Opinie
Źródło: ARCHIWUM PRYWATNE
Źródło: ARCHIWUM PRYWATNE

Za tę prawdę dałabym się pokroić

Stojąc na schodach przed kościołem w dniu Pierwszej Komunii Świętej swojej córki Poli, uświadomiła sobie, że dokładnie dziesięć lat temu dowiedziała się, iż najlepsze, co może zrobić dla swojego nienarodzonego dziecka, to je zabić. - Takie słowa bolą przez całe życie i żadna matka nigdy nie powinna ich usłyszeć. A aborcja jest niczym, jak wynajęciem płatnego zabójcy - mówi stanowczo Katarzyna Więsak, mama Poli, Hani i Stasia.

„Dokładnie dziesięć lat temu, 18 maja 2009 r., prof. Szaflik z Łodzi robił mi USG i potwierdził wady płodu z USG połówkowego oraz zobaczył nowe. Diagnoza brzmiała - wodogłowie, nieprawidłowy rozwój struktur mózgowych, brak ciągłości kręgosłupa (3cm), brak ruchu kończyn dolnych, nieprawidłowy obraz nerek. Sugerowano mi aborcję. Sugerowano, że płód jest tak bardzo uszkodzony, że najlepsze, co można dla niego zrobić, to nie pozwolić mu na kalekie i tragiczne życie w cierpieniu i udręce” - napisała na swoim facebookowym profilu Kasia. Tekst opatrzyła rodzinnym zdjęciem z Pierwszej Komunii Świętej, na którym jest ona, jej mąż Łukasz oraz ich dzieci: Pola, Hania i Staś, dodając: „Oto nasza rodzina, bez aborcji, dziesięć lat później, o tej samej porze co pamiętne USG w Łodzi. Z młodszym rodzeństwem. Z trójką wspaniałych dzieci. STOP ABORCJI!!! Pola jest naszym CUDEM, naszym profesorem miłości. To dla niej przenosimy góry, to dla niej leczymy się z naszych wad. Dzięki miłości do niej mamy znacznie więcej wzlotów niż upadków. To nasz - rodziców - obowiązek, by o tym świadczyć. Wiecie, czym jest prawdziwa miłość i wiara? My wiemy. Dzięki niej”.

Z Kasią i Polą spotykam się przed kościołem św. Józefa w Siedlcach. Właśnie skończył się biały tydzień. Pola w albie i wianku na głowie przysłuchuje się nam z perspektywy wózka inwalidzkiego. Po chwili znudzona babską rozmową prosi mamę o telefon. Chce pograć w swoją ulubioną grę „The Sims”. – Mogłaby siedzieć przy niej godzinami, dlatego muszę to kontrolować – śmieje się mama dziesięciolatki, która – co sugerowali lekarze – zanim pojawiła się na świecie, miała być tzw. dzieckiem bez kontaktu. Tymczasem Pola uczy się w integracyjnej szkole, ma koleżanki i kolegów, wyjeżdża na obozy, lubi rysować, występuje w telewizyjnych reklamach, uwielbia różowy kolor i szaleć swoją nową bryką, jak mówi o wózku. – Aż boję się sobie wyobrazić, co by było, gdybyśmy dziesięć lat temu ulegli namowom niektórych lekarzy. Nigdy nie wiedziałabym, jak wspaniałą córką jest Pola. To nasz profesor miłości – podkreśla Katarzyna.

Kiedy dowiedzieli się, że zostaną rodzicami, byli dwa lata po ślubie. – Tak naprawdę nic nie wiedzieliśmy o życiu. Oboje studiowaliśmy, wynajmowaliśmy mieszkanie. Nie planowaliśmy jeszcze dzieci. Tak naprawdę Pola nam się przytrafiła. Ale była dzieckiem bardzo chcianym i kochanym. ...

Jolanta Krasnowska

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł