Kościół
ARCHIWUM
ARCHIWUM

Z rakiem przez życie

Los można zmienić, trzeba tylko mocno w to wierzyć. A najtrudniejsze chwile uda się przetrwać przy wsparciu rodziny - przekonują.

Justyna Karaś i Agnieszka Kołtun już kilkukrotnie wygrały walkę z nowotworem. Teraz pomagają innym kobietom podnieść się z tej ciężkiej choroby. Osiemnaste urodziny to dla każdego nastolatka wyjątkowy moment. Czas wkraczania w dorosłość, snucia wielkich planów i obierania ścieżki zawodowej. Nie dla pani Justyny, która tego dnia dostała od losu niechciany prezent. Była to diagnoza: ziarnica złośliwa z przerzutami na węzły. W gabinecie lekarskim usłyszała, że zostały jej niespełna trzy miesiące życia. - Nie przyjęłam tych słów do siebie. Podjęłam walkę. Zamiast przygotowywać się do matury, musiałam zdawać inny egzamin z dojrzałości - mówi J. Karaś. Prawie rok spędziła w szpitalu. Najpierw przeszła chemioterapię, potem radioterapię. - Aż wreszcie usłyszałam: „remisja” i w jednej chwili w moim życiu znów zaświeciło słońce. Pomimo ciężkiego leczenia onkologicznego już po roku udało mi się zajść w ciążę. Urodziłam zdrowego i wspaniałego chłopca - opowiada.

Spokój trwał 20 lat. Pewnego dnia pani Justyna wyczuła guz pod pachą. Był mały, ale doświadczona chorobą nie mogła tego zbagatelizować. Wrócił strach o zdrowie i życie. – Mając świadomość, jak ważny jest czas, od razu udałam się na USG piersi. Badanie nie wykazało nic niepokojącego. Z jednej strony poczułam spokój, z drugiej – niepokoił mnie szybki przyrost tego guza. Czułam, że coś jest nie tak – wspomina. Kierując się własną intuicją, po raz kolejny poszła na badania. Tym razem w trybie pilnym została skierowana do onkologa. – Okazało się, że mam nowotwór złośliwy piersi z przerzutem na węzły chłonne. Czekała mnie kolejna walka – tłumaczy J. Karaś. – Tym razem nie stanęłam do niej jako nastolatka, a dojrzała kobieta, mocniejsza psychicznie. Miałam w sobie siłę i przekonanie, że po raz kolejny wygram to starcie.

Pani Justynie amputowano pierś i wycięto wszystkie węzły.

 

Przejdziemy przez to razem

– Jestem osobą obciążoną genetycznie, więc regularnie, co pół roku chodziłam na badanie USG piersi. Miałam włókniaka, którego kontrolowałam – podkreśla A. Kołtun. – Podczas wizyty w lutym 2021 r. lekarz stwierdził, że to nic groźnego i nie ma powodu do niepokoju – uzupełnia. Tymczasem guz zaczął rosnąć. ...

Kinga Ochnio

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł