Zawsze stoję po stronie rolnika
Po wizycie u ministra Jurgiela doszliśmy z rolnikami i związkami zawodowymi do wniosku, że dobrze byłoby zorganizować tzw. okrągły stół i pod parasolem biskupa siedleckiego Kazimierza Gurdy umożliwić dialog oraz zmotywować wszystkie strony do jeszcze większego wsparcia hodowców. Było to udane spotkanie. Wzięło w nim udział ok. 40 osób. Nie zapadły wprawdzie rewolucyjne decyzje, ale staraliśmy się przekazać, iż w walce z ASF konieczne jest zjednoczenie sił. Po tym spotkaniu miałem kilkanaście telefonów i maili z różnymi pomysłami dotyczącymi rozwiązania problemu ASF. Nie jestem w tej sprawie specem, stroną i sędzią, ale staram się być nauczycielem, który chce uczyć życzliwości, solidarności, zgody.
Właściwie nie ma tygodnia, by nie informowano o wykryciu kolejnych ognisk wirusa afrykańskiego pomoru świń. Słyszymy, że wielu rolników już straciło dorobek życia, a na rekompensaty muszą czekać nawet do kilku miesięcy, że czują się zostawieni sami sobie. Jest naprawdę aż tak źle?
Jest dramat. Oczywiście inaczej wygląda to z perspektywy rządu, związków zawodowych, partii rolniczych, a inaczej z punktu widzenia rolników. Wielu z nich ma kredyty i jeżeli nie będą mogli hodować trzody chlewnej, nie będą w stanie spłacić zobowiązań. Z kolei przestawienie się na inny rodzaj produkcji wymaga kolejnych nakładów finansowych.
Jednym słowem błędne koło.
Niestety tak. W dodatku rekompensaty nie są wypłacane regularnie. Wielu musi czekać na nie naprawdę długie miesiące, przez co nie mają za co żyć. Są jednak i tacy, którym odszkodowań odmówiono, obwiniając rolnika, że sam doprowadził do tego, iż wirus zagnieździł się w jego gospodarstwie.
Rzeczywiście słychać głosy, że to rolnicy nieprzestrzegający zasad bioasekuracji winni są rozprzestrzeniania się ASF.
Fachowcy, których znam, twierdzą, że przyczyną roznoszenia ASF w 80% są dziki, a w 20% człowiek, który często nie ma potrzebnej wiedzy w tym zakresie. ...
MD