Z narażeniem życia
W marcu 1940 r. Hermann Göring, jeden z najważniejszych działaczy nazistowskich, kazał sporządzić szczegółową ewidencję wszystkich dzwonów, które znajdowały się na terenach okupowanych i wcielonych do III Rzeszy. Powołany do tego celu urząd przygotował specjalne ankiety, w których proboszczowie informowali o dzwonach znajdujących się w parafiach. Następnie rozpoczęto ich masową konfiskatę. Dzwony kończyły życie w hutniczych piecach, przetapiane na broń i amunicję, aby wspomóc Wehrmacht. Rekwizycje dzwonów miały też psychologiczny aspekt. Ich dźwięk dowodził istnienia świątyni i mógł zmobilizować wiernych do walki. Niemcy przyjechali do Sosnowicy z zamiarem zrabowania kościelnych dzwonów na przełomie lutego i marca 1941 r. - Dowiedział się o tym ówczesny proboszcz parafii pw. Trójcy Świętej ks. kan. Józef Piasecki i postanowił przeciwstawić się planom okupanta. Zebrał grupę kilkunastu zaufanych parafian, aby w tajemnicy zdjęli dzwony i zawieźli w bezpieczne miejsce - mówi Jarosław Armaciński, pasjonat lokalnej historii oraz prawnuk Stanisława Armacińskiego, biorącego udział w akcji.
Nocą załadowano dzwony na konny wóz, wcześniej obwiązując serca dzwonów i koła szmatami, żeby nie wydawały odgłosów. Zawieziono je do pobliskiej miejscowości Zbójno i zakopano. Leżały tam przez wiele lat. Dlaczego na schronienie wybrano wieś oddaloną kilka kilometrów od Sosnowicy? – Chodziło głównie o kwestie przynależności religijnej. W Zbójnie mieszkali sami Polacy i sami katolicy. Ta wieś dawała schronienie partyzantom. Natomiast Sosnowica w tamtych czasach była zamieszkiwana nie tylko przez Polaków, ale też przez Ukraińców, którzy kolaborowali z Niemcami. Pojawiły się obawy, że ktoś doniesie okupantom na polskich katolików – tłumaczy J. Armaciński.
Uczestnicy akcji ryzykowali swoim życiem. – Posterunek żandarmerii niemieckiej znajdował się ok. 1,5 km od kościoła. W Sosnowicy często wykonywane były wyroki śmierci za nieposłuszeństwo władzom okupacyjnym. Była to odpowiedzialność zbiorowa. W pobliżu kościoła zostali rozstrzelani m.in. wszyscy członkowie rodziny, która ukrywała Żyda – podkreśla autor kanału na youtube „Sosnowica – ciekawe miejsca, ciekawi ludzie”.
Przewodniczący grupie śmiałków sosnowicki proboszcz zmarł rok po przeprowadzeniu spektakularnej akcji. – Na jego pogrzebie nie wybrzmiał oczywiście odgłos dzwonów, które w tym czasie były zakopane. Parafianie chowali go w ciszy – zaznacza pan Jarosław.
Długo po okupacji niemieckiej, kiedy sytuacja się ustabilizowała, dzwony wróciły na dzwonnicę i dzwonią do dzisiaj.
Lista Feliksa
Informacje o kilkunastu śmiałkach, którzy ocalili kościelne dzwony, pochodzą jedynie z przekazów ustnych. – Nie ma żadnej publikacji historycznej na ten temat. Akcja była przeprowadzana w ogromnej konspiracji, bo za okupacji niemieckiej groziła za to kara śmierci. Z kolei kiedy w lipcu 1944 r. nastąpiła zmiana warty na stanowisku okupanta: Niemców wyparli Sowieci, którzy nie byli przychylni Polakom i Kościołowi katolickiemu, też nie mówiono o tym głośno. Ludzie powymierali, zostały nieliczne wspomnienia. Stąd m.in. wiadomo, że jedna grupa osób była odpowiedzialna za zdjęcie dzwonów i ukrycie ich na cmentarzu, a druga za przewiezienie ich do Zbójna – zaznacza J. Armaciński.
Pamięć o tamtych wydarzeniach wciąż jest żywa w rodzinie ks. Wojciecha Majewskiego, proboszcz niedawno utworzonej parafii w Rakowiskach w gminie Biała Podlaska, kapelan bialskiego batalionu Polskich Drużyn Strzeleckich im. ks. gen. Stanisława Brzóski. – W akcji brali udział moi przodkowie: dziadek Feliks, brat dziadka Wacław i ich ojciec, a mój pradziadek Bronisław. Dla nich hasło „Bóg, honor, ojczyzna” stanowiło największą wartość i świętość – podkreśla ks. W. Majewski. To właśnie notatka, którą tuż przed śmiercią podyktował swojej rodzinie F. Majewski ps. Róg, odegrała istotną rolę w odtworzeniu tamtych wydarzeń. – Znalazła się na niej lista osób, które brały udział w akcji ocalenia dzwonów. Była ona niepełna, bo podyktowana po latach, z pamięci, ale okazała się bezcenna i dała nam bazę do dalszego dociekania. Większość nazwisk, które znajdą się na pamiątkowej tablicy, została spisana właśnie z tej, jak ją nazywamy, „listy Feliksa” – podkreśla J. Armaciński.
Feliks i Wacław Majewscy dożyli momentu, kiedy dzwony wróciły na dzwonnicę. Niektórzy uczestnicy akcji przypłacili za nią życiem. – W maju 1941 r. mój pradziadek Stanisław i sosnowicki konspirator Karol Weis zostali aresztowani przez gestapo. Ktoś złożył na nich donos. Nie wrócili już do domów. K. Weis podczas przesłuchań w Lublinie w siedzibie gestapo „Pod zegarem” rzucił się na esesmana i został zastrzelony. Mojego pradziadka przewieziono na zamek w Lublinie, skąd przetransportowano go do obozu w Auschwitz. Kilka miesięcy później został zamordowany – opowiada pan Jarosław.
Zapytany o to, dlaczego jego przodkowie razem z innymi śmiałkami byli gotowi oddać życie za kościelne dzwony, J. Armaciński odpowiada: – Dzwony rodzą się dwa razy. Pierwszy, jak ludwisarze je odleją, a drugi – kiedy zostaną poświęcone. Kiedy się je poświęci, stanowią świątynne sacrum. Dla tych ludzi stanowiły one świętość, relikwie. Kradzież dzwonów to było dla nich świętokradztwo. Nie mogli pozwolić, aby zostały zrabowane. W Polsce w tamtym czasie zniknęło bardzo dużo dzwonów: sławnych, zabytkowych, które zostały przetopione. A nasze może nie są okazałe czy zabytkowe, ale dzięki tym odważnym ludziom zostały ocalone.
Ocalić od zapomnienia
W 80 rocznicę wydarzenia J. Armaciński postanowił upamiętnić wyczyn grupy śmiałków. Z jego inicjatywy zostanie wykonana pamiątkowa tablica i wydany okolicznościowy folder poświęcony pamiętnej akcji. W realizację przedsięwzięcia włączyła się gminna biblioteka, która zorganizowała zbiórkę funduszy na ten cel. – Muszę przyznać, że ta historia zrobiła na mnie ogromne wrażenie – przyznaje Iwona Czeczko, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Sosnowicy oraz p.o. dyrektora Gminnej Biblioteki Publicznej im. Krystyny Krahelskiej. – Zazwyczaj takie lokalne historie są znane tylko niewielu osobom. Dlatego warto je przybliżać szerokiemu gronu, szczególnie młodym ludziom. Dzięki temu będą bardziej utożsamiali się ze swoją małą ojczyzną, dowiedzą się, że w tak niewielkiej gminie jak Sosnowica znaleźli się bohaterowie, o których warto pamiętać, i których patriotyczne postawy mogą być wzorem dla przyszłych pokoleń – zaznacza I. Czeczko. I przyznaje, że zaskoczył ją szybki odzew mieszkańców. – Dzięki nim i lokalnym instytucjom udało się zebrać potrzebne fundusze na wykonanie tablicy i przygotowanie folderu. Mieszkańcy bardzo się interesują, ciągle dopytują, a to znaczy, że to dla nich ważny temat – podkreśla dyrektor GOK.
W niedzielę 6 czerwca w kościele w Sosnowicy zostanie odprawiona uroczysta Msza św., po której nastąpi poświęcenie i odsłonięcie pamiątkowej tablicy. – To bardzo potrzebna inicjatywa, tym bardziej cenna, że wypłynęła od samych mieszkańców, którzy się w nią zaangażowali – podkreśla ks. Sławomir Moreń, proboszcz parafii pw. Trójcy Świętej. – Ja pomogłem w uzyskaniu zgody konserwatora zabytków z Białej Podlaskiej na umieszczenie tablicy na ścianie dzwonnicy, ponieważ obszar wokół kościoła to teren zabytkowy – wyjaśnia ks. S. Moreń.
Uroczystość zakończy złożenie kwiatów na znajdującym się na pobliskim cmentarzu grobie ks. J. Piaseckiego, pomysłodawcy bohaterskiej akcji.