Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Zapomniana epidemia i jej żniwo

O epidemii cholery, która wybuchła w pierwszej połowie XIX w., walce z chorobą i jej skutkach, mówi dr Rafał Dmowski, dyrektor Archiwum Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach.

Ze względu na to, że nie znano przyczyn choroby i sposobu jej rozprzestrzeniania, nie znano również metod leczenia, które mogłyby pomóc zarażonym. Przez wieki twierdzono, że choroby przenoszone są przede wszystkim poprzez powietrze, a nie przez bezpośredni kontakt z zarażonym. Dopiero po latach okazało się, że cholerą można zarazić się nie tylko przez bezpośredni kontakt z chorym, ale też przez wypicie skażonej wody lub przez kontakt z jakąkolwiek rzeczą, której chory dotykał. Okazuje się, że wszyscy ówcześni pamiętnikarze trafnie ocenili przyczyny epidemii. Przykładowo we wspomnieniach Natalii Kickiej czytamy: „Nasze wiarusy obładowali się złotem tureckim, w kieszeniach nieprzyjaciół znalezionym, a że największa część naszej wiary była źle obuta i źle odziana, z umarłych ściągali nasi żołnierze buty na własny użytek, zabierali kaszkiety, z czego wynikło wielkie niebezpieczeństwo: cholera przyniesiona przez wojsko moskiewskie do naszej ojczyzny, wybuchła niebawem w brygadzie męża mojego”.

Dziś prawie cały świat walczy z epidemią koronawirusa. Tymczasem nie wszyscy wiemy, że w XIX w. prawdziwym postrachem Europy była epidemia cholery. Na mapie epidemii w naszym regionie w szczególny sposób zapisała się wieś Iganie. Dlaczego?

 

Podsiedlecka wieś Iganie na kartach historii zapisała się nie tylko ze względu na zwycięstwo wojsk polskich nad wojskami rosyjskimi podczas słynnej bitwy z 10 kwietnia 1831 r., gdzie oddziały wojska polskiego stoczyły zwycięską bitwę z oddziałami rosyjskimi, ale też z zupełnie innego powodu. W „Encyklopedii Powszechnej Orgelbranda” z 1861 r. pod hasłem „cholera” czytamy m.in.: „Najpierw pojawiła się w połowie kwietnia 1831 r., po zetknięciu się dwóch wojsk z sobą w bitwie pod Iganiami, niedaleko Siedlec, i wnet do Warszawy dostała się. Epidemia ta trwała trzy miesiące w Warszawie, w kraju zaś do grudnia przeciągnęła się”. Informacje o „cholerze spod Igań” znajdujemy w wielu wspomnieniach z epoki. Karol Kaczkowski, naczelny lekarz powstania listopadowego, pisze: „(…) pierwsze objawy w armii dały się spostrzec dn. 10 kwietnia, po bitwie pod Iganiami. Klęska ta, nieznana dotychczas w Europie, przeraziła nas wszystkich. Po kilkaset chorych dziennie miewaliśmy w obozie, a z początku zwłaszcza śmiertelność była wielka”. Natomiast Stanisław Barzykowski, uczestnik bitwy pod Iganiami, wspominał: „Po batalii pod Iganiami pierwszy raz wśród naszego wojska cholera się pokazała. Naprzód w pułku 8 p.l. [piechoty liniowej – przyp. red.], który pierwszy szedł na bagnety, a później i do innych pułków przeszła. Był to nowy dar, jaki nam i Europie Moskwa w ofierze przyniosła. Od tej pory cholera w Europie pozostanie i klęską ciągłą jej będzie”.

Należy zaznaczyć, że wszyscy z wyżej cytowanych autorów zastosowali skrót myślowy, gdyż w rzeczywistości do wybuchu epidemii doszło już wcześniej, bo na przełomie marca i kwietnia 1831 r. Pierwsze wzmianki o zarażonych na cholerę „przyniesioną” przez oddziały kozackie znad Donu pojawiały się już w połowie marca w Brześciu Litewskim, Międzyrzecu, Białej Podlaskiej czy Łukowie. Cholera nie ominęła parafii pruszyńskiej, do której należał wówczas Stok Lacki, o czym wiemy dzięki benedyktyńskiej pracy Róży Somli-Dembowskiej, autorki książki „Dzieje wsi Stok Lacki od 1471 r.”. Zmarłych mieszkańców wsi podczas dwóch fal epidemii w 1831 i 1855 r. chowano na cmentarzu cholerycznym powstałym na Grycznej Górze, gdzie dziś znajduje się krzyż, kapliczka oraz pamiątkowy kamień.

 

Czy ktoś w Królestwie Polskim zdawał sobie sprawę z zagrożenia epidemią cholery?

 

Tak, polski wywiad. Gen. Józef Załuski, ówczesny szef wywiadu, wspominał po latach o początkach epidemii: „Klęska ta, którą podzielali i Rosjanie i to w większej od nas proporcji, była dawno przewidzianą. Jeszcze nim się zaczęła wojna, pisaliśmy z Warszawy (…): że Europa powinna zwrócić uwagę na Wojnę Polską, bo wojska Rosyjskie zarażone cholerą i dżumą, w turecczyźnie, niezawodnie przyniosą je do Polski, a stąd się po całej Europie rozejdzie, nie było to tajemnicą; dawno wiedziano o zbliżającej się klęsce, a nawet czyniono na pograniczach kroki zachowawcze, ale nienawiść sprawy polskiej przemogła bojaźń cholery i zarazy… Później, jak się już cholera w obozach wojujących rozszerzyła, pisano wielokrotnie za granicę… ale daremnie; na koniec śmierć feldmarszałka Dybicza uczyniła tę klęskę głośną…”.

 

Co wiedziano na temat sposobów rozprzestrzeniania się tej groźnej choroby?

 

Bardzo niewiele. A ze względu na to, że nie znano przyczyn choroby i sposobu jej rozprzestrzeniania, nie znano również metod leczenia, które mogłyby pomóc zarażonym. Przez wieki twierdzono, że choroby przenoszone są przede wszystkim poprzez powietrze, a nie przez bezpośredni kontakt z zarażonym. Dopiero po latach okazało się, że cholerą można zarazić się nie tylko przez bezpośredni kontakt z chorym, ale też przez wypicie skażonej wody lub przez kontakt z jakąkolwiek rzeczą, której chory dotykał. Okazuje się, że wszyscy ówcześni pamiętnikarze trafnie ocenili przyczyny epidemii. Przykładowo we wspomnieniach Natalii Kickiej czytamy: „Nasze wiarusy obładowali się złotem tureckim, w kieszeniach nieprzyjaciół znalezionym, a że największa część naszej wiary była źle obuta i źle odziana, z umarłych ściągali nasi żołnierze buty na własny użytek, zabierali kaszkiety, z czego wynikło wielkie niebezpieczeństwo: cholera przyniesiona przez wojsko moskiewskie do naszej ojczyzny, wybuchła niebawem w brygadzie męża mojego”.

 

Jakie były objawy choroby i jak wówczas próbowano walczyć z epidemią?

 

W pierwszym okresie choroby chorzy skarżyli się m.in. na złe samopoczucie, zawroty głowy, brak apetytu, skąpomocz, drętwienie kończyn oraz szum w uszach. W ostrej postaci choroba zaczynała się biegunką, której towarzyszyły wymioty. Niezwykle szybko dochodziło do znacznego odwodnienia organizmu, a w konsekwencji do śmierci. Przebieg choroby był zazwyczaj bezgorączkowy. W ramach walki z epidemią najczęściej stosowano kordony sanitarne i kwarantannę. Chorym podawano bardzo duże ilości płynów, a jako lekarstwa stosowano związki rtęci i opium. By zapobiec rozprzestrzenianiu się zarazy, chorych umieszczano w szpitalach.

O ówczesnym podejściu lekarzy do cholery, jak również o metodach zwalczania epidemii, pisze szczegółowo Martyna Jurzyk w znakomitym artykule „Cholera w Wojsku Polskim podczas powstania listopadowego – niechciany skutek Bitwy pod Iganiami” zamieszczonym w pracy zbiorowej „Iganie wczoraj i dziś”, wydanej pod moją redakcją w 2014 r., do którego odsyłam wszystkich zainteresowanych szczegółami przebiegu tej epidemii. Autorka ta omówiła m.in. ówczesne metody leczenia. We wspomnianym artykule czytamy, m.in.: „W lecznictwie panował chaos. Szukano leku na cholerę i stosowano wszelkie możliwe środki. Powstawały coraz to nowe metody leczenia po to, aby po obserwacji klinicznej i doświadczeniach porzucić je. Początkowo usilnie zalecano upust krwi w ilości 200 do 300 gramów albo pijawki. Stosowano: kalomel, opium, napary i nalewki z przeróżnych ziół, oliwę, piżmo, kleiki, lewatywy, gorące kąpiele, ciepłe okłady na brzuch, a nawet tzw. morę, tj. bibułę nasączoną łojem i zapaloną na brzuchu. Metody leczenia różniły się nie tylko w poszczególnych szpitalach czy lazaretach, ale każdy lekarz ordynował środki według własnego uznania i wyobrażenia o cholerze.

 

Mimo wprowadzonych ograniczeń epidemii cholery udało się przekroczyć granice… Jak szybko?

 

Mimo że ówczesnych metod przemieszczania się ludności nie da się w żaden sposób porównać z obecnymi, to należy zaznaczyć, że epidemia cholery niezwykle szybko dotarła nie tylko do innych krajów europejskich, ale i na inne kontynenty. Już w 1930 r. na łamach pisma „Medycyna” dr G. Szulc pisał: „Pierwszy wybuch epidemii nastąpił bezpośrednio po zwycięskiej bitwie pod Iganiami, w której gen. Prądzyński rozbił wojska Dybicza, biorąc licznych jeńców. Od tych to jeńców zaraziło się wojsko i ludność cywilna kraju i po męczeńskim ciele Polski zaraza ta hen na zachód potoczyła się; do Niemiec, Francji, Anglii i Hiszpanii”. W maju 1831 r., jak pisał wspomniany autor, cholera była już w Gdańsku, w lipcu w Hamburgu, a w marcu 1832 r. w Paryżu. W tym samym roku epidemia dotarła do Stanów Zjednoczonych, natomiast w 1833 r. do Hawany i Meksyku.

HAH