Zawarcie układu w Łukowie 18 listopada 1918 r.
17 listopada z Siedlec do Białej Podlaskiej został delegowany por. Nowotny. Niestety pod Międzyrzecem został przez Niemców zatrzymany i rozbrojony. Tak o tym incydencie informowano w gazecie „Kurier Warszawski”: „Porucznik Wojsk Polskich p. Nowotny wysłany jako parlamentariusz z Siedlec do Białej był napadnięty w drodze w Międzyrzecu. Automobil p. Nowotnego rozbito i przestrzelono w kilku miejscach, a por. Nowotny cudem jedynie uniknął śmierci, gdyż granat ręczny rzucony weń przeleciał obok jego głowy i wybuchnął dopiero potem”. Jednak wieści o zajęciu Międzyrzeca przez silne oddziały niemieckie i wymordowaniu tam kilkudziesięciu osób doszły już także do Polskiego Sztabu Generalnego w Warszawie. Zauważono szybko, że następnym etapem może być opanowanie Radzynia, Łukowa, Siedlec i marsz wojsk Ober-Ost przez Warszawę do Niemiec.
Uświadomiono sobie, jakie konsekwencje może przynieść przemarsz kilkusettysięcznej armii niemieckiej przez centralne ziemie Polski. Wódz Naczelny J. Piłsudski wydał odpowiednie dyrektywy szefowi Sztabu Generalnego gen. S. Szeptyckiemu i Komendzie Naczelnej POW. Polecono por. Ignacemu Boernerowi, jako delegatowi Komendy Naczelnej POW, szybką interwencję w Warszawskiej Radzie Żołnierskiej. Wieczorem 16 listopada por. Boerner przedstawił niemieckiej Radzie Żołnierskiej, że dowódca Ober-Ost gen. Max Hoffman urządził rzeź POW w Międzyrzecu. Wykazał, jakie niebezpieczeństwo dla rozbrojonych Niemców w Królestwie może pociągnąć awantura wojenna ich kolegów. W odpowiedzi z Brześcia padły oszczercze oraz nieprawdziwe informacje i oskarżenia. M.in. oświadczano: „W Międzyrzecu zebrała się banda z 2000 ludzi, którzy zaczęli plądrować magazyny. Wysłano parlamentariusza automobilem z białą chorągwią. Do parlamentariusza strzelano. Posłano wojsko, które rozproszyło bandę. Rozstrzelano 13 osób. Ponieważ w Warszawie znajdujecie się w niebezpieczeństwie, dlatego postanawiamy wam iść na pomoc”. Dopiero druga rozmowa telefoniczna z Brześciem ok. 23.30 doprowadziła do zgody dowództwa Ober-Ost na dalsze rokowania z polskimi wysłannikami. Ze strony Piłsudskiego do rozmów delegowani zostali: por. Anatol Minkowski w imieniu Sztabu Generalnego i Naczelnego Dowództwa oraz Adam Rudnicki w imieniu POW, która była właściwie jedyną siłą wojskową w terenie. 17 listopada o 12.00 wyruszyli oni do Siedlec. Na wszelki wypadek por. Minkowski miał dwie przepustki – jedną od niemieckiej Warszawskiej Rady Żołnierskiej, drugą od oficera ze Sztabu Hindenburga. Po południu przedstawiciele Naczelnego Wodza i Komendy Naczelnej POW przybyli do Siedlec. Tutaj komendant Okręgu III Podlaskiego POW por. W. Horyd zorientował ich w sytuacji. Stwierdził, że Niemcy po zdobyciu Międzyrzeca starają się posunąć dalej na zachód i kierować na Radzyń, Łuków, Siedlce, a Kąkolewnica się broni, oraz że zmobilizowano do walki prawie cały obwód łukowski POW. Ponieważ dowódca Siedleckiego Okręgu Wojskowego płk Pażuś stwierdził otwarcie, iż jest zupełnie bezsilny, gdyż na jego terenie jedyną siłę wojskową stanowi POW, parlamentariusze zabrali ze sobą por. Horyda i udali się do Łukowa, dokąd przybyli wieczorem 17 listopada. Wobec zwiększenia sił przez Niemców z Brześcia zarządzono w Łukowie skupienie możliwych dużych sił POW z całego okręgu podlaskiego. Komendant POW obwodu łukowskiego otrzymał od parlamentariuszy polecenie wstrzymania akcji zaczepnych przeciwko Niemcom, miano jedynie bronić się w razie ich ataku i dalszego marszu. Całonocne próby połączenia się telefonicznie z Brześciem spełzły na niczym. Dopiero o świcie 18 listopada polscy pełnomocnicy uzyskali połączenie telefoniczne z Międzyrzecem. Polecono odszukać tam i poprosić do telefonu jakiegoś oficera ze sztabu Ober-Ost. Prawdopodobnie zgłosił się por. Folkenhausen. Przedstawiciel NW por. Minkowski wytłumaczył cel swego przybycia, poinformował o pełnomocnictwach, które posiadał i wyraził chęć pojechania do Brześcia dla wykonania swej misji. Oficer niemiecki stwierdził, iż w ciągu nocy otrzymał z Brześcia wiadomość o przyjeździe parlamentariuszy i działania zaczepne wstrzymano. Ponieważ jednak nie ręczył za swoich żołnierzy, radził nie jechać do Brześcia, a sam wyraził chęć przybycia do Łukowa. Po uzyskaniu ze strony polskiej zgody delegacja niemiecka ok. 12.00 stawiła się na dworcu w Łukowie. Dwugodzinne pertraktacje doprowadziły do ugody. Niemcy zobowiązali się nie przekraczać ustalonej linii demarkacyjnej biegnącej przez Parczew-Wisznice-Radzyń-Międzyrzec-Łosice-Sarnaki-Zabuże-Mielnik-Siemiatycze-Łapy, zaprzestać grabieży ludności, terroru i prześladowania POW, ewakuować się możliwie szybko, używając linii kolejowej Brześć-Białystok-Grajewo oraz położonych bardziej na północ. Polacy zobowiązali się zaniechać kroków zaczepnych z zewnątrz i wewnątrz linii demarkacyjnej, zapewnić swobodny przejazd Niemców przez Białystok-Grajewo oraz zapewnić bezpieczeństwo życia i ewakuację oddziałów niemieckich będących na terenie byłego Generalnego Gubernatorstwa Warszawskiego.
Porozumienie to miało doniosłe znaczenie. Polacy gwarantowali Niemcom nieskrępowany przejazd do Prus Wschodnich, w zamian za to Niemcy nie poruszyli w ogóle sprawy przejazdu przez Warszawę i Centralną Polskę.
Sprostowanie
Do tytułu cyklu „Z dziejów Podlasia” w poprzednim numerze „Echa” wkradł się błąd. Poprawny tytuł powinien brzmieć „Obrona Kąkolewnicy 16-17 listopada 1918 r.” red.
Józef Geresz