Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Za grobem zwycięstwo…

Działo się w Syroczynie szóstego sierpnia 1864 roku o godzinie szóstej po południu. Stawili się: Wincenty Kostyra, Wójt Gminy Syroczyn, lat czterdzieści sześć, i Piotr Kania, lat czterdzieści osiem liczący, obydwaj gospodarze w Syroczynie zamieszkali, i oświadczyli, że w dniu czwartym bieżącego miesiąca i roku, o godzinie szóstej po południu umarł Ksiądz Laurenty Lewandowski Administrator Parafii Syroczyn, lat trzydzieści trzy mający…

Zwykły akt zgonu podpisany przez ks. Lipnickiego. Wiele takich znajdziemy w parafialnych księgach. Pomyślimy być może: szkoda, taki młody człowiek, ksiądz. Być może bardziej dociekliwych data śmierci doprowadzi do „powstańczych” i słusznych skojarzeń? Jaka rzeczywiście była droga ks. Wawrzyńca Lewandowskiego do momentu tak wczesnej śmierci? Zacznijmy więc od samego tej drogi początku… Urodził się 8 sierpnia 1831 r. w Łaskarzewie, w rodzinie kuśnierza Jana Lewandowskiego i Marianny z Mrozów. Był stryjecznym bratem Walentego Lewandowskiego, pułkownika, naczelnika województwa podlaskiego w okresie powstania styczniowego i nie jest to zapewne fakt bez znaczenia. Do szkoły elementarnej uczęszczał w Łaskarzewie, a po ukończeniu gimnazjum w Łukowie wstąpił do seminarium duchownego Diecezji Podlaskiej w Janowie Podlaskim. 3 maja 1856 r., w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja, przyjął święcenia kapłańskie.

Dwa lata później, w tym samym miejscu, kapłanem został Stanisław Brzóska. Ich dalsze losy toczą się prawie bliźniaczymi bohaterskimi ścieżkami, aż do jednakowo tragicznego kresu naznaczonego poniżeniem i szubienicą.
Po ukończeniu seminarium ks. Lewandowski pełnił kapłańską posługę w Białej Podlaskiej, Górznie i Rozbitym Kamieniu. Już w Górznie wykazał się troską o losy wiary i Kościoła w zniewolonej ojczyźnie, podpisując list duchowieństwa zaniepokojonego restrykcjami władz carskich do ówczesnego biskupa. Ostatnim przystankiem duszpasterskiej wędrówki ks. Wawrzyńca stała się parafia Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Seroczynie, której administratorem został mianowany 11 lipca 1863 r., po śmierci ks. Mikołaja Michalskiego. W Królestwie Polskim, na Litwie i ziemiach zabranych trwało powstanie styczniowe – wielki, narodowy zryw przeciwko władzy Imperium Rosyjskiego. Wielki zryw, wielka tęsknota za utraconą niepodległością i wolnością, wielka nadzieja na ich odzyskanie, wielkie poświęcenie i wreszcie wielka, krwawa ofiara gnębionego narodu.

Aresztowanie
Ks. Wawrzyniec był członkiem komitetu powstańczego, wspierał działające w okolicy Seroczyna oddziały. Latem 1864 r. rozegrały się wydarzenia, których finał był dramatyczny i tragiczny. W okolicach Kamieńca, wioski położonej ok. 7 km od Seroczyna, został rozbity oddział powstańczy. Kilka koni przejętych od powstańców zostało pozostawionych w majątku Teodora Rudnickiego, rotmistrza rezerwy armii rosyjskiej. Dwaj powstańcy z tego oddziału: Litwin Wincenty Szczuka, który był funkcjonariuszem kontrwywiadu powstańczego, i Stanisław Bojanek pochodzący z Latowicza, przed powstaniem kleryk zakonu paulinów na Jasnej Górze, ukrywali się na plebanii w Seroczynie. To właśnie oni udali się do Kamieńca, aby odzyskać wspomniane wcześniej konie. Tam zostali jednak zatrzymani i uwięzieni, a gdy wiadomość o tym dotarła w nocy z 3 na 4 lipca do ks. Lewandowskiego, ten, nie zaważając na zakaz, udał się konno do Kamieńca i prosił Rudnickiego o uwolnienie zatrzymanych. Wobec odmowy udał się do wartowników, nakazał im wypuścić uwięzionych i powrócił do swojej parafii. Wieść o tych wydarzeniach szybko dotarła do władz carskich i już 9 lipca 1684 r. ks. Wawrzyniec został aresztowany.

Miejsce uświęcone krwią
Śledztwo i proces potoczyły się błyskawicznie, bo na tym właśnie władzom zależało. Tak jak i na przykładnie odstraszającym wyroku. Ten mógł być tak naprawdę chyba tylko jeden: Polowo-wojenny sąd, którego naczelnikiem był gen. Maniukin, skazał ks. Lewandowskiego na karę śmierci przez powieszenie. Zgodnie z treścią wyroku kara miała zostać wykonana w Seroczynie. 4 sierpnia kapłan skuty kajdanami i pod wojskową eskortą został doprowadzony do Seroczyna, odarty z szat, poniżony wobec spędzonych siłą mieszkańców Seroczyna i okolic, wreszcie powieszony. Jego ciało bez chrześcijańskiego pogrzebu wrzucono do dołu i zakopano, a rota rosyjska zdeptała to miejsce, aby poszło w zapomnienie. Pamięci ludzi nie udało się jednak zadeptać.
Mieszkańcy oznaczyli miejsce męczeńskiej śmierci kapłana – bohatera. Otoczyli je opieką i czcią. Usypany został pamiątkowy kopczyk, który potem utrwalono darnią. Stanął krzyż, odbywały się nabożeństwa, a w rocznicę śmierci bohatera składano tam kwiaty. W 1925 r. w pobliżu tego miejsca rozpoczęto budowę budynku szkolnego. W 1935 r. na miejscu kopca położono płytę marmurową z napisem „Tu zginął śmiercią bohaterską za Polskę”. Rok później, po wizycie Koła Siedlczan i dokonaniu wyboru miejsca, rozpoczęła się budowa pomnika ku czci ks. Wawrzyńca. Powoli dojrzewała też myśl, że najlepszym patronem dla szkoły wzniesionej obok miejsca egzekucji będzie ten, który własną krwią to miejsce uświęcił.

Pieśń o bohaterze
16 października 1938 r. szkole w Seroczynie nadano imię księdza bohatera. Było to podniosłe i uroczyste wydarzenie, w którym – obok tłumów mieszkańców – wzięli udział ważni goście: starosta siedlecki Stanisław Guliński, ks. kapelan Witold Jeżniowski, przedstawiciele władz oświatowych, wojska, organizacji społecznych, nauczyciele i młodzież szkolna. Z Siedlec przybyła również kompania honorowa 22 pułku piechoty. Żołnierze otrzymali od społeczności szczególny dar: dwa karabiny maszynowe ufundowane przez mieszkańców gminy i rodzinę Wernerów. Niespełna rok później, w obliczu wybuchu II wojny światowej, dar ten okazał się szczególnie wymowny i potrzebny, a bolesne doświadczenia i cierpienia wojny nie ominęły również Seroczyna i jego mieszkańców. 13 września 1939 r. do wioski wkroczyły oddziały hitlerowskie. Rozegrała się tu bitwa, wiele zabudowań spłonęło doszczętnie, ginęli cywilni mieszkańcy. Budynek szkoły stał się koszarami okupantów, jednak pomnik ku czci ks. Wawrzyńca i pamiątkowa płyta przetrwały ten wojenny czas.
Zajęcia szkolne wznowiono w 1940 r., a kiedy wreszcie skończył się dramat wojny i nastał czas powojennej, trudnej i bardzo pozornej wolności, seroczyńska szkoła ciągle nosiła imię swojego jedynego patrona. Zmieniały się ustrój, władza, prawo, zwyczaje i kalendarze świąt, a ks. Wawrzyniec nadal pozostawał wzorem dla kolejnych dyrektorów, nauczycieli i uczniów. W 1984 r., przy okazji obchodów 120 rocznicy śmierci ks. Wawrzyńca, powstała „Pieśń o bohaterze”, którą napisała Janina Dybek. Utwór stał się hymnem szkoły. W 150 rocznicę śmierci ks. Wawrzyńca szkoła w Seroczynie otrzymała sztandar, na którym znajduje się grafika przedstawiająca twarz patrona. Podczas tych uroczystości w ścianie kościoła parafialnego w Seroczynie została wmurowana pamiątkowa płyta, którą poświęcił, podobnie jak sztandar, bp Kazimierz Gurda. 
Postać patrona jest wspominana i prezentowana przy okazji gminnych obchodów święta konstytucji i festynu 3 maja. Wiele pracy i pasji w odkrywanie, badanie i prezentowanie losów ks. Lewandowskiego wkładają założyciele i członkowie stowarzyszenia Klub Historyczno-Kolekcjonerski im. Bogusława Wernera.

Droga otwarta do nieba
Poruszająca historia kapłana bohatera nie została więc zadeptana butami żołdaków. Żyje w pamięci i działaniach całego środowiska. Echem powracają również dzisiaj słowa przemówienia wygłoszonego przez B. Wernera, właściciela seroczyńskiego majątku i potomka powstańców, podczas uroczystości nadania szkole w Seroczynie imienia ks. Wawrzyńca: „Naprzeciwko armii carskiej występują garstki ludzi. Ludzi, którzy rozumieją, że należy umrzeć, żeby żyć. I że jeśli komu droga otwarta do nieba, jak mówi poeta, to tym, co służą Ojczyźnie! I oto dziś święcimy Twoje, Księże Lewandowski, za grobem zwycięstwo!”. 
Minęły 83 lata, a te słowa pozostają ciągle aktualne, nabierając we współczesności wciąż nowego brzmienia i wyrazu.


W poszukiwaniu godności

Wzgórze w Seroczynie, na którym dzisiaj stoi kompleks budynków Zespołu Szkół, to miejsce śmierci ks. Wawrzyńca Lewandowskiego. Został on powieszony przez wojsko carskie 4 sierpnia 1864 r. Czy w tym miejscu spoczywają zakopane bez pogrzebu, szczątki kapłana?

 

A może zostały przeniesione przez rodzinę lub mieszkańców? Być może odpowiedź na te pytania przyniosą działania podjęte dzięki inicjatywie i staraniom wójta gminy Wodynie Wojciecha Klepackiego oraz proboszcza parafii w Seroczynie ks. Bogdana Potapczuka.

 

Hipoteza bez potwierdzenia

15 stycznia członkowie Stowarzyszenia „Wizna 39”, za zgodą konserwatora zabytków i pod archeologicznym nadzorem, przeprowadzili badanie georadarem terenu w pobliżu płyty pamięci ks. Lewandowskiego. Poszukiwania stały się wątkiem scenariusza odcinka programu „Było…, nie minęło” wyemitowanego na antenie TVP Historia. Na podstawie wyników pomiarów 3 i 4 marca do pracy ruszyli archeolodzy. Jednak hipoteza mówiąca o tym, że szczątki ks. Lewandowskiego spoczywają pod płytą pamięci nie potwierdziła się. Podjęto więc decyzję o przeprowadzeniu kolejnego, nieinwazyjnego badania większego obszaru terenu. Podjął się go 5 marca prof. Fabian Welc, dyrektor Katedry Archeologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, wybitny specjalista w zakresie nieinwazyjnych badań stanowisk archeologicznych. Na podstawie wyników pomiarów i po ich szczegółowej analizie zaplanowano punktowe odwierty gruntu. Pierwsze wykonano 9 marca, kolejne odbędą się w późniejszym terminie.

 

Oddać cześć i honor

– To nasz obowiązek, aby zrobić wszystko co możliwe dla ustalenia miejsca spoczynku ks. Lewandowskiego. Nie jest to łatwe zadanie, bo chociaż dokumenty i przekazy dają pewną nadzieję, należy pamiętać, że od tragicznych wydarzeń sierpnia 1864 r. minęło blisko 157 lat, toczyły się działania wojenne, a teren wokół szkoły przechodził wiele przeobrażeń. Jeżeli jednak uda się odnaleźć szczątki kapłana, doprowadzimy do ekshumacji i chrześcijańskiego pogrzebu. Wystąpiliśmy również, podobnie jak parafia i szkoła, z wnioskiem o nadanie ks. Lewandowskiemu Orderu Orła Białego i mamy nadzieję, że zostanie on pozytywnie rozpatrzony – mówi wójt W. Klepacki.

Janusz Eleryk