym, a przez proponowane uczniom kolejne książki starała się rozbudzić w młodym pokoleniu zamiłowanie do lektur.
Pasję czytelniczą kontynuuje w jesieni życia, sięgając np. po publikacje historyczne. – Niedawno skończyłam opowieść o wojennym dzieciństwie Wiesława Adamczyka. Książka „Kiedy Bóg odwrócił wzrok” to zapis doświadczeń autora, którego w maju 1940 r. wraz z matką i rodzeństwem deportowano w głąb Rosji, na Syberię. Ostatnio sięgam coraz chętniej także po książki religijne – zaznacza.
Przypadkowe spotkania
Zazwyczaj jest tak, że książki trafiają do naszych rąk przypadkowo. Znajdujemy dobre lektury na aukcjach internetowych, w antykwariatach, czasem zostają nam polecone przez bibliotekarza albo otrzymujemy w prezencie. Takie nieplanowane spotkania z książkami okazują się być nierzadko odkryciem wartościowych treści, ważnych dla nas i twórczych. U pani Walentyny zwrot ku publikacjom religijnym też był kwestią przypadku i. – Jakieś 20 lat temu oglądałam program katolicki emitowany cyklicznie w polskiej telewizji. Kiedy zaproponowano widzom udział w konkursie na odgadywanie scen biblijnych, zgłosiłam się i otrzymałam w prezencie pudło z książkami, które oczywiście zaczęłam czytać – opowiada. Natomiast słuchając audycji w lubelskiej rozgłośni radiowej na temat nowości wydawniczych, jako słuchaczka włączyła się do programu i otrzymała Biblię z komentarzami. – Zawsze pragnęłam mieć takie wydanie – wyznaje. – Pismo Święte pomaga mi wzrastać w miłości i poznawać także siebie – zapewnia. Dziś pani Walentyna jest właścicielką pokaźnego księgozbioru publikacji o charakterze katolickim. Szczególne miejsce na jej półce zajmują bogato ilustrowane albumy omawiające sztukę i architekturę sakralną oraz piękno ikonografii chrześcijańskiej.
Odpowiedzialność za dziedzictwo
Z czasem zamiłowanie do czytania książek przyczyniło się do innej pasji – pisania. Teksty z opisem dawnych zwyczajów, obrzędów, a także modlitw własnego autorstwa gromadzi w tzw. kuferku wspomnień. – Spisałam wielkopostne, zielonoświątkowe oraz okoliczne zwyczaje związane z uroczystością Bożego Ciała – wyjaśnia pani Walentyna. – Chciałabym przygotować zeszyt wspomnień dla przyszłych pokoleń. Znalazłyby się w nim wiersze, opowiadania i teksty okolicznościowe, a być może i porady dla młodych ludzi – dodaje.
Jeden z jej wierszy powstał w związku z realizacją na terenie gminy kilka temu projektu „U źródła – szlakiem przydrożnych krzyży i kapliczek w lubieńskiej parafii”, w którym udział wzięła wyrycka młodzież. W. Kuszpa zapisała: „Przyjemny wietrzyk przy letnim upale/ i kręta rzeczka płynąca ospale,/ malwy kwitnące, kapliczki przy domach,/ Chrystus frasobliwy przy rozstajnych drogach (…). Młodości, jakaż w tobie siła, /żeś pięknie kapliczki i krzyże w parafii zliczyła/ są ostoją wiary, przodków tożsamością”.
W zeszycie wspomnień, który przygotowuje, jest i miejsce na modlitwy oraz rodzinne błogosławieństwa – te odmawiane przed śniadaniem wielkanocnym, przy stole wigilijnym czy błogosławieństwo rodziców przed zawarciem sakramentu małżeństwa ich dziecka. Pragnieniem pani Walentyny jest zgromadzenie faktów historycznych z okolicy, uwiecznienie jej mieszkańców. – Moje panieńskie nazwisko to Kossyk, co wskazywałoby, że moim przodkiem mógłby być jeden z podlaskich unitów, mieszkaniec Orchówka Maksym Kossyk, duchowy przywódca miejscowej ludności. Trzeba to sprawdzić, jednak do tej pory udało się odtworzyć drzewo genealogiczne rodziny do trzeciego pokolenia – tłumaczy.
Spisywane przez seniorów rodu wspomnienia kiedyś skazane były jedynie na żywot w szufladzie. Dziś – dzięki takim osobom jak pani Walentyna – historie z przeszłości mają szansę ujrzeć światło dzienne. – Pragnienie przywrócenia dawnego świata poprzez zapis słowny to efekt odpowiedzialności za dziedzictwo oraz wyraz poszanowania tradycji i wiary przodków oraz zamiłowania do książek – puentuje W. Kuszpa.
Joanna Szubstarska