Zaprosić Boga do swojego życia
Na początku wszystko układa się wspaniale - świeżo upieczeni małżonkowie odczuwają ogromną radość z bycia razem. - W naszym przypadku nie trwało to długo, można nawet powiedzieć, że bardzo krótko. Już po pół roku coś zaczęło się psuć, a nasze drogi powoli się rozchodziły. Po wejściu w małżeństwo ogarnęła mnie po prostu nuda - przyznaje Aneta Gałkiewicz.
– Upatrzyłam sobie jakieś ideały w jednym czy drugim filmie, wybrałam pewne cechy partnerów koleżanek i oczekiwałam, że mój mąż będzie dokładnie taki. Często prowokowałam Grzegorza do kłótni, a w jej trakcie potrafiłam wyjść z domu, nie zabierając ze sobą telefonu, bądź wyjechać gdzieś, nie mówiąc o tym mężowi – dodaje pani Aneta. I przyznaje, że mąż poszukiwał Boga. Relacja z Nim była dla niego naprawdę ważna, dla niej – niekoniecznie. – Niby chodziłam z mężem do kościoła, korzystałam z sakramentów, ale tak naprawdę to wszystko działo się gdzieś obok mnie. W tamtym czasie priorytetem była dla mnie praca i rozwój kariery zawodowej. Rozwój duchowy nie znajdował się na liście moich życiowych priorytetów. Dzieci? Owszem, ale w dalekiej przyszłości. Grzegorz na te wszystkie kwestie patrzył zupełnie inaczej – tłumaczy A. Gałkiewicz.
Ucieczka w świat oczekiwań
W małżeństwo Urszuli Cupriak bardzo szybko wkradła się zazdrość. – Kiedy tylko mąż spojrzał w stronę innej kobiety albo zatańczył z kimś na weselu czy jakiejś uroczystości, od razu opanowywał mnie paniczny lęk. ...
Kinga Ochnio