Kultura
Źródło: AWAW
Źródło: AWAW

Zakorzenieni w tej ziemi

Od 13 marca w Muzeum Południowego Podlasia można oglądać słynną wystawę fotograficzną zatytułowaną „Karczeby”. Jej autorem jest bialczanin Adam Pańczuk.

W sali wystawienniczej umieszczono ponad 30 niezwykłych portretów ludzi wywodzących się ze wsi. Bohaterami projektu byli m.in. mieszkańcy wsi Lubenka (gm. Łomazy). Czarno-białe fotografie mówią o odwiecznym przekonaniu dotyczącym pochodzenia człowieka.

Tytułowe karczeby to korzenie, które wrosły w ziemię tak mocno, że trudno je wykarczować. Tym mianem nazywano także osoby silnie związane z jakąś ziemią i z rytmem natury. Słowo pochodzi z gwary używanej niegdyś na Podlasiu. Na zdjęciach zobaczymy m.in. portret człowieka z zegarem, kobiety z gęsią czy mężczyzny wyłaniającego się z wody. Przekaz jest zrozumiały chyba dla każdego odbiorcy. Na projekt „Karczeby” składa się nie tylko ekspozycja, ale również książka fotograficzna. Komentarz tekstowy do zdjęć napisał Kazimierz Kusznierow, animator kultury z Lubenki. Album został uznany przez jury 71 Konkursu Pictures of the Year International Najlepszą Książką Fotograficzną Roku 2013.

Idziemy na zdjęcia

– „Karczeby” to mój najdłuższy projekt. Od momentu powstania pierwszego zdjęcia do czasu wydania albumu minęło dziewięć lat. Wydaje mi się, że te fotografie są czytelne dla każdego, bo mówią o tym, że człowiek pochodzi z ziemi i do niej wraca. Pracowałem nad wieloma przedsięwzięciami, także międzynarodowymi, ale to odniosło największy sukces – przyznaje A. Pańczuk, dodając, że często szukamy czegoś ważnego bardzo daleko, tymczasem to, co najistotniejsze zwykle jest tuż obok nas. Jednak trudno nam to dostrzec. – Zdecydowałem się na czarno-białe zdjęcia, ponieważ kolor odbierał im metaforę i pozbawiał odbiorcę właściwych bodźców. Lubenka okazała się bardzo szczególnym miejscem. Dobrze mi się tam pracowało. Nikogo nie namawiałem do udziału. Mówiłem tylko: „idziemy na zdjęcia”. Najpierw fotografowałem życie codzienne tamtejszych ludzi. Oni mi zaufali i oswoili się ze mną. Nie mam wśród tych fotografii tej jednej ulubionej, wszystkie traktuję po ojcowsku. Udało mi się opowiedzieć uniwersalną opowieść. W mieście nie pamięta się już o swoim pochodzeniu, na wsi ta świadomość też powoli zanika – zauważa fotograf.

Tłumy na otwarciu

A. Pańczuk urodził się w 1978 r. w Białej Podlaskiej, a obecnie mieszka w Warszawie. Swoją przygodę z fotografią zaczynał w Bialskim Fotoklubie. Ukończył Akademię Ekonomiczną. Studiował również fotografię na wydziale komunikacji multimedialnej Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Mimo młodego wieku jest niezwykle cenionym i utytułowanym artystą.

Jego ekspozycja gościła nie tylko w polskich muzeach i galeriach. Zawitała również m.in. do Rzymu, Nowego Jorku i Chicago. Na wernisaż w bialskim muzeum przyszły tłumy ludzi. Mało która wystawa cieszy się tak dużym zainteresowaniem.

– Wydaje się, że ludzie portretowani przez A. Pańczuka nie mają ogromnych osiągnięć, nie są znani ani sławni, ale za to bardzo piękni, przywiązani do podstawowych wartości, złączeni z miejscem swojego pochodzenia, z rodziną i tradycją – zauważa Małgorzata Nikolska, dyrektor bialskiego muzeum.

Człowiek z gałęzią

– Czas na fotografiach A. Pańczuka ma wartość względną. Do końca nie wiadomo, czy dla bohaterów zdjęć już przeminął, czy jeszcze nie. Te prace można interpretować bardzo różnie – twierdzi Violetta Jarząbkowska, komisarz wystawy, zwracając uwagę na kilka fotografii. Mówi m.in. o tej, na której pokazano kobietę stojącą na tle drzewa tonącego we mgle. Bohaterka zdaje się wyrastać z ziemi i przypomina pień drzewa. Na innym zdjęciu widać mężczyznę wyłaniającego się z ziemi, a właściwie tylko jego głowę i dłoń, w której dzierży gałąź sosny. Prawie każdy z bohaterów trzyma w rękach przedmiot związany ze swoim życiem.

– Wiem, że pomysły rodziły się wspólnie. A. Pańczuk opowiadał, iż portretowane osoby bardzo mu pomagały. Często przynosiły ze sobą rekwizyty i proponowały pozy. Współpraca trwała dosyć długo, więc te zdjęcia zdążyły dojrzeć i osiągnąć doskonałą formę – podkreśla V. Jarząbkowska. 

Wystawę można oglądać do 3 maja.

AWAW