Zapraszamy do Polski
W wielu krajach wciąż trwa szaleństwo po wyborczym zwycięstwie amerykańskiego Donalda. Świętem demokracji zza Wielkiej Wody interesuje się już chyba cały glob.
Kilkanaście dni po zakończeniu głosowania każdy kraj usiłuje analizować wyniki wyborów w USA przez pryzmat własnych interesów. Nie inaczej jest i w Polsce, gdzie z czołówek większości programów informacyjnych zginęły np. problemy powodzian, upadającej służby zdrowia czy ogromnej dziury budżetowej, jaką niespodziewanie udało się wydrążyć uśmiechniętej ekipie pod wodzą naszego rodzimego - lub jak wolą złośliwi - niemieckiego Donalda. Po niezapowiadanej przez sondaże wygranej Trumpa wielu politykom i obywatelom emocje uderzyły do głów i to zarówno te nadmiernie euforyczne, jak i przesadnie pesymistyczne.
Kilkanaście dni po zakończeniu głosowania każdy kraj usiłuje analizować wyniki wyborów w USA przez pryzmat własnych interesów. Nie inaczej jest i w Polsce, gdzie z czołówek większości programów informacyjnych zginęły np. problemy powodzian, upadającej służby zdrowia czy ogromnej dziury budżetowej, jaką niespodziewanie udało się wydrążyć uśmiechniętej ekipie pod wodzą naszego rodzimego - lub jak wolą złośliwi - niemieckiego Donalda. Po niezapowiadanej przez sondaże wygranej Trumpa wielu politykom i obywatelom emocje uderzyły do głów i to zarówno te nadmiernie euforyczne, jak i przesadnie pesymistyczne.
Nad Wisłą miłość do Trumpa wśród partii politycznych jest obecnie wprost niewiarygodna. Jedni, jak wspomniany premier Tusk, zapomnieli, iż niedawno byli przekonani, że „Trump został zwerbowany przez rosyjskie służby 30 lat temu”. Inni, jak Dominik Tarczyński, „cieszą się, że mogli dołożyć cegiełkę do jego zwycięstwa”. Część posłów skanduje na cześć amerykańskiego prezydenta elekta w sejmowej sali obrad. ...
Leszek Sawicki