Opinie
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Z Panem Bogiem po drodze

Zawsze była we mnie ciekawość świata - stwierdza ks. kan. Janusz Sałaj, proboszcz parafii św. Filipa Neri w Kąkolewnicy. Miłość do pielgrzymowania odkrył, będąc w seminarium. Pielęgnuje ją do dzisiaj.

Pierwszy raz „w świat” - na obóz harcerski, pojechał po VII klasie. Od tamtej pory w czasie wakacji szukał czegoś nowego: oaza, harcerski biwak, obóz OHP, obóz wojskowy. Z czasem przyszło pielgrzymowanie i zachwyt rekolekcjami w drodze. Kiedy po pierwszym roku studiów seminaryjnych poszedł do Częstochowy z pielgrzymką warszawską, obiecał sobie, że więcej się na coś takiego nie pisze. Ale gdy w 1982 r., przed drugą Pieszą Pielgrzymką Podlaską, w Radzyniu, z którego się wywodzi, nie było komu poprowadzić „piętnastki”, i poproszono go, by był przewodnikiem tej grupy, a on, wtedy jeszcze diakon - chcąc, nie chcąc - zgodził się, połknął tego bakcyla. Dzisiaj ma na koncie dziesięć pielgrzymek do Częstochowy, w sześciu był przewodnikiem grypy. Wielokrotnie towarzyszył też pielgrzymom na różnych etapach pielgrzymki. Tak jest też w tym roku. W 1984 r., jako ksiądz z rocznym stażem pracy dostał propozycję udziału w rowerowej pielgrzymce do Rzymu, którą zorganizował dla młodzieży oazowej ks. Józef Brzozowski. Wtedy był to wyjazd bez precedensu.

Kiedy w drodze powrotnej kolumna utrudzonych rowerzystów tylko wjechała do Polski, zatrzymał ich jadący furą rolnik i spytał: „A skąd wy, pierony, jedzieta?”. Ktoś odkrzyknął, że z Rzymu. „Taaaa, wy Rzym widzieli!”. A oni widzieli. Wrócili uduchowieni wyjazdem, programem, wizytą w Wiecznym Mieście i faktem, że się udało. Pełni apetytu na ciąg dalszy.

 

Na urodziny do Pana Jezusa

Jako wikariusz, chodząc po kolędzie w Łukowie, ks. Janusz poznał Marka Okonia – wykładowcę KUL, potem pracującego jako nauczyciel, który wraz z dwoma kolegami planował pieszą pielgrzymkę z okazji 70-lecia objawień Matki Bożej w Fatimie. Szukali księdza, który podjąłby się nad nimi duchowej opieki. Mieli wyjść z Częstochowy, za cel obierając Fatimę. Ze względu na obowiązki ks. Janusz nie mógł pozwolić sobie na to, żeby przejść cały dystans, prawie 4 tys. km (zajęło im to pół roku), ale dołączył do nich we Włoszech, k. Mont Saint Michel, i towarzyszył przez miesiąc aż do Monpellier we Francji. Uczestnicy wyprawy zaprzyjaźnili się, a pielgrzymowanie stało się ich pasją. Zaczęli snuć plany wyprawy do Ziemi Świętej. Ustalili termin: w 2000 r. – na urodziny do Pana Jezusa. ...

Monika Lipińska

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł