Diecezja
Źródło: ARCHWIUM
Źródło: ARCHWIUM

Zapatrzony w oblicze Kodeńskiej Madonny

O. Stanisław Wódz zapisał się w pamięci swoich współbraci i pielgrzymów jako wielki czciciel Matki Bożej. Wszyscy widzieli w nim także gorliwego kapłana i dobrego gospodarza.

Śmiało można stwierdzić, że o. Stanisław swoje serce zostawił w Kodniu. Spędził tutaj 13 lat.

– Ukochał to miejsce całym sercem – zaznacza o. Paweł Gomulak, rzecznik sanktuarium. – Był wielkim propagatorem kultu Matki Bożej Kodeńskiej. Ułożył na Jej cześć wiele pieśni, które do dziś są śpiewane przez pielgrzymów. Można powiedzieć, że oczarowało go tajemniczo uśmiechnięte oblicze Madonny Kodeńskiej. O. Stanisław ukochał Matkę i oddał w Jej służbie całe swoje życie, talenty i siły. Ta miłość objawiała się w organizowaniu różnego rodzaju czuwań i pielgrzymek. Pragnął zaprosić do Niej każdego – opowiada o. Gomulak.

Te słowa potwierdza również o. Józef Czernecki. – O. Stanisław był zakochany w Matce Bożej. Gdzie tylko mógł, mówił i wręcz wyśpiewywał Jej chwałę. To on skompletował i wydał Śpiewnik Podlasia. Chciał, by Matka Kodeńska była znana nie tylko w diecezji siedleckiej, ale też w całej Polsce – wspomina oblat.

Pielgrzymi zapamiętają go na pewno z sierpniowych odpustów, podczas których, stojąc na polowym ołtarzu, zachęcał wiernych do śpiewu. Dyrygował i ciągle powtarzał „potężniej śpiewajmy!”.

Gospodarz Kodnia

To właśnie jemu zawdzięczamy obecny wygląd bazyliki i jej otoczenia. – Kiedy przybył do Kodnia, od razu miał konkretną wizję funkcjonowania i rozwoju sanktuarium. Jego największym dziełem była rewitalizacji Kalwarii. Dzięki jego współpracy z prof. Haliną Gołda-Krajewską z Wrocławia, powstały ogrody maryjne. Pojawiły się także m.in. kapliczki drogi krzyżowej i boiska. Realizacja tego projektu trwała przez lata i nie była łatwym zadaniem. Wymagała poświęcenia, siły, wielu zabiegów i starań o finanse – tłumaczy o. Józef.

Wieloletnią współpracę z o. Stanisławem bardzo mile wspomina bialski konserwator zabytków Janusz Maraśkiewicz. Zaznacza, iż ojciec Wódz do powierzonych mu spraw odnosił się zawsze bardzo profesjonalnie. – Wspólnie opracowaliśmy koncepcję zagospodarowania wzgórza zamkowego. Wszystkie prace remontowe, rewaloryzacyjne i adaptacyjne przeprowadził na bardzo wysokim poziomie. Droga krzyżowa i kapliczki różańcowe pięknie wpisały się we wzgórze zamkowe. O. Stanisław na równi traktował zabytki i sprawy ludzkie; potrafił to łączyć. Warto też przypomnieć, że dokonał remontu bazyliki i adoptował jej podziemia. Przez lata swojej posługi w Kodniu zrobił tu naprawdę wiele. Za swoją troskę o zabytki był nagradzany i bardzo ceniony przez konserwatorów – zaznacza J. Maraśkiewicz.

Ambitny i konsekwentny

O. Stanisław troszczył się także o pielgrzymów. Nie poprzestawał na tym, by ich zapraszać. Cieszył się z ich obecności w Kodniu, ale pragnął również, by byli godnie i dobrze przyjęci.

– Kiedy trafił do Kodnia, zauważył potrzebę poprawy bazy noclegowej i gastronomicznej. To właśnie on dał początek funkcjonowania domu pielgrzyma. Z myślą o odwiedzających utworzono miejsca noclegowe i kawiarnię. Ważne było, żeby pielgrzymi mieli się gdzie zatrzymać i zjeść ciepły posiłek. W ostatnich latach jego proboszczowania i kustoszowania oddano do użytku krypty pod bazyliką św. Anny. Pojawiła się także nowa iluminacja. Lata spędzone przez niego w Kodniu zaprocentowały dla sanktuarium. Wszyscy jesteśmy mu wdzięczni za tę posługę – mówi o. J. Czernecki.

– Był człowiekiem niezwykle ambitnym i konsekwentnym w swoim działaniu, zorganizowanym w pracy i bardzo wymagającym – ale wymagał przede wszystkim od siebie. Jednocześnie odznaczał się niesamowitym duchem gościnności. Te cechy przejawiał również jako zakonnik i duszpasterz. W kodeńskie sanktuarium i parafię włożył całe serce – potwierdza o. Paweł.

W diecezji siedleckiej

Był ceniony, lubiany i szanowany przez kapłanów diecezjalnych. Przyjmował ich zaproszenia i chętnie przewodniczył rekolekcjom i misjom parafialnym. – To była ważna część jego działań kapłańskich i ewangelizacyjnych. Angażował się w sprawy diecezji. Przez wiele lat należał do Rady Kapłańskiej diecezji siedleckiej, był też ojcem duchownym dekanatu terespolskiego i kapelanem straży pożarnej – wylicza o. Józef.

Od 2002 r. pełnił posługę egzorcysty. Przybywały do niego rzesze ludzi, każdemu chciał pomóc. Umocnienia szukał u swojej Matki.

Jak mówi o. Paweł, łączyła go nić przyjaźni z wieloma kapłanami z diecezji siedleckiej. Do tego grona należał m.in. ks. infułat Kazimierz Korszniewicz.

– O. Stanisław Wódz był moim serdecznym przyjacielem. Bardzo często wzajemnie się odwiedzaliśmy i rozmawialiśmy na tematy związane z Kościołem, ojczyzną i duszpasterstwem. Wielokrotnie zapraszał mnie do sanktuarium w Kodniu, gdzie celebrowałem uroczystości i głosiłem słowo Boże. Był zawsze wdzięczny. Widziałem w nim dobrego organizatora i duszpasterza. Miał wiele pomysłów na rozwinięcie kodeńskiego sanktuarium. Posiadał talent i charyzmat pozyskiwania ludzi dla tegoż sanktuarium. W swoim otoczeniu miał wielu takich, którzy spieszyli mu z pomocą i ofiarą. W historię Kodnia i w pamięć tych, z którymi pracował, wpisał się złotymi zgłoskami. Zapraszał do Kodnia wszystkich kapłanów. Jechaliśmy tam, aby uczcić Królowę Podlasia, ale magnesem, który nas tam przyciągał, był także serdeczność i życzliwość o. Wodza. Szkoda, że tak szybko odszedł do Pana – mówi ks. infułat.

Oddany Niepokalanej

O. Paweł Gomulak twierdzi, że postać o. Stanisława najkrócej określa powiedzenie, że człowiek szczęśliwy to ten, który kocha to, co czyni.

– Wiedziałem, że jego dzień był wypełniony wieloma obowiązkami, ale on nigdy nie zaniedbywał obecności w rodzinie zakonnej. Zawsze miał także czas dla pielgrzymów i żył problemami swoich parafian. Dla wszystkich był nie tylko wymagającym, ale przede wszystkim kochającym ojcem parafii. Jako młody kapłan i zakonnik nauczyłem się od niego bardzo wiele. Każde miejsce w Kodniu nosi na sobie jego ślad, odbicie oblata, czyli ofiarowanego Maryi Niepokalanej. Teraz już z Nią przebywa i może uwielbiać Boga na wieki. Muzyka była jego pasją, więc wyśpiewuje z pewnością „wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, święte jest Imię Jego”. Spoczął na ziemi, którą ukochał i na której się trudził. Na ziemi, która spowita jest tajemniczo uśmiechniętym spojrzeniem Pani Kodeńskiej, Matki Jedności. O. Stanisław już tę jedność z Bogiem osiągnął – podkreśla o. Paweł.


O. Stanisław Wódz OMI

Urodził się 9 stycznia 1949 r. w Niegosławicach (diecezja wrocławska). Był synem Wojciecha i Rozalii z domu Szypuła, miał sześcioro rodzeństwa. Swoją naukę rozpoczął w szkole podstawowej w Tarnobrzegu-Mokrzyszowie. W 1965 r. wstąpił do NSD w Markowicach. Po maturze eksternistycznej w Bydgoszczy rozpoczął nowicjat w Obrze. Zaczął też studiować. Pracę magisterską z psychologii obronił w 1976 r. W tym roku przyjął także świecenia kapłańskie i został skierowany do oblackiej parafii w Katowicach. Pracował w niej jako duszpasterz młodzieży. W ramach swojej posługi katechizował, chodził na piesze pielgrzymki z Warszawy do Częstochowy, uczestniczył w rekolekcjach Ruchu Światło-Życie i tworzył nowe grupy oazowe. Trzy razy organizował MAZENOD SONG w Katowicach, w których brała udział młodzież z oblackich parafii. Podczas pracy duszpasterskiej podjął też studia homiletyczne na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Uwieńczył je tytułem magistra teologii. Od 1983 r. należał do Rady Prowincjalnej. Był dyrektorem i wykładowcą homiletyki w NSD w Markowicach. W 1989 r. został przeniesiony do pracy w WSD w Obrze. Trzy lata później mianowano go proboszczem tamtejszej parafii. W 1998 r. trafił do Kodnia, tam był superiorem, a potem proboszczem i kustoszem Sanktuarium Matki Bożej Królowej Podlasia. Podjął wiele prac porządkujących życie klasztoru, parafii i sanktuarium. Był egzorcystą diecezji siedleckiej i członkiem Rady Kapłańskiej. We wrześniu 2011 r. dołączył do delegatury we Francji i Beneluksie, aby dalej owocnie pracować dla dobra ludzi, Kościoła i Zgromadzenia Oblatów Maryi Niepokalanej. Odszedł do Pana 17 marca 2013 r. w drodze do klasztoru w Vaudricourt. 

Agnieszka Wawryniuk