Zaczęło się od marzeń
Kilkunastoosobowa grupa zgodnie twierdzi, że tym, co ją połączyło, jest chęć muzykowania. - Kiedyś jedynymi rozrywkami były prządki, spotkania kulinarne albo różne kursy. Nam najbardziej brakowało śpiewu - przyznaje kierownik zespołu Janina Pioterczak. Podążając za marzeniami, panie postanowiły utworzyć przy kole gospodyń wiejskich grupę śpiewaczą. Pomysłowi przyklasnęli Jan Marcinkowski i Bogumiła Porowska, którzy stali się założycielami Karczmisk. Nazwa wzięła się od miejscowości, z której wywodzą się członkowie zespołu. Na przestrzeni ćwierć wieku grupa gościła niemal na każdej lokalnej imprezie. W swym repertuarze ma nie tylko tradycyjne ludowe pieśni, ale też o charakterze maryjnym i patriotycznym.
Już w latach 90 panie przy współudziale ryckiego centrum kultury odtworzyły dawny obrzęd wigilii. – Pokazaliśmy, jak kiedyś gospodarze zapraszali rodzinę do stołu, jak przygotowywano pokarmy i dzielono się opłatkiem – opowiada pani Janina.
Przy okazji Bożego Narodzenia warto wsłuchać się też w kolędy zespołu. Są one dość nietypowe. – Czasem śpiewamy własne pieśni. Na podstawie kantyczek pisze je nasza dawna przewodnicząca Halina Piwońska – zauważa J. Pioterczak.
Owacje od Polonii
Karczmiska występują nie tylko podczas lokalnych wydarzeń. W listopadzie gościły na Litwie, odwiedzając Kajetany i Kowno. – A w Wilnie daliśmy koncert z okazji jubileuszu jednego z tamtejszych zespołów oraz świętowaliśmy 100-lecie niepodległości Polski i Litwy – tłumaczy kierownik zespołu. – Na twarzach litewskich Polaków widać było wzruszenie. Wielu płakało, a na zakończenie nagrodzili nas owacjami na stojąco. Zaczepiano nas też nas ulicach. Ludzie prosili nas o wizytówki, tłumacząc, że jeszcze chcieliby się spotkać – opowiada.
100-letnie spódnice
Zespół od lat cieszy nie tylko ucho, ale i oko publiczności. A to za sprawą strojów, na który składają się białe, batystowe, zwieńczone koronkami bluzki, haftowane kamizelki, a także 100-letnie spódnice z wełny. – Mamy je po naszych babciach, a niektóre są odkupione – dodaje J. Pioterczak. Uzupełnieniem stroją są sznurowane buty, wełniany burek, ułożona na ramionach chusta i, oczywiście, czerwone korale – znak rozpoznawczy Karczmisk.
Jedyny taki muzykant
Większość zespołu stanowią panie. – Na razie mamy dwóch śpiewaków: Zbigniewa Skwarka i Stefana Beczka – wylicza J. Pioterczak. Są też dwaj instrumentaliści: grający na bębenku Mariusz Piwoński i akordeonista Andrzej Parzyszek, który odpowiada za wszystkie muzyczne aranżacje. Gry na instrumencie nauczył się w zasadzie sam. – Rodzice kupili mi harmonię, gdy chodziłem do trzeciej klasy podstawówki. Uczył mnie trochę dyrektor szkoły w Leopoldowie – wspomina A. Parzyszek, który w przeszłości grywał też na weselach. Dziś nie wyobraża sobie życia bez Karczmisk, gdzie także śpiewa jego żona.
Czas na własne lokum
Mając za sobą 25 lat działalności, członkowie zespołu z nadzieją patrzą w przyszłość. I wciąż mają marzenia. – Tym, na czym nam najbardziej zależy, jest własne lokum. Mamy dużo dyplomów, grawerek i statuetek, ale z konieczności musimy je trzymać w swoich domach. Poza tym chcielibyśmy mieć miejsce na próby – podkreśla pani Janina. Kierownik zespołu nie ukrywa również, że przydałby się jakiś zastrzyk finansowy. – Występują z nami pięknie grający muzykanci, a dostają niewielkie pieniądze i najczęściej tylko te pochodzące z nagród. Trzeba też sukcesywnie wymieniać lub naprawiać stroje, które się niszczą, a to też kosztuje – wylicza J. Pioterczak. Na szczęście pewnym wsparciem służą im władze gminy Ryki i urząd marszałkowski. Dzięki nim zespół może wyjeżdżać na przeglądy i spotkania.
Tomasz Kępka