Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Z miłości do małej ojczyzny

Od pięciu lat Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Konstantynowskiej, Gminna Biblioteka Publiczna oraz urząd gminy wydają Rocznik Konstantynowski, by ocalić od zapomnienia bogatą historię i wybitnych ludzi. Tematów - nie brakuje.

Pierwsze wzmianki o Kozieradach - bo tak brzmiała pierwotna nazwa miejscowości - pochodzą z 1452 r. Witold Aleksander i Jakub z Trzebini zakupili wówczas od szlachcica Świętosława majątek otrzymany przezeń w spadku.

Następnie miejscowość stanowiła własność rodu Bohowitynów v. Bohowitynowiczów, a potem kolejno książąt Szujskich i rodziny Sierzputowskich. W 1660 r. wieś była miejscem koncentracji wojsk polskich pod dowództwem Stefana Czarnieckiego przed wyprawą na wojnę moskiewską. Właśnie tutaj doszło wówczas do pojedynku pomiędzy Janem Chryzostomem Paskiem a braćmi Nuczyńskimi i Marcjanem Jasińskim, utrwalonym w „Pamiętnikach” Paska. Od połowy XVII w. miejscowość stanowiła własność Werszyckich, a od XVIII – rodziny Siedlinickich.

W 1729 r. Karol Józef Odrowąż Siedlnicki zmienił jej nazwę na Konstantynów na cześć swojej żony Konstancji z Branickich; lokował tu miasto, wystarał się o też przywilej urządzania jarmarków, a w 1744 r. wybudował pałac w stylu baroku saskiego. Przebudowywany kilkakrotnie przypomina dzisiaj o ciekawej przeszłości Konstantynowa i zamożności jego mieszkańców

Do końca XIX w. właścicielami konstantynowskich dóbr była rodzina Aleksandrowiczów, po czym nabyli je Plater-Zyberkowie. W 1869 r. miasteczko utraciło prawa miejskie podobnie jak wiele innych w Królestwie Polskim w ramach carskich represji za powstanie styczniowe. W drugiej połowie XIX w. powstały murowane zabudowania folwarczne, a w 1905 r. zabudowania administracji dóbr. W latach 1907-1909 z fundacji Stanisława Plater-Zyberka wzniesiony został kościół parafialny pw. św. Elżbiety w stylu neogotyckim.

Promocja po raz piąty

Obecnie Konstantynów stanowi siedzibę władz jednej z mniejszych terytorialnie gmin powiatu bialskiego, usytuowanej na jego północnym krańcu. Gmina liczy zaledwie ok. 4 tys. mieszkańców. Tym większy podziw budzi efekt pracy grupy społeczników, którzy uznali, że trzeba upamiętniać i przypominać lokalną historię.

Pod koniec listopada w sali pałacu Platerów odbyła się promocja piątej edycji Rocznika Konstantynowskiego. W uroczystości uczestniczyli autorzy tekstów, osoby zaangażowane w przygotowanie publikacji, przedstawiciele miejscowych instytucji, jak również liczna grupa obecnych mieszkańców Konstantynowa oraz wywodzących się stąd osób, które przybyły specjalnie na tę okazję z całej Polski. Spotkanie prowadzili: wójt gminy Romuald Murawski, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Konstantynowskiej Beata Łyczewska oraz dyrektor Gminnej Biblioteki Publicznej Maria Sawczuk.

Oblicza historii

W piątym tomie Rocznika Konstantynowskiego znalazło się wiele ciekawych artykułów. Iwona Charko przybliża historię Zakalinek, swojej rodzinnej miejscowości. „Opis okoliczności, w których straciło życie szesnastu mieszkańców wsi Borsuki” to artykuł przygotowany przez Edwarda Jańczuka. Stały współpracownik Szczepan Kalinowski tym razem napisał o Cieleśnicy jako wzorowym majątku powiatu konstantynowskiego. W ostatnim tomie RK znajdziemy również tekst „Egzekucja w lesie” autorstwa Włodzimierza Niewęgłowskiego oraz tekst kazania na uroczystość Matki Bożej Szkaplerznej ks. Józefa Sobieszka, proboszcza konstantynowskiej parafii w latach 1919-1932. Nad historią organów w miejscowym kościele pochylił się ks. Paweł Żukowski. Ponadto odnajdziemy teksty poświęcone postaciom miejscowych bohaterów: Józef Bazyluk pisze o ks. dr. Sewerynie Janowskim, Zdzisław Trochimiuk – o Józefie Szwedzie, a Dariusz Woliński – o plutonowym Konstantym Sacharczuku ps. Jacek, Kostek, Jakub.

W tomie zamieszczone zostały również wiersze E. Jańczuka i ks. P. Żukowskiego oraz proza Emilii Szymuli.


Kieruję się zasadą: „to trzeba ludziom powiedzieć”

PYTAMY Marię Sawczuk, dyrektora Gminnej Biblioteki w Konstantynowie

Kiedy i w jakich okolicznościach zrodziła się idea wydawania Roczników Konstantynowskich?

Od wielu lat, pracując w bibliotece w Konstantynowie, gromadzę różne materiały związane z regionem: książki, artykuły, fotografie, dokumenty. W trakcie pozyskiwania ich usłyszałam wiele ciekawych wspomnień, które dla opowiadających je osób z różnych względów miały ogromne znaczenie. Zapisywałam je więc, by nie umknęły pamięci. Chodziło głównie o rzetelne opisanie materiału. Z biegiem lat uświadomiłam sobie, że każdy człowiek nosi w sobie przynajmniej jedną wyjątkową historię, która jest źródłem jego wewnętrznej siły lub jej braku. Te piękne historie odchodzą razem ze swoimi właścicielami, tak jakby nie istniały. Więc zaczęłam je gromadzić.

W 2007 r. powołane zostało Stowarzyszenie (wówczas jeszcze Towarzystwo) Przyjaciół Ziemi Konstantynowskiej, które wspierało mnie pracą i akceptacją w działalności wydawniczej. Jednak zanim zdecydowaliśmy się na wydawanie roczników, opracowaliśmy i wydaliśmy drukiem inne publikacje związane z naszym regionem. Jako pierwszy w 2008 r. wydany został zbiór wierszy poetów gminy Konstantynów zatytułowany „Takimi oto spotkali się z nami…”, a w 2009 r. wspomnienie z pielgrzymki do Ziemi Świętej ks. kan. Władysława Proczka pt. „Bóg dał łaskę”. Okazało się, że mała gmina posiada wielu ciekawych, obdarzonych talentem ludzi. Zapragnęliśmy, aby powstało pismo ukazujące się cyklicznie – zawierające wiedzę o naszej najbliższej historii, a zarazem wzbudzające poczucie dumy z przynależności do tego miejsca. Przyznam, że tak mocny związek ze swoją małą ojczyzną można najbardziej zaobserwować u osób, które pochodzą stąd, ale mieszkają w odległych częściach Polski.

Według jakiego klucza przygotowywana jest zawartość poszczególnych tomów: bardziej zależy Państwu na ocaleniu wartościowych materiałów i na tym, by w ogóle ujrzały one światło dzienne, czy też na pozyskaniu nowych opracowań?

Jedno wypływa z drugiego. Po pierwsze, jeżeli materiały są ukryte w zasobach biblioteki czy pamięci ludzkiej, to jakby nie istniały. Wychodzimy więc z założenia, że należy je ocalić od zapomnienia. Po drugie, mam świadomość, jaką piękną zbiorową historię tworzą poszczególne życiorysy. Od lat przecież m.in. z tego powodu je gromadzę. Możliwe, że opinia moja wypływa z wielkiej miłości do miejsca, w którym przyszło mi żyć. Są nawet tacy, którzy twierdzą, że jest to miłość bez wzajemności, ale tych opinii nie borę sobie do serca.

Które z dotychczas opublikowanych materiałów uznaje Pani za swego rodzaju „perełkę”?

Każda z pięciu edycji Rocznika Konstantynowskiego zawiera wyjątkowy materiał. Za każdym razem odczuwam równie wielką satysfakcję, przygotowując numer do druku. Co roku podczas pracy nad kompletowaniem materiału towarzyszy mi taka myśl: „to trzeba ludziom powiedzieć”. Niewiedza często sprawia, że zbiorowa opinia niewłaściwie ocenia jakiś etap naszej historii, a co gorsze – ważne fakty zacierają się lub zatarły już w pamięci ludzkiej. Dlatego uważam, że „to trzeba ludziom powiedzieć”.

Dotychczas wydane tomy pokazują, iż Ziemia Konstantynowska ma bogatą historię oraz szczęście do ludzi o nieprzeciętnej osobowości i intelekcie… Zgodzi się Pani z opinią, że miejsce urodzenia ma wpływ na to, jacy jesteśmy?

Myślę, że każde miejsce na ziemi ma swoją wyjątkową, niepowtarzalną historię. Istnieje zależność: miejsce wpływa na człowieka, a człowiek kształtuje obraz miejsca, w którym żyje.

Jakie znaczenie ma Rocznik Konstantynowski dla lokalnej społeczności? Co przekonuje Państwa, że warto pracować nad kolejnymi tomami?

Czytelnicy wypożyczają i czytają Rocznik, dopytują, kiedy ukaże się następny numer. Pierwszy i drugi numer są już wyprzedane. Czy można oczekiwać czegoś więcej?

Rocznik ukazuje się od pięciu lat – już teraz zastanawiam się nad układem szóstego tomu – i widzę, jak wiele znaczy dla ludzi właśnie przez to, że daje im poczucie dumy z miejsca, w którym żyją, żyli ich przodkowie, oddziedziczą ich potomkowie. Jest to czasopismo o nas i dla nas. Zaspakaja potrzebę odpowiedzi na pytanie, co działo się tutaj kiedyś. I – myślę teraz o byłych mieszkańcach – co dzieje się teraz.

Podczas promocji najnowszego, piątego tomu Rocznika Konstantynowskiego przyznano Gałązkę Oliwną, która trafiła do rąk Agnieszki Żuk. Co to za wyróżnienie?

Pracuję w bibliotece już 36 lat. Znam swoich czytelników. Lubimy się i szanujemy. To wyróżnienie jest takim ukłonem w ich stronę: proszę popatrzeć, jakim ciekawym człowiekiem jest ta pani czy ten pan. To jest czytelnik mojej biblioteki!

A dokładnie umotywowanie przyznania wyróżnienia brzmi tak: „Gałązka oliwna za wieloaspektowe działania na rzecz rozwoju kultury i integracji środowiska Konstantynowa i okolic”.

Żałuję tylko, że wpadłam na ten pomysł dopiero cztery lata temu…

KL