Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Z Mojżeszowego krzaka

Już od dłuższego czasu zauważam w mediach znaczny przyrost programów, które propagują wśród swoich odbiorców racjonalne wykorzystanie żywności. W gruncie rzeczy chodzi w nich o to, by nie wyrzucać niezjedzonych przez nas produktów oraz dokonywać zakupów takiej ich ilości, by starczyło na wyżywienie nas i naszych rodzin bez zbędnej nadwyżki.

Podchodząc do tego zagadnienia w sposób sentymentalny, można stwierdzić, że w świecie dotkniętym plagą głodu jest to idea ze wszech miar wskazana. Gdyby jeszcze mieć pewność, że zaoszczędzone przez nas produkty trafią w ręce osób potrzebujących, wówczas do pełni szczęścia nic by nie brakowało. Jednakże sam fakt racjonalizacji jakiejś części naszego osobistego życia jest już elementem satysfakcjonującym. Nie sposób jednak nie zauważyć faktu, iż swoiście konsumpcyjny styl życia dotknął nie tylko sferę odżywiania czy posiadania. Medialnie ukształtowana rzeczywistość doprowadziła również do nieracjonalnego wykorzystania innych elementów naszej egzystencji na tym łez padole. Sferą, w której dokonuje się znaczne marnotrawienie materiału, są nasze słowa.

Obracamy nimi chyba już tylko dla potrzeb estetycznych, całkowicie zapominając lub nie zastanawiając się nad ich znaczeniem czy użyciem. Szczególnie dotyczy to tzw. wielkich sformułowań, naznaczonych nierzadko patosem lub ideologicznym zacietrzewieniem. Powoduje to znaczną ich dewaluację, a co za tym idzie również i zniechęcenie do ich używania. Tymczasem, w gruncie rzeczy, to one właśnie są najbardziej konieczne do kształtowania naszego życia w kontekście ostatecznego celu i odnalezienia szczęścia w życiu pojedynczych ludzi.

 

Ze wszystkich stron zachęcający szept

W kontekście listopadowego Święta Odzyskania Niepodległości nie można obojętnie przejść wobec zasadniczych słów, jakimi są niepodległość i suwerenność. Oba te terminy są używane nader często w różnorakich kontekstach, przy czym w gruncie rzeczy odnoszą się do jednej rzeczywistości. Używając ich, mamy zazwyczaj na myśli niezależność państwa, w którym żyjemy, zarówno w sferze międzynarodowej, jak i w kontekście spraw wewnątrzpaństwowych. Słowa te, jak najbardziej nośne w polskiej przestrzeni publicznej i odmieniane przez wszystkie przypadki, przy lekkiej tylko próbie dookreślenia stają się cokolwiek problematyczne. Pomijam przy tym cały kontekst ich historycznego kształtowania i sposobu użycia. Sama bowiem sytuacja międzynarodowa po II wojnie światowej doprowadziła do przewartościowania tych wyrazów, chociażby poprzez powstanie licznych struktur międzynarodowych. Mówienie dzisiaj o niezależności danego państwa jest pewnym przekłamaniem, gdyż taka po prostu nie istnieje. Zachowuje się, co najwyżej, konieczność ratyfikowania przez parlamenty danych państw umów i postanowień międzynarodowych, jednakże konsekwencje ich nieratyfikowania, zwłaszcza dla małych państw, są znaczne i wymuszają działania zgodne z międzynarodową polityką globalną. Osobiście nie jestem w stanie zrozumieć prób „obłaskawiania” globalizacji, podejmowanych przez niektóre kręgi społeczne. Jest ona Lewiatanem, pożerającym tożsamość poszczególnych społeczeństw, czego nie zniweluje nawet przekonanie o doraźnych korzyściach ekonomicznych. Ale suwerenność może być również zagrożona przez przyjęcie jako zasadniczego rozumienia tego terminu w kontekście tylko samego państwa. Wspomniana wyżej definicja suwerenności przypisuje ją bowiem państwu. Jednostka ludzka zdaje się więc całkowicie podporządkowana tejże strukturze, w ostateczności stając się trybem w maszynerii suwerennego państwa. Takie podejście jest źródłem wszelkiej maści totalitaryzmów, i to w skali makro (państwa totalitarne), jak i w skali mikro (urzędnik jest wszechwładcą wobec obywatela). Jedną z odmian tego sposobu myślenia jest przekonanie o supremacji tłumu lub masy nad poszczególnymi jednostkami ludzkimi, co szczególnie widać w koncepcji liberalnej demokracji. Czy oznacza to konieczność odejścia od używania tych terminów? Nie, należy tylko przywrócić im właściwe znaczenie.

 

Znaj proporcję

Należy po prostu zadać sobie pytanie o cel istnienia społeczności państwowej. Po co właściwie ludzie łączą się w społeczeństwo, którego najwyższą formą jest struktura państwowa? Otóż biorąc pod uwagę punkt wyjścia, jakim jest każdy człowiek, można spokojnie przyjąć, iż każdy działa zgodnie z własnym celem, którym jest osiągnięcie szczęścia zawartego w pełnej doskonałości własnego istnienia. Innymi słowy, społeczność państwowa ma stanowić pomoc dla poszczególnych ludzi w osiąganiu właściwej im doskonałości. W tym kontekście zasadnicza suwerenność i niepodległość przysługuje najpierw każdemu człowiekowi, a w dalszym kontekście społeczności państwowej. Suwerenność osoby ludzkiej oznacza jednakże i to, że winna ona bronić własnej wolności nie tylko przed zewnętrznym przymusem, ale również i przed „wewnętrznymi” wrogami, z których najważniejszym jest fałsz w poznawaniu rzeczywistości. Arystoteles określał jako człowieka wolnego taką osobę, która jest zdolna do poznania prawdy i ma męstwo, by ją wybierać w swoim życiu. Państwo zatem może i powinno, stosując chociażby system prawny, kształtować swoich obywateli jako osoby wolne, czyli suwerenne, wskazując dobro i zachęcając do jego wyboru. Jednakże zasadniczym dla państwa jest jego charakter pomocniczy wobec suwerennego dobra osoby ludzkiej. I to każdej osoby ludzkiej. Oznacza to jego służebny charakter, którego nie należy mylić ze służalczością. Również suwerenność jednostek ludzkich nie oznacza w tym kontekście zupełnej dowolności w postępowaniu. Państwo nie jest tylko tworem kontraktu społecznego, jest raczej sposobnością do poznania prawdy i wyboru dobra właściwego człowiekowi.

 

Listopadowy dylemat Słowackiego

Wychylający się z gorejącego krzewu Bóg, opisany w wierszu Juliusza Słowackiego, zadaje dążącym do niepodległości Polski proste pytanie: chcecie Ojczyzny, ale jakiej? To nie jest błahy dylemat. Dookreślenie to jest zasadnicze dla naszego bycia i sensu naszej państwowości. Suwerenność i niepodległość każdego członka naszej społeczności, zarówno żyjącego w łonie matki, jak stojącego na progu śmierci, zakłada konieczność suwerenności i niepodległości naszego państwa jako możliwości kształtowania własnej przestrzeni dla wzrastania i życia wolnych ludzi. Ciekawym jest to, że jednym z przeciwników suwerenności państwa we współczesnym świecie był Zygmunt Bauman. Cóż, jest to jakimś memento dla nas, gdy obchodzić będziemy Święto Odzyskania Niepodległości.

Ks. Jacek Świątek