Komentarze
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Zapłaczemy o zmartwychwstanie

Ten jeden poranek niedzielny winien być - jak się zdaje - zawsze i pewnie nadzieją brzemienny. Życie wszak śmierć zwyciężyło, w co i niewierzący nawet wierzy. Grobową ciemność rozrywa pierwszy brzask otwieranych oczu Skazanego i Zabitego, który wieczności pełen staje się Pierworodnym pośród wielu braci. Koniec staje się początkiem.

A jednak nawet w tych wpółprzymkniętych oczach tkwi „szkło bolesne - obraz dni”. Nie tych paru męką i śmiercią nasiąkniętych, lecz raczej przyszłych, aż po brzegi naszej współczesności. Poeta pisał, że nie powinien posyłać Syna.

Lecz dylemat nie tkwi w posłannictwie jedynie. Ono jest najważniejsze i nie wahał się podjąć go, choć pot ściekał jak grudki krwi. Rozwierając oczy w noc Zmartwychwstania, dojrzał jednak obraz dni naszych. Tu się zaczyna mój lęk o Wstającego.

I tak samo nie pytają co dalej

Pierwszym marzeniem, jeszcze lekko sennym, gdy rankiem oczy człek otwiera, by do nowości się zbudzić, jest marzenie o prawdzie. Poranne spojrzenie jest łaknieniem przywrócenia rzeczywistości, odgrodzonej barierą snu. Ujrzeniem rzeczy takimi, jakimi są. I to w ich pełni. „Ze snu powstając nasycę się Twym widokiem” – źrenice budzące się zdają powtarzać. Lecz prawda dzisiaj zupełnie nie w cenie. Wspominam często pierwsze zetknięcie się wzrokiem z zadziwienia pełnymi oczami Powstającego, które jak klisza fotograficzna zarejestrowała chusta w Manoppello. Pocieszają się jednak ci, którzy w tym zadziwieniu widzą ogrom cudu. Ja widziałem w nich dozę lęku. Bo czyż nie lękiem napawa myśl pierwsza o sługach prawdy, potrafiących nawet przeciw sobie wytaczać armaty półprawd czy kłamstw, by swoje rozgrywki wygrywać i pławić się w sukcesach? Czyż nie lękiem napawa myśl o doraźności jako kryterium całego działania doczesnego wyrosłej na pierwszakach z Galilei wspólnoty zwącej się dumnie uczniami Pana? Czyż strach nie pojawia się w źrenicach, gdy odziani w majestat prawdy jak w purpurę odmawiają prawa do pytań stawiania tym czy tamtym, bo nie są z nimi w koneksjach? Ta myśl wstrząsnęła mną, gdy wdarłszy się po schodach, stanąłem twarzą w twarz z Powstającym. Ale jeśli mną wstrząsnęła, to o ileż bardziej Nim, choć nadziei ma On więcej aniżeli ja. Szkło bolesne – obraz dni. Prawda potrzebuje rwania się w wieczność, by móc zawładnąć i wyzwolić człowieka. Wychodząc z grobu, chciał wrazić w nas to pragnienie, lecz bezradny stanął wobec naszego związania tym, co tu i teraz, zupełnie bez rwania się ku nieskończoności. I z bólem pojął, że dla nas prawda to nie zakorzenienie w wieczności, lecz tylko sposób na ziemską wiktorię bez obaw o konsekwencje daleko dalsze. Radość ślepca, który z błogością prowadzi ślepego.

Strasznie obciążeni dekoracją złocistą

Gdy stanąłem w tym roku przy grobach z papieru wyklejanych, wspomniałem słowa poety: „A to czemu? Kiedyśmy wyszli jak się godzi z feretronem, psalmami, to anieli z nieba nie przyszli. Sobie – jesteśmy sami. Cichym światłem pulsuje ziemia i pieśń wysoko idzie. Ale siły tam wrócić nie masz, bo jakoś jesteśmy bez skrzydeł. Może lecieć do serca przestrzeni? Ale to raczej nie wyszło…”. Badacze Całunu, złożonego w kaplicy zamkowej w Turynie, twierdzą, iż na oczach Skazańca położono dwie monety z czasu namiestnikowania Piłatowego. By zmartwychwstać, musiał je zerwać z oczu. Szeroko otwarte oczy Powstającego na manoppellskiej chuście są jedynym elementem przełamującym grozę męki i śmierci. Wybroczyny krwawe pozostały, złamany nos i nabrzmiałe usta nie zmieniły się w pierwszym brzasku powstawania. Tylko z oczu spadły monety. Zbyt szybko jednak i zbyt często myślimy o brzęczących środkach płatniczych jako o symbolu zamożności doczesnej. Umysł winna świdrować inna fraza: „czyj jest to obraz?”. Cezarowy wizerunek to marzenie o władzy nad innymi. W zidiociałym demokracją świecie wyśmiewa się otwarcie dążenia do zapanowania nad innymi. Otwarte oczy Zmartwychwstałego nie patrzą tylko na ideowe deklaracje. One sięgają serca, które zapanować pragnie nad innymi. By uznali moją wielkość, siłę, mądrość, pierwszeństwo w znawstwie wszystkiego. Istotą wyścigu szczurów nie jest ambicja dążąca do osiągania celów niebotycznych. Istotą jest zdominowanie drugiego. Jej reklamą mogą być słowa: „Ja tu urządzę!”. Zdziwienie Powstającego potęguje wspomnienie Jego własnych słów: „Jeżeli kto chce być pierwszy…”, a tymczasem służbą tylko usta mają wypchane. Wbrew bowiem obiegowym przekonaniom nawet służbę można oprzeć na pysze. Pseudopokorna zewnętrzność łatwo idzie w parze ze skrywaną w sercu pychą. A kogut nie zapieje nawet przy setnym zaparciu się Mistrza. Tu nie chodzi o wybór opcji, czyj jestem lub po której stronie się sytuuję. Poniżenie innego to sposób na własne kompleksy. Wielkość w wieczności przestaje się liczyć, gdy doraźność pozwala na sukces w kilka chwil. Powstającemu spadły monety z oczu. Na naszych ciągle tkwią jak przylepione.

Jest plastikowo. Tak w sam raz dla ludu

Zdziwienie Powstającego narasta. Podszedł do uczniów, by dotknęli się Jego Ciała. Ma kości, mięśnie, ścięgna. Realny Człowiek. A oni tylko chcą być „realistami”. Sumują możliwości i zyski, dodają do siebie ubzdurane niemożności, kalkulują ciężary grzechów i lekkość pokut. Boją się „szaleństwa Prawdy”. Niesie ono ze sobą wizję osądu. A Jego uczniowie osądzonymi być nie chcą. Więc wolą plastiki i protezy. Bycie wolnym nie tylko prawdy łaknie, ale i męstwa, które trudnym jest sposobem na życie. Łatwiej popadać w brawurę i chojractwo. Gdy osąd przyjdzie, to tylko wrzask podniosą, jak na kapłana, co o egzorcyzmach wspomniał. Poeta z goryczą pisał: „Człowieczeństwo jest ograniczone, tak jak i limit cudów. Można martwych z grobu powracać – ale najpierw niechaj dadzą słowo, że po krótkim urlopie zawrócą z ciemności. Nie wolno jednak by nieśmiertelnością władał Bóg narodzony. Tak może rozkazać tylko Przedwieczny. Jeśli wedle prawa chce mieć prawa człowieka – więc się doczeka wyroku. Czysta rozprawa”.

Wrócił Mu uśmiech cały

Pomodlę się na koniec. Pomimo tego, co dylematem jest we mnie, proszę o Twe Zmartwychwstanie. Bądź jedynym Człowiekiem prawdziwym. Bo wtedy i ja mam szansę. Na prawdę, wieczność, męstwo i życie. Tylko wówczas mam szansę na bycie rzeczywistym. 

Ks. Jacek Świątek