Z tego będzie jakiś cud…
Marzenia zwierząt, aby dosięgnąć ludzkiej doskonałości, także się spełniają, przynajmniej w legendach i podaniach. Bo skoro człowiek może i umie przemówić tego dnia ludzkim głosem, czemu zatem i całe stworzenie nie miałoby doświadczyć tego samego. Nie dziwię się Gałczyńskiemu, że z ogromną nadzieją powracał na ulicę Wielkiej Kolędy, by znaleźć zdradzone dzieciństwo. Dzień ten jest swoistym odnajdywanie dzieciństwa całej ludzkości, powrotu do kolebki życia, swoistym oczekiwaniem na narodziny…
Właściwie jakie narodziny?
Oczywiście zasadnicze jest tutaj zrodzenie Jezusa w stajni betlejemskiej. Jednakże gdyby popatrzeć na to wydarzenie tylko pod kątem historycznym, byłoby to ogromne zubożenie. Fakt przyjścia Syna Bożego na świat byłby zrównany z narodzinami wielu wielkich tego świata, byłby punktem w wielobarwnej tkaninie dziejów, może znaczącym, ale nie najważniejszym. Sprowadzenie tego wydarzenia tylko do wymiaru religijnej pobożności również swoiście uwłaczałoby temu, co stało się, a właściwie staje się nadal. Umieszczenie narodzin Jezusa w kontekście cywilizacyjnym, chociaż niesłychanie dowartościowujące, jednakże byłoby tylko ułamkiem w miliardach lat naszej planety. O co więc chodzi?
Wydaje się, że kolebka ludzkiego życia nie leży tylko w łączeniu się komórek rozrodczych, działaniach sił natury czy też w ewolucyjnym przechodzeniu na coraz wyższe stadia. Zasadniczym w stawaniu się człowieka jest odpowiedź na pytanie: co to znaczy być człowiekiem? Owo pytanie jest zarazem początkiem i końcem wszelkich ludzkich działań, wszelkich ludzkich poszukiwań, wszelkiego ludzkiego trudu. Odpowiedź jest zarazem pełnią i szczęściem. Odnalezienie własnego człowieczeństwa to odnalezienie Boga, który ulepił je własnymi rękami i widział, że było dobre. Miliony lat ludzkość poszukuje odpowiedzi na to pytanie. Różnorakie religie, myśl filozoficzna, odkrycia nauk szczegółowych, osiągnięcia techniki, działania społeczne i polityczne są próbą odpowiedzi na to pytanie. Wielość szafowanych stwierdzeń staje się jednak dla ludzkości nieznośnym ciężarem. Intuicyjnie przeczuwamy, że nie w tekstach i receptach odnaleźć możemy nasze człowieczeństwo. Ktoś musi je nam pokazać. W sposób prosty i pełny zarazem. Po prostu: KTOŚ MUSI STAĆ SIĘ CZŁOWIEKIEM. Może dlatego tego dnia bardzo mało mówimy. Cisza i śpiew zastępują nasze słowa. Kontemplacyjny charakter wigilijnego oczekiwania jest krzykiem niemego serca, spragnionego i zachwyconego zarazem. Bóg stał się człowiekiem.
Ikona Narodzenia
Lubię tradycyjne żłóbki w kościołach. Chwała św. Franciszkowi, że wpadł na ten genialny pomysł, przejmujący i dosadny zarazem. Wbrew kolędom tchną nasze stajenki przeogromnym ciepłem, promieniującym z Dzieciny na sianie. Ale pokochałem prawosławną ikonę Narodzenia. Może dlatego, że odnaleźć się w niej może każdy. Są tam prości pasterze, zupełnie nierozumiejący tego, co się wydarzyło, a jedynie plotkujący o tym ze swoimi znajomkami. Ale odnaleźć tam można też zatroskanych o mądrość Magów, którzy czytając gwiazdy i ruchy planet, poszukiwali jedynej, całościowej odpowiedzi na najważniejsze pytania: skąd przyszliśmy? dokąd zmierzamy? po co żyjemy? Jest i chór anielski, który zamilkł na tę chwilę. Jest i wątpiący Józef, bo przecież nie tak miało być, nie na to był przygotowany. Cała ludzkość otaczająca Drobinę w betlejemskim żłobie. Drobinę, która jak ziarnko gorczycy ma wzrosnąć w gmach odkrytego ponownie człowieczeństwa, starego jak szósty dzień stworzenia. Drobinę, choć złożoną w glebie rodzącej osty i ciernie, to jednak dzięki Niej dążącej do kwitnących ogrodów Boga. Jeśli jest we wszechświecie jakiś punkt, z którego powstał „Wielki Wybuch”, jeśli jest nagromadzenie materii i znaczenia, jeśli jest jakiś początek, to nie należy go szukać w pradawnych dziejach i w naukowych dywagacjach. Stajnia w okolicach Betlejem to zasadniczy punkt ciężkości. Początek i koniec planu Boga. Bóg stał się człowiekiem.
Podumajmy na progu stajni
Zachwyca mnie w noc betlejemskiego spełnienia hymn śpiewany przez Boga na cześć odzyskanego stworzenia. Rodząc się w konkretnej sytuacji historycznej, w konkretnym społeczeństwie i kręgu kulturowo-cywilizacyjnym, Bóg podkreśla wyjątkowość każdego ludzkiego istnienia, wyjątkowość każdej ludzkiej istoty. Staje się nie jakimś człowiekiem w ogóle, nie ludzkością w pigułce, ale możliwym do umiejscowienia w czasie człowiekiem, którego pochodzenie jesteśmy w stanie określić. Przechodzi wszelkie stadia ludzkiego fizycznego i duchowego rozwoju, od małej zygoty aż do śmiertelnej agonii. Każdy najdrobniejszy atom ludzki niezależnie od stadium rozwoju jest chciany przez Boga i nie jest zbędnym odpadem w dziejach świata. Rodzi się w rodzinie, jakby w ten sposób chciał pokazać, że tylko człowiek może zrodzić człowieka. I to nie tylko w sensie naturalnego procesu, ale (a może zwłaszcza) by ukształtować specyficznie ludzkie cechy. Jakby wydobyć je z owego ziarnka gorczycy. Choć dzieje się to pod tchnieniem Ducha, przechodzi przez ludzkie ręce. Wartość tego człowieczeństwa nie jest uzależniona od posiadanych dóbr i statusu społecznego, ale tkwi w każdym z nas jako niczym niezasłużony dar. Dar, który może być realizowany tylko w miłości, która czyni nas rzeczywistym darem dla drugiego, w którego ręce składamy siebie tak ufnie, jak dziecię wyciąga rączęta do swojej matki. Koleje losu nie są już ważne. Nie ma strachu przed krzyżem i zniewagą, nie ma strachu przed grobem i zapomnieniem, nie ma strachu przed przemijaniem, bo przecież dzięki niemu rośniemy w kierunku wieczności. Żadna noc nie jest straszna, gdyż dzięki tej nocy „uspokoiłem i uciszyłem mą duszę. Jak dziecko na łonie swej matki, jak ciche dziecko jest we mnie moja dusza”.
Bóg stał się człowiekiem.
Abyśmy wszyscy stali się ludźmi.
było osiem egzemplarzy książki ks. Jacka Wł. Świątka pt. „Zacznij myśleć”. Oto lista zwycięzców:
Gratulujemy. Nagrody wyślemy pocztą.
Ks. Jacek Świątek