Rozmowy
Źródło: ARCH.
Źródło: ARCH.

Zaufałem Bogu

4 sierpnia rozesłał Pan maile o treści: „Od jutra jestem w szpitalu z powodu poważnej operacji, do komputera wrócę, może, za kilka tygodni. Proszę o wsparcie modlitwą”. Zapadła cisza czy rozdzwoniły się telefony? Jak zareagowali adresaci informacji?

Baza adresów mailowych osób współpracujących ze mną, którym systematycznie przesyłam polityczne informacje, liczy kilkaset pozycji. Za pomocą Internetu komunikuję się z nimi dwa-trzy razy w tygodniu, dlatego uznałem, że powinienem usprawiedliwić przerwę. Postanowiłem napisać wprost o przyczynie. Chociaż dzień, w którym wysłałem maila, był jednym z najtrudniejszych. Musiałem zżyć się ze świadomością, że mam raka i że moje życie jest zagrożone.

Listy zwrotne z deklaracjami solidarności i obietnicami modlitewnej pamięci mogłem odebrać dopiero po trzech tygodniach. Czytałem je z przyjemnością. Przy chorobie nowotworowej liczy się na lekarzy, ale dzieje się to, co Pan Bóg postanowi.

Wakacje sejmowe. Koledzy posłowie udają się na wypoczynek, Pan trafia do szpitala. W jakich okolicznościach dowiedział się Pan o chorobie?

Wiosną zachorowałem na grypę. Z powodu jej niedoleczenia wystąpiło zapalenie oskrzeli i podejrzenie zapalenia mięśnia sercowego. Wyniki krwi wskazywały dolny poziom, inne były poniżej normy. Dostałem zalecenie, by po wykurowaniu, przebadać się szczegółowo. Tymczasem przyszło lato. Poza spadkiem wagi nie dostrzegałem żadnych niepokojących objawów. Podczas lipcowego posiedzenia Sejmu RP czułem zmęczenie, ale kładłem to na karb całorocznej pracy. O chorobie dowiedziałem się po tym, jak przypadkowo natknąłem się na rodzinnego lekarza, który stwierdził, że „źle wyglądam” i przypomniał o zaległych badaniach. Po wykryciu krwi utajonej w kale, dostałem skierowanie do szpitala wojewódzkiego w Siedlcach. ...

Agnieszka Warecka

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł