Zabiłem człowieka…
Jeszcze siedem lat temu Tomasz nie zastanawiał się nad tym, że ma wszystko. Żonę, dobrą pracę, roczną córeczkę, że zaczął studia na politechnice w Lublinie. Za trzy dni mieli się przenieść do nowego domu… Rzadko pił. Nigdy, gdy prowadził. Gdyby wiedział, że po czterech piwach, następnego dnia rano alkomat coś jeszcze wykaże, wziąłby wtedy urlop. Był środek tygodnia. Odpust, potem zabawa w remizie, jak to na wsi. O północy poszedł spać. Przed szóstą ubrał się i wsiadł do auta. Pamięta, że schylił się w poszukiwaniu zapalniczki, która spadła na podłogę. Ten opel nadjechał z przeciwka. Obrońca co mógł, to zrobił. Mówił, że Tomasz był uczestnikiem, a nie sprawcą. A jednak dostał pięć lat. Miał we krwi 0,5 promila.
Nie zapomnę
Nie było innego wyjścia, tylko oswoić się. – Bo jak nie przyzwyczaić się, to co? Zwariować? Najtrudniej było się nauczyć siedzieć w zamknięciu. Tak siedzieć dla samego siedzenia – mówi Tomasz. Ciężko było rozstać się z żoną. Pół roku po ślubie. – Przyjeżdżała co miesiąc na widzenia. Poszła na studia, żeby nie myśleć. – Najtrudniej było mi pogodzić się z tym, że straciłem kontakt z córką. Nie widziałem, jak stawiała pierwsze kroki, jak rosła. Wiem, że te chwile są nie do nadrobienia – dodaje.
Kiedy tylko trafił do więzienia, odliczał dni pozostałe do wyjścia na wolność. ...
MD