Zatopieni w Bożej obfitości
W sumie odpustowej, celebrowanej na placu św. Józefa, uczestniczyło kilka tysięcy pielgrzymów. Wielu z nich przyszło do Leśniańskiej Pani pieszo. Tego dnia do Jej tronu pielgrzymowali przedstawiciele prawie wszystkich bialskich parafii oraz pątnicy z Woskrzenic. Z Białej Podlaskiej w pięciu grupach przyszło ponad półtora tysiąca ludzi. W sobotę wieczorem do sanktuarium przybyła 66 piesza pielgrzymka z parafii Sarnaki. Nie brakowało też pielgrzymek autokarowych (z Siedlec, Krynki, Woli Gułowskiej, Kodnia i Włodawy).
Siostry od różańca
Gościem obchodów były siostry loretanki, które zapraszały do lektury miesięcznika „Różaniec”. Jest to jedyne polskie czasopismo dla kół żywego różańca. Siostry zachęcały również do nabywania książek z rozważaniami poszczególnych tajemnic i do zakupu publikacji o Paulinie Jaricot, założycielce tej modlitewnej grupy.
– Jesteśmy tutaj, bo tak jak większość przybyłych pielgrzymów chcemy wielbić Matkę Bożą oraz za Jej pośrednictwem uwielbiać Boga w Trójcy Jedynego i modlić się na różańcu. To niesamowite, gdy patrzy się na tak piękną grupę wiernych, która spotyka się na tej modlitwie. Żywy różaniec przetrwał, bo czuwała nad nim sama Matka Boża i dzięki takim czcicielom, jakich spotykamy w Leśnej, na pewno będzie trwał – mówiła s. Amelia.
Spytana o to, jak zachęciłaby ludzi do sięgnięcia po różaniec, odpowiedziała, że pięknym świadectwem siły tej modlitwy są ludzie, którzy się na nim modlą. Takie osoby są pełne radości i wewnętrznego pokoju. – Czasami, patrząc na nich, będziemy się zastanawiać, skąd u nich ta siła. Wszyscy, którzy oddają się Matce Bożej, którzy Ją kochają i modlą się na różańcu, na pewno borykają się z trudnościami. Ich życie nie jest usłane różami, ale oni od Maryi czerpią moc, by wszystko przezwyciężyć. Czyż to nie jest odpowiednia zachęta? – pytała loretanka.
Modlitwa to nie ucieczka
Przybyłych pielgrzymów serdecznie witał o. Jan Tyburczy, przeor i kustosz leśniańskiego sanktuarium.
– Jako członkowie żywego różańca widzimy na co dzień moc modlitwy, która łamie twarde serca i przemienia nas samych. Z głębi naszych serc płynie głos do Matki i Królowej Różańca Świętego, by świętość nie była wyobrażeniem czegoś odległego i niedostępnego. Chcemy, by przez różaniec dotykał jej każdy z nas. Niech ta modlitwa stanie się lekarstwem dla współczesnego chrześcijanina, który boi się o swoją wiarę i z trudem szuka swego miejsca w świecie. Modlitwa niech nie będzie sposobem na ucieczkę od wrogiej i niezrozumiałej rzeczywistości, lecz metodą na mądre się z nią zmierzenie. Niech dzisiejsza niedziela stanie się dla nas wołaniem, abyśmy nie lękali się nosić różańca świętego. Byśmy nie bali się, gdy będą nas wyśmiewać – apelował paulin.
600 litrów miłości
Sumie odpustowej przewodniczył ks. Paweł Wiatrak, diecezjalny duszpasterz do spraw kultu maryjnego. W homilii mówił, iż obliczono, że w wyniku cudu w Kanie Galilejskiej para młoda otrzymała od Jezusa ponad 600 litrów wina. Tego wydarzenia nie można jednak rozpatrywać tylko w kategoriach materialnych. Ten cud był znakiem Bożej obfitości. Jezus wszystkim nam dał szansę życia w pełni miłości, radości i chwały. W cudownie przemienionej wodzie należy widzieć znak Bożej hojności. – My jednak ciągle robimy coś odwrotnego do tego, co uczynił Jezus w Kanie, ponieważ przekształcamy wino Ewangelii w wodę prawa – tłumaczył kapłan. Bardzo często zatrzymujemy się na tym, co ziemskie i materialne, a zapominamy, że ciągle trwa wielki bój o naszą duszę. Każdy winien założyć Bożą zbroję, jej częścią staje się modlitwa. – Przedziwnym orężem jest różaniec. Używamy go nie przeciwko komuś, ale po to, by zmienić siebie i swoje serce. Codzienne przesuwanie paciorków i rozważanie tajemnic różańcowych przemieniają nasz sposób myślenia – wyjaśniał ks. P. Wiatrak. Przywołując rozmowy z chorymi i niepełnosprawnymi ludźmi, podkreślał, że da się żyć bez pełnego zdrowia, ale nie bez miłości. Konto w banku, świetnie urządzony dom i zagraniczne wyjazdy nie gwarantują szczęścia. Jest ono możliwe tylko dzięki trwaniu w obecności Boga.
Potrzeba żywej wiary
Duszpasterz przypominał, że Maryja biegnie z naszymi potrzebami do swego Syna, zanim my Jej o nich powiemy. – Ona wie, czego potrzeba Jej dzieciom, czego brakuje im do szczęścia i radości oraz co przyniesie im prawdziwe dobro i pożytek. W tym miejscu chcemy dziś dziękować Maryi za Jej obecność w naszym życiu i za to, że wyczuwa nasze potrzeby – nauczał kapłan. Powtarzając słowa włoskiego egzegety Silvano Faustiego, duszpasterz głosił, iż „Bóg nie chce, byśmy sprowadzili nasze religijne życie do pobożnych chwil uniesienia, ale byśmy uczynili z naszych serc świątynię Boga żywego, aby w nas zamieszkał Boży duch, aby nasza wiara nie była odświętnym ubraniem, ale codziennością (…). Trzeba, by piękno wyniesione z domu, ta wiara odziedziczona po naszych rodzicach i dziadkach, wiara uczuciowa połączona z pielgrzymkami, została umocniona i ugruntowana, by stała się wiarą rozumową. Żyjąc na początku XXI w., musimy sobie uświadomić, że albo następne pokolenie będzie pokoleniem ludzi prawdziwie wierzących, albo będzie pokoleniem, które ten świat doprowadzi do zagłady – podsumowywał ks. P. Wiatrak.
Podczas uroczystości oo. paulini rozprowadzali tzw. chlebki św. Pawła. Dochód ze sprzedaży zostanie przeznaczony na remont dolnej stołówki w domu pielgrzyma. Wierni nie pozostali głusi na prośby ojców – pyszne chlebki zniknęły w okamgnieniu.
Kolejne uroczystości w leśniańskim sanktuarium już za miesiąc, 26 września. Ten dzień jest świętem Matki Bożej Leśniańskiej.
Agnieszka Wawryniuk