Zakotwiczyć w Bogu
Jedynym uzdrowicielem jest Jezus Chrystus. I tylko wtedy, gdy człowiek sercem w modlitwie przylgnie do Jezusa. Dzieją się uzdrowienia, ale to nie człowiek uzdrawia i ja na pewno nie mam z tym nic wspólnego. Pan Bóg może się głoszonym słowem posługiwać, by otwierać serca człowieka, może się posłużyć moimi ustami wypowiadającymi modlitwę, aby mówić do człowieka, aby otwierać jego serce czy uzdrawiać.
Jeszcze kilkanaście lat temu Ksiądz był daleko od Boga…
Dosyć mocno przeżyłem młodzieńczy bunt, izolując się od Boga, Kościoła, modlitwy. To był trwający przeszło cztery lata czas, który ja nazywam okresem pogaństwa: bez modlitwy, wiary, sakramentów. Ten okres został przerwany przez Boga w 2002 r. podczas ostatniej pielgrzymki papieża Jana Pawła II do Polski zatytułowanej „Bóg bogaty w miłosierdzie”.
Co się wtedy stało?
Nie darzyłem w tamtym czasie Ojca Świętego szacunkiem, nie lubiłem, nie ceniłem i nie uważałem za autorytet. Natomiast podczas wspomnianej pielgrzymki Bóg pociągnął moje serce do tego, żeby siadać przed ekranem telewizora i słuchać papieża, by przyjmować do serca jego słowa. I to był rzeczywiście prawdziwy kerygmat miłosierdzia o tym, jak Bóg kocha, przebacza, jak Jezus umiera za grzesznika, jak ratuje życie, jak daje nowe życie. To bardzo mocno trafiło do mojego serca. Z każdym słowem wypowiadanym z ust papieża Bóg wlewał w moje serce pokój, nadzieję miłość, radość. W homilii Jana Pawła II bardzo mocno usłyszałem, że Bóg mnie kocha. Miałem wtedy 22 lata i raczej nie należałem do osób, które płaczą. Jednak świadomość, że Bóg kocha prawdę o mnie, była tak niezwykła, że z moich oczu popłynęły łzy i zacząłem się spontanicznie modlić. ...
Kinga Ochnio