Komentarze
Zapamiętam

Zapamiętam

Powyborcze emocje powoli opadają. Co z tego czasu zapamiętam? Myślę, że sporo. Na pewno miny zawiedzionych celebrytów po pierwszej i - zwłaszcza - po drugiej turze wyborów.

Zapamiętam zasmuconą twarz i piękną składnię z wypowiedzi mistrza Pendereckiego: „Tego się nie spodziewałem po narodzie naszym”. Zapamiętam butę prezydenta Komorowskiego i jego zaplecza. Ich przekonanie o geniuszu PO-wskiego kandydata i arogancję jego samego, kiedy ogłaszał, że kampania powinna trwać 12 dni.

Zapamiętam wyniki sondaży i komentarze „znawców przedmiotu”, którzy przekonywali, że Duda nie przebije pułapu poparcia PiS-u, zaś Komorowski ma nawet więcej zwolenników niż stojąca za nim Platforma Obywatelska. Zapamiętam paskudne zachowanie urzędującego prezydenta podczas debat oraz manipulacje sztabu i medialnych przyjaciół. Zapamiętam zatroskanych o los Polski Tomaszów: Lisa i Karolaka, którzy nie potrafili ustalić, czy są na „pan”, czy na „ty”, ale ustalili wpis córki Andrzeja Dudy o oddaniu Oskara za „Idę”. Zapamiętam insynuacje, kto stoi za napastnikiem z Torunia. Zapamiętam słowa o przegrywających wybory nieudacznikach i chcących zmiany konstytucji frustratach.

Zapamiętam te ironiczne pytania z początku kampanii („Kto to jest Duda?”), sondaże dające zwycięstwo jedynemu słusznemu kandydatowi już w pierwszej turze i zadufanie, że nie ma z kim przegrać. Zapamiętam „niepełnosprawną zakonnicę w ciąży na pasach” i deklarację tego samego Adama Michnika po klęsce faworyta, że jego „Gazeta Wyborcza” zrobi „wszystko, żeby demokrację w naszym kraju obronić” (Chciałoby się zapytać, czy można jeszcze więcej niż to, co już zrobiła? Znając jednak dotychczasowe dokonania GW, wierzę – niestety – że można). Zapamiętam powyborcze przemówienie ustępującego prezydenta, który odmieniając podczas kampanii na wszystkie sposoby hasło: „Zgoda i bezpieczeństwo”, w niedzielny wieczór nawoływał swoje „pospolite ruszenie” do powstrzymania zagrażającej polskiej demokracji i polskiej wolności „fali nienawiści i agresji”, jaką dostrzegł w nieprzychylnym dla siebie głosowaniu.

Zapamiętam, że przy 56,6 proc. frekwencji – w aresztach śledczych i zakładach karnych Bronisław Komorowski dostał 82,7 proc. głosów.

Zapamiętam słowa o podziale Polski i nie zapomnę, kto podzielił Polskę w 2005 r.

Zapamiętam wyjątkowe emocje towarzyszące tegorocznym prezydenckim wyborom, wielką wiarę w zwycięstwo Andrzeja Dudy i powitanie prezydenta-elekta po ogłoszeniu wyników.

Zapamiętam słowa prof. Wolniewicza, że „obudziliśmy się w nowej Polsce”. Chcę też pamiętać – i mam nadzieję, że nie tylko ja – że to nie koniec, ale początek drogi. I że „bakcyl dżumy nigdy nie umiera”.

Najbardziej jednak zapamiętam początek drugiej debaty prezydenckiej. I ten moment, kiedy Andrzej Duda, któremu Bronisław Komorowski nieustannie wytykał PiS-owskie zaplecze, sprezentował swojemu konkurentowi PO-wski proporczyk. I kiedy ubiegający się o reelekcję prezydent, wypierając się swoich związków z Platformą, odrzucił chorągiewkę do Moniki Olejnik, ta zaś – ze słowami, że ona tym bardziej nie identyfikuje się z partią – postawiła plakietkę na podłodze. Ten obraz zapamiętam najbardziej. Z nadzieją.

Anna Wolańska